rozdział 6

1.2K 114 10
                                    

Słowa przeprosin uwięzły jej w gardle. Spojrzenie, którym ją obrzucił, było lekceważąco pogardliwe, a sposób, w jaki się odsunął, spowodował, że zaczerwieniła się po uszy.

Louis był ostatnią osobą, którą by chciała mieć za świadka obrzydliwych zalotów Raya. I pomyśleć, że dziś poniżyła się w jego obecności już po raz drugi. Dwa razy wyszła na idiotkę!

Tymczasem Ray pytał, czego chce się napić. Bezwiednie poprosiła o wodę mineralną, nie mogąc oderwać oczu od malującego się na twarzy Louisa zimnego lekceważenia.

- Daj spokój z tą wodą. Weź coś bardziej podniecającego - naciskał Ray.

Odmownie pokręciła głową. Rzadko piła alkohol, a już nigdy, jeśli miała w perspektywie rozmowy na temat interesów i prowadzenie samochodu. Ray był jednak jednym z tych, którzy lubią zmuszać każdego, kto odmawia picia, i uważają, że nagabywany w końcu ustąpi.

- Wiem, że to ma być służbowe spotkanie, ale prawo nie zabrania łączyć interesów z przyjemnością, a chyba wiesz, jak bardzo chcę ci sprawić przyjemność - mówił dwuznacznie i zbyt głośno Ray.

Niestety, dostatecznie głośno, by Louis słyszał każde słowo. Widać to było po jego twarzy, na której odbijał się wyraz niesmaku.

Kate odsunęła się od Louisa, on jednak pochylił się w jej stronę.

- Przypuszczam, że to jest właściciel kremu do golenia. Nie mogę powiedzieć, żebym był zauroczony twoim wyborem... nazwijmy to... „przyjaciół" - zauważył napastliwie.

To było obrażające, niewybaczalne i zupełnie nieusprawiedliwione. Nie widzieli się przecież od lat. Dziś byli już sobie właściwie obcy i nie miał prawa robić jadowitych uwag na temat sprawy, o której nie miał pojęcia!

Już chciała otworzyć usta, żeby mu odpowiedzieć, ale zdała sobie sprawę, że nie może sobie pozwolić na publiczne kłótnie z Louisem. Znacznie lepiej jest potraktować go z taką samą pogardą, jak on ją.

Nie mogła jednak odmówić sobie małej przyjemności.

- Na szczęście - szepnęła - tak się składa, że twoja opinia na temat mnie lub moich przyjaciół liczy się w moim życiu najmniej. Nieprawdaż?

A następnie, zobaczywszy kobietę, tę samą, z którą go widziała wcześniej, dorzuciła:

- Tak się składa, że ja również nie jestem zachwycona twoją towarzyszką. Czy nie sądzisz, że jej lakier do paznokci jest zbyt agresywny? Zwłaszcza o tej porze?

Powiedziawszy to, odwróciła się do Raya.

- Jestem dość głodna i mam mało czasu - rzuciła pośpiesznie. - Może pójdziemy prosto do restauracji?

I zanim zdążył się sprzeciwić, ruszyła przed siebie, marząc o tym, by poszedł za nią.

Czemuż jednak dała się wciągnąć w tę głupią dyskusję i po co robiła uwagi na temat towarzyszki Louisa? Było to zupełnie niepotrzebne... Powinna po prostu odejść. Zamiast tego wpakowała się w kłopoty. Uwagi o jego przyjaciółce były mu najwyraźniej bardzo nie w smak. Ale czyż można się temu dziwić?

Pamiętała, jak poniżały ją i onieśmielały wszystkie te dziewczyny, które sprowadzał do domu, jaka się czuła dziecinna i słaba, gdy wówczas porównywała się do nich. Teraz zastanawiała się, czy te wspomnienia, które dawno powinna z siebie wyrzucić, nie były przyczyną dzisiejszego wybuchu.

Było jednak zbyt późno, aby tego żałować. Mogła jedynie mieć nadzieję, że już nigdy nie spotka się z Louisem.

Przy odrobinie szczęścia może się to udać. W końcu nie będzie tutaj tkwił bez końca. Z pewnością sprzeda lub nawet zamknie firmę Thomasa, wróci do Ameryki i nikt go więcej tu nie zobaczy. Przecież przez kilka ostatnich lat przyjeżdżał tu wyłącznie dla dziadka, a teraz...

Chociaż Louis od lat odmawiał zajęcia się przedsiębiorstwem, chcąc żyć swoim życiem, zawsze byli sobie bliscy z Thomasem. Ilekroć się spotkali, staruszek opowiadał później o tym, co jego wnuk zdziałał i co osiągnął. Kate nieustannie denerwowała się, słysząc te hymny pochwalne, ale milczała wiedząc, ile Louis znaczy dla starszego pana.

Przecież od momentu gdy rodzice Louisa zginęli w wypadku, wychowywał go sam i pokładał w nim wielkie nadzieje.

Kiedyś spytała naiwnie, czy nie ma za złe wnukowi, że postanowił się uniezależnić, ale Thomas powiedział, iż każdy jest kowalem własnego losu. Ponadto dodał, że gdyby go zatrzymał siłą, mogłoby to na zawsze popsuć stosunki między nimi.

Nie rozumiała tego jako siedemnastoletnia dziewczyna, ale teraz wiedziała, o co mu chodziło. Opowiadał jej ktoś, kto brał udział w pogrzebie, jak smutny był Louis. Wszyscy widzieli, że bardzo przeżywa śmierć dziadka, chociaż panuje nad swymi uczuciami.

Zastanawiała się również nad tym, jaką rolę w jego życiu odgrywa tamta kobieta. Thomas nigdy jej nie mówił o dziewczynach wnuka. Wiedziała, że bardzo chciał, żeby Louis się ożenił, żeby miał dzieci, ale jak dotąd nie znalazł nikogo odpowiedniego. Chyba że...

_______________
Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba ;)
A jak nowa okładka? Mi osobiście bardzo się podoba ♡

Boy from the past /L.T ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz