Coś takiego! Już otwierała usta, aby mu wyjaśnić, że jest ostatnią osobą, którą chciałaby widzieć w swym domu, ale zanim zdążyła coś powiedzieć, dorzucił:
- Stajemy się ośrodkiem zainteresowania twoich sąsiadów.
Kate rozejrzała się i stwierdziła, że - niestety - miał rację.
- Trudno, wejdźmy - zgodziła się z niechęcią. Zauważył to i skrzywił się.
- Niezbyt serdeczne powitanie. Ale chyba nie zasługuję na nic lepszego, w tych warunkach...
Poczuła, że znów się czerwieni.
- Nie wiem, co cię sprowadza - powiedziała sucho, odsuwając się. - Jestem bardzo zmęczona.
- Już ci mówiłem: przyszedłem cię przeprosić.
- Za to, że oskarżałeś mnie o romans? Nie ma potrzeby. Od tego świat się nie zawali, a poza tym twoja opinia na mój temat...
- Dobrze wiem, że moja opinia i moje uczucia nic cię nie obchodzą - przerwał jej gwałtownie.
Zadrżała i spojrzała mu prosto w twarz.
- Przepraszam. Widzę, że cię wyprowadzam z równowagi - zauważył.
Pokręciła przecząco głową i poczuła, że zaraz kichnie.
- Chyba nie czujesz się zbyt dobrze.
Zabrzmiało to szorstko, prawie surowo. Przypominało jego dawny sposób bycia, kiedy to autorytarny ton starszego brata mieszał się z serdecznością i wesołością.
Tamte dni jednak dawno minęły, a serdeczność i wesołość istniały wówczas jedynie w jej wyobraźni. Westchnęła.
- Trochę się przeziębiłam, to wszystko.
- Więc nie powinnaś stać w przeciągu.
I zanim zdążyła go powstrzymać, poszedł do kuchni, by napełnić wodą czajnik.
- Siadaj - powiedział zdecydowanym głosem. - Zrobię gorącej herbaty.
„Siadaj"! W jej własnym domu. Jak on śmie tutaj się rządzić? Jak śmie przypuszczać, że ona ma ochotę siedzieć z nim przy tym samym stole i w dodatku popijać herbatę? Zachowuje się tak samo jak kiedyś...
Wściekała się w milczeniu, gdy tymczasem on wyjął z szafki dwa kubki i napełnił je wrzątkiem. Kiedy szukał na półce herbaty, zauważył tam starą, brzydką glinianą świnkę.
- Jeszcze ją masz!
Nie wiedziała, czy zabrzmiało to wesoło, czy może lekceważąco.
- Kiedy się tutaj sprowadziłam, chciałam dać ją na parafialną loterię, ale bałam się, że mogę kogoś przestraszyć - powiedziała, siląc się na obojętność i czując, że Louis ją prowokuje. Nie dość bowiem, że przechowywała tę figurkę, to jeszcze trzymała ją na widocznym miejscu.
Na swoją obronę miała jedynie to, że przyszedł nieproszony do jej kuchni i zabrał się do przyrządzania herbaty.
- Pamiętam, kiedy wygrałem ją dla ciebie - przypomniał cicho Louis. - Mogłem wybierać między nią a złotą rybką. Ty chyba wolałaś rybkę. W każdym razie tak mówiłaś.
- Tak, ale została tylko jedna i jakiemuś chłopcu bardzo na niej zależało. Widziałam to w jego oczach.
- To do ciebie podobne - zgodził się spokojnie. - Zawsze byłaś wrażliwa na cudze uczucia i potrzeby. Zawsze stawiałaś je na pierwszym planie...
Nie wiadomo dlaczego te ciche słowa sprawiły, że poczuła się niezręcznie.
- Wtedy byłam dzieckiem - powiedziała szybko. - Ludzie się zmieniają.
- Niektórzy... - przytaknął.
Patrzył na nią, jakby szukając potwierdzenia. Podniosła dumnie głowę. Jeżeli sądzi, że ona jest wciąż tym samym sentymentalnym dzieciakiem, którego zabrał na jarmark...
- Muszą się zmieniać, jeżeli chcą przetrwać - dorzuciła.
- Ciągle pijesz herbatę bez cukru?
Przytaknęła.
- Przypuszczam, że wiesz, o co mi chodziło, gdy mówiłem, że chcę cię przeprosić - powiedział ponuro, podając jej kubek. - Gdy dziś stałem pod drzwiami twojego biura, słyszałem, co mówiłaś o Lewisie. Powinienem był to wiedzieć... powinienem zdawać sobie sprawę, że nie jesteś kobietą, która...
- Która co? - prowokowała go. - Która nie może wzbudzić w mężczyźnie żądzy?
Przerwała i ugryzła się w język ze zdenerwowania. Czy nie powiedziała za dużo? Milczała, obawiając się, że Louis zaraz to wykorzysta, jednak ku jej wielkiemu zdziwieniu, powiedział przez zęby:
- W porządku. Zasłużyłem sobie na to.
Uśmiechnął się przy tym w taki sposób, że poczuła, jak krew zaczyna jej gwałtownie pulsować w skroniach. Louis był zawsze niesłychanie męski, mocno zbudowany... Pamiętała, jak kiedyś, gdy miała czternaście a może piętnaście lat, zobaczyła go rozebranego do pasa. Stał wtedy po kolana w stawie i wyrywał z dna zielsko.
Widziała tę scenę tak wyraźnie, jakby to było wczoraj, i przeżywała raz jeszcze rozpacz miłości i ogromne, przepełniające ją pożądanie, jak wtedy gdy patrzyła na jego opalony tors i dżinsy zsunięte tak nisko, że mogła zobaczyć...
Ogarnęło ją wtedy jakieś dziwne uczucie słabości, zalała fala gorąca, zrobiło jej się duszno. Wydawało jej się, że straci przytomność... Kiedy Louis, brnąc po wodzie, podszedł do niej i zażartował, że wciągnie ją do stawu, nawet mu nie odpowiedziała, tylko stała wpatrzona w niego jak zahipnotyzowana. A teraz był już nie chłopcem, a stuprocentowym mężczyzną. Wiedziała na pewno, że pod kosztownym ubraniem jego ciało jest takie samo jak wtedy znakomicie umięśnione, które tak chciała dotknąć.
Wzdrygnęła się wewnętrznie. Jego obecność w tej kuchni była przypomnieniem tak wielu spraw, o których chciała zapomnieć, budziła zbyt wiele uczuć, które wydawały się dawno pogrzebane.
Każda inna kobieta byłaby uradowana takim potwierdzeniem swojej seksualnej wrażliwości, ale ona nie chciała nic o niej wiedzieć, pragnęła zaprzeczyć nie tylko temu, że kiedyś czuła w ten sposób, ale również temu, że i dziś jest do tego zdolna.
- Wróć na ziemię...
___________________
Przepraszam za lekkie opóźnienie ;)
CZYTASZ
Boy from the past /L.T ✔️
FanfictionNagłe pojawienie się Louisa Tomlinsona na nowo rozżarzyło uczucia, którymi Kate obdarzała go lata temu. Czyżby wystarczyło jedno jego spojrzenie, a może dotyk, albo po prostu sam jego widok, by to, co już od dawna uważała za wygasłe, znów zapłonęło...