Następnego dnia Kate musiała w duchu sto razy powtarzać daną sobie obietnicę. Miała wolny dzień i chciała popracować w ogrodzie, ale czuła się zmęczona i niezdecydowana. Mówiła sobie wielokrotnie, że powinna podciąć drzewa i trochę posprzątać, ale kończyło się to na słowach.
Nagle zadzwonił telefon. To dzwoniła jej matka. Pytała, kiedy zamierza przyjechać. Kate obiecała, że zaraz po ułożeniu z Belindą planu zajęć na najbliższy okres.
Po długiej rozmowie zdała sobie sprawę, że nie powiedziała matce nic o Louisie.
Ponieważ straciła już tak dużo czasu, postanowiła więc zmusić się i jednak popracować w ogrodzie. Nagle znów ktoś zadzwonił.
Podniosła słuchawkę i poczuła w sobie nagły dreszczyk, gdy męski głos wypowiedział jej imię. Po chwili jednak zdała sobie sprawę, że to nie Louis, a Ray Lewis.
Była zła na siebie, że nie rozpoznała go natychmiast. Przecież miał głos znacznie wyższy, bardziej chropowaty i jednocześnie znacznie mniej męski. Odpowiedziała mu w mało zachęcający sposób.
Kiedy okazało się, że proponuje jej wspólną kolację w celu dalszych rozmów na temat braków w personelu, ogarnęła ją prawdziwa panika.
Załatwiła więc szybko sprawę z Rayem mówiąc, że jest klientem Belindy i w związku z tym powinien się do niej zwrócić.
Na te słowa roześmiał się głośno.
- A kto tu mówi o interesach? - zapytał, a w niej aż się zagotowało ze złości. Stwierdziła, że ściska słuchawkę tak mocno, że aż zabolała ją ręka. - Nie jesteś jedyna na świecie - dorzucił szyderczo. - Na twoim miejscu nie podbijałbym ceny zbyt wysoko. Jesteś jak wszystkie baby: masz nadzieję na wesele i bogatego męża. Nie nabierzesz mnie. Muszę ci coś jeszcze powiedzieć. Jeżeli rzeczywiście uważasz, że to, co masz między nogami, jest aż tyle warte...
Kate odłożyła słuchawkę czując, że jeszcze chwila a zwymiotuje.
Głowa rozbolała ją na nowo. Nie poddam się i nie ulegnę temu wstrętnemu wirusowi, myślała ponuro.
Powtarzała to sobie w kółko, ubierając się następnego dnia do pracy. Wmawiała w siebie, że to był tylko drobny ból gardła i głowy oraz że, gdy tylko usiądzie za biurkiem i zajmie się pracą, zaraz o nich zapomni.
Belinda była już w biurze i przeglądała pocztę. Uśmiechnęła się do Kate na powitanie, ale natychmiast zmarszczyła czoło, gdy usłyszała jej głos.
- Jak się czujesz? - spytała zaniepokojona.
- Wspaniale. Ale muszę z tobą porozmawiać. Masz chwileczkę czasu?
- Mam spotkanie o wpół do...
- To nam zajmie tylko kilka minut - zapewniła Kate.
Przez całą noc myślała o tym, jak zareaguje Ray, i chciała przygotować przyjaciółkę na to, że może teraz zerwać z ich firmą.
- Wejdźmy do mojego pokoju - zaproponowała Belinda. - A teraz mów, co się stało?
- Wiesz, jakie miałam przejścia z Lewisem?
Przyjaciółka przytaknęła.
- Widziałam go wtedy, gdy nie mogłaś przyjść. Wiesz, że chciał rozmawiać o dodatkowym personelu?
- Tak. Rozmawiał o tym ze mną. Mówił, ilu będzie potrzebował dodatkowych pracowników i jakich specjalności.
- No właśnie. Przypuszczam jednak, że nic z tego nie wyjdzie i to przeze mnie. Bardzo mi przykro. Widzisz... tak się składa... dowiedziałam się, że ludzie... że niektórzy ludzie... że im się wydaje, że Ray i ja romansujemy ze sobą, no i...
- Co? Przecież to brednia! Każdy, kto cię zna... Znam Raya i wiem, iż potrafi być nieznośny...
- Uważasz, że tylko nieznośny? - przerwała jej Kate. - Podczas lunchu próbował zmusić mnie szantażem, żebym się z nim przespała! Oczywiście, odmówiłam. Nawet, gdyby nie był żonaty, to zdecydowanie nie jest w moim typie...
- Według mnie, w niczyim! - zauważyła przyjaciółka. - I ta biedna żona! Że też ona z nim wytrzymuje. To jeden z najpaskudniejszych ludzi, jakich znam. Za każdym razem, kiedy mam z nim do czynienia, cieszę się, że uważa mnie za starą i niegodną jego uwagi. Ale nic na ten temat nie mówiłaś przez telefon...
- Bo dopiero później dowiedziałam się, że ludzie wyciągają fałszywe wnioski. Wyobraź sobie, że ten typ zadzwonił wczoraj do mnie, do domu, a kiedy mu powiedziałam, że przecież jest twoim klientem, przestał mówić o interesach, no i... aż wstydzę się powtórzyć, co mi powiedział. Uświadomiłam mu, że traci czas. To mu się nie podobało i obawiam się, że możemy stracić klienta. Zachowałam się nie bardzo dyplomatycznie, a on... Po tym, co powiedział, postanowiłam trzymać się z daleka od niego. Przykro mi, ale boję się, że go już więcej nie zobaczymy.
Przez chwilę panowała cisza.
- Do licha z takim klientem - odezwała się w końcu Belinda. - Czuję się winna. Nie miałam pojęcia, że będzie cię tak obskakiwał. Widziałam, że z tobą flirtuje, ale myślałam, że panujesz nad sytuacją. Ale żeby doszło do tego, że ci groził...
- Ja też myślałam, że panuję nad sytuacją - przyznała - ale on postawił sprawy jasno. A teraz gdy się to rozejdzie i ludzie zaczną plotkować na temat tej sprawy, której nie ma... - W głosie Kate słychać było obrzydzenie i przerażenie. Belinda podeszła i położyła jej rękę na ramieniu.
- Rozumiem, co czujesz - rzekła przyjaźnie. - Zapewniam cię, że nikt, kto cię zna, nie pomyśli nawet przez chwilę...
Kate uśmiechnęła się smutno.
- Coś nie tak? - zakłopotała się jej przyjaciółka. - Cóż takiego powiedziałam?
- Nie ty - zapewniła Kate. - To... Przerwała, słysząc telefon dzwoniący w sąsiednim pokoju.
- Chyba go odbiorę. Meg jeszcze nie przyszła.
Gdy pobiegła w stronę drzwi, omal się nie zderzyła ze stojącym za nimi mężczyzną.
Spojrzała na niego i cała krew odpłynęła jej z twarzy.
- Louis...
_________________________
Przepraszam za opóźnienie ;)
CZYTASZ
Boy from the past /L.T ✔️
FanfictionNagłe pojawienie się Louisa Tomlinsona na nowo rozżarzyło uczucia, którymi Kate obdarzała go lata temu. Czyżby wystarczyło jedno jego spojrzenie, a może dotyk, albo po prostu sam jego widok, by to, co już od dawna uważała za wygasłe, znów zapłonęło...