rozdział 28

957 119 2
                                    

Louis otworzył kluczem drzwi, a gdy weszli do znajomego holu, wydało się jej, że czas się cofnął.

Nic nie uległo zmianie: te same zasłony wciąż wisiały w oknach, ten sam dębowy stół stał pośrodku, te same dywany, ta sama wiktoriańska solidność.

Budynek nie był pięknym, ale za to mocno i praktycznie zbudowanym domem. Domem, który natychmiast pozwala czuć się pewnie, ciepło i bezpiecznie.

- Pójdę nastawić wodę na herbatę - zaproponował Louis, ale Kate zatrzymała go, mówiąc szybko:

- Dziękuję, ale nie. Już i tak zajęłam ci bardzo dużo czasu. Chciałabym tylko zabrać porcelanę...

- Jest na górze, w pokoju dziadka.

- Och, rzeczywiście! Jak mogłam zapomnieć...

Kiedyś powiedział Kate, że gdy nie może spać, lubi leżeć w łóżku, patrzeć i wyobrażać sobie, że te figurki żyją i przeżywają swoje sielankowe przygody.

Znała ten dom tak jak swój własny, ale nagle poczuła jakąś wewnętrzną niepewność i zatrzymała się, spoglądając na Louisa.

- Chyba nie zapomniałaś, gdzie to jest?

Przez chwilę zapanowało między nimi jakieś onieśmielenie, a następnie oboje ruszyli w kierunku schodów.

- Jeżeli nie chcesz tam iść...

Te spokojne słowa zawstydziły ją. Poczuła łzy napływające do oczu.

- Nie o to chodzi. Widzisz, widziałam twojego dziadka na dzień przed jego śmiercią - powiedziała z wysiłkiem, nie patrząc na Louisa. - Tak dobrze wyglądał... był taki rozluźniony... i takim zawsze będę go pamiętać. I jeszcze jedno: był szczęśliwy - dodała, bezwiednie przysuwając się do Louisa.

Chciała go zapewnić, że choć nagła śmierć dziadka była szokiem dla wszystkich, którzy go kochali, to aż do końca swoich dni miał dobre i radosne życie.

- Tak. Wiem. Rozmawiałem z nim przez telefon na kilka godzin przed... przed tym, zanim odszedł. Jeżeli przeczuwał to, co się miało zdarzyć, nie zdradził się przede mną. Jednakże, mimo to, czuję się winien, że nie byłem tutaj razem z nim.

- Rozumiem cię doskonale - powiedziała cicho Kate. - Czuję to samo. Zawsze dzwoniłam do niego wieczorem, ale tego dnia byłam na zebraniu Chamber of Commerce, które skończyło się bardzo późno. Ciągle myślę, że gdybym tego dnia wróciła o zwykłej porze...

- Nic by to nie zmieniło - zapewnił Louis. - Zawał nastąpił bardzo wcześnie rano i był tak rozległy, że dziadek przypuszczalnie umarł we śnie. Tak mi powiedziano. Bardzo za nim tęsknię - dorzucił ku zdumieniu dziewczyny. Zamyślił się, a po chwili ciągnął dalej: - Wiem, że go widywałem zbyt rzadko... że nie przyjeżdżałem tutaj tak często jak powinienem, ale on to rozumiał, i... - Przerwał gwałtownie, a potem rzucił prawie szorstko: - Nie wiem, czemu cię zanudzam tymi ckliwymi historiami. Wejdę i pomogę ci zapakować porcelanę. Przygotowałem pudełko i bibułki, a ponieważ nie mogłem się z tobą ostatnio skontaktować, chciałem to wszystko zapakować i zostawić u ciebie w garażu.

Miała zamiar go spytać, dlaczego tego nie zrobił, ale chwila pełna intymności i wspomnień już uleciała. Louis był obcy, obcy jak zawsze od tamtego pamiętnego poranka, gdy odkryła, jak czuł się bardzo dotknięty jej dziecięcym uwielbieniem.

Nie chciała jego pomocy, ale w końcu to był jego dom i mógł w nim robić, co chce. Gdy weszli po schodach, łzy zakręciły się w jej oczach. Wzruszyła się, dotykając rzeźbionego drewna poręczy schodów i na widok starego okna na podeście.

W domu było sześć bardzo dużych sypialni i trzy małe, obecnie zamienione na łazienki, strych - ulubione miejsce jej zabaw dziecięcych - cztery wielkie pokoje na parterze, kuchnia i spiżarnie.

Wszystko to składało się na wygodny rodzinny dom, dom dla żony Louisa i jego dzieci... Zatrzymała się na schodach, gdyż zaczął ją znów dławić kłąb długo tłumionych emocji.

Słyszała, jak Louis mówi coś do niej. Przełamała więc z trudem bezwład i powoli poszła na górę.

Na piętrze dogonił ją i położył jej ręce na ramionach. Nie pozwoliła mu się odwrócić w obawie, by nie wyczytał z jej twarzy smutku i bólu. Odsunęła się o krok.

- To jest chyba ponad twoją wytrzymałość...

Wiedział.

Opanował ją strach tak wielki, że nie mogła oddychać. Powoli obróciła się twarzą do niego.

- Wiem, jak bardzo go kochałaś...

Nagle pozbyła się strachu. Cofnęła się i poszła w kierunku sypialni.

Louis myśli, że to wspomnienia i miłość do Thomasa tak ją poruszyły, gdy w rzeczywistości...

________________
Dziękuję za wszystkie komentarze i gwiazdki ;)
Rozdział krótki i kolejny niestety też taki będzie :(

Boy from the past /L.T ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz