rozdział 25

980 117 8
                                    

Nie zamknęłam drzwi na klucz, pomyślała, nie odwracając się do wchodzącego i wpatrując się w leżące na podłodze, przemieszane z torebkami herbaty szczątki.

Uklękła i zaczęła je zbierać, zastanawiając się, czy nie da się ich skleić.

- Nie ruszaj tego, bo się skaleczysz! - usłyszała głos Louisa. - Gdzie masz miotłę?

- Wszystko w porządku. Dam sobie radę - odpowiedziała jak mogła najspokojniej. Zdawała sobie jednak sprawę, że mówi ostrym, pełnym napięcia tonem, którym stara się zamaskować rozpacz i cierpienie.

Świnka była jej najmilszą pamiątką, podarkiem ofiarowanym z uczuciem, może nawet z miłością, chociaż nie taką, jaka wiąże mężczyznę z kobietą.

Poczuła łzy napływające do oczu. Pragnęła dać upust swemu żalowi, łkając jak dziecko z rozbitym kolanem, łkając tak, jak nigdy jeszcze nie płakała. Jednakże pamiętała o obecności Louisa. Był tutaj, stał tuż obok i patrzył na nią. Nagle poczuła, że go nienawidzi. Nienawidzi tak, jak dotychczas kochała.

Podniosła się i spytała ze złością:

- Czego tu chcesz?

Gdy zobaczył wyraz jej twarzy, dosłownie odskoczył.

- Po prostu wpadłem zobaczyć, czy u ciebie wszystko w porządku. Po wczorajszej nocy...

Dosłownie zamarła. Jak on śmie? Miała nadzieję, że będzie miał tyle delikatności, żeby nie wspominać tego, co zaszło między nimi, i będzie chociaż udawał, że ten wieczór... że jej pożądanie... że jej miłość do niego nigdy nie istniały. On tymczasem spokojnie wchodzi do jej kuchni i pyta, czy wszystko w porządku.

Z trudem stłumiła w sobie furię. Odwróciła się do niego i najspokojniej jak tylko potrafiła, powiedziała:

- A czemu nie miałoby być w porządku? Przecież wiesz, że przeżywałam wczoraj rozkoszne chwile...

Jej słowa zabrzmiały bardziej ostro i gorzko, niż zamierzała. Sama poczuła się nimi zaskoczona. Zapadła długa chwila milczenia.

Kate zorientowała się, że popełniła błąd.

- Mogę to sobie wyobrazić - odezwał się wreszcie Louis. - Jednakże nie o to mi chodziło. Wtedy, gdy odstawiałem ci samochód, jeszcze spałaś. Ponieważ teraz przejeżdżałem obok twojego domu, wpadłem, żeby zobaczyć, czy się dobrze czujesz.

Powiedział to wszystko swobodnie i - wydawałoby się - bez żadnych ukrytych intencji. Wiedziała jednak, że mimo pozorów spokoju, Louis jest wściekły.

Poczuła się znów chora, tym razem przez swoją własną głupotę.

Co, u licha, ją opętało? Przecież rozsądek mówił jej, że ostatnią rzeczą, o której Louis chce mówić, są wydarzenia minionego wieczoru i że będzie chciał o nich zapomnieć, podobnie jak ona.

Stał cały czas przed nią i nie wyglądało na to, żeby zamierzał wyjść. Z ciężkim westchnieniem wzięła szczotkę i zaczęła zamiatać podłogę.

- Przepraszam - szepnęła. - To było z mojej strony bardzo infantylne. Ale, widzisz... - Rzuciła mu krótkie spojrzenie i po chwili wróciła do sprzątania. - Nie jestem dziś w najlepszej formie. Miałam zamiar napić się herbaty i wyciągnąć się w fotelu z jakąś powieścią.

- Wspaniałe lekarstwo na poprawienie nastroju - zauważył z uśmiechem, który znała tak dobrze.

Serce zabiło w niej radośnie i z trudem zdołała się powstrzymać od rzucenia szczotki i wtulenia się w jego ramiona, by tam wybuchnąć tak długo tłumionym płaczem.

- Słuchaj, Kate, jeżeli chodzi o wczorajszy wieczór, to ja...

- Proszę cię, nic nie mów! - przerwała. - To był błąd i oboje o tym wiemy. Nie mam zamiaru rozmawiać na ten temat, a poza tym chciałabym, żebyś sobie poszedł.

Znów wyrosła między nimi przepaść, która znikła jedynie na krótką chwilę.

Odwróciła się, dając mu niedwuznacznie do zrozumienia, że jego obecność tutaj jest całkowicie niepożądana.

Usłyszała, jak otwiera drzwi. Wstrzymała oddech.

- Bardzo mi przykro... z powodu świnki.

Serce w niej zamarło. Czyżby wiedział, co dla niej znaczyła? Jakże często przez minione lata patrzyła na nią i przypominała sobie jego twarz... głos... ciepło jego rąk... śmiech... A teraz leży, potłuczona.

- To nie ma żadnego znaczenia. Już dawno powinnam ją wyrzucić. - powiedziała krótko, nie przerywając sprzątania.

Słyszała trzaśniecie drzwi, ale nie przerwała pracy i nie podeszła do okna, żeby zobaczyć, jak odchodzi. Może widzieli się po raz ostatni...


____________

Dziękuję za wszystkie komentarze, gwiazdki i aż 115 obserwowanych! To dla mnie wiele znaczy i bardzo, ale to bardzo motywuje!

Zapraszam również na moje nowe opowiadanie i jego zwiastun, wkrótce pojawi się pierwszy rozdział ;)

Boy from the past /L.T ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz