rozdział 23

1K 115 3
                                    

- Odwieź mnie do domu - przerwała prosząco Kate, nie patrząc na niego i podciągając sukienkę z powrotem na ramiona.

Odwróciła się i patrzyła przez okno w ciemność.

- Kate...

- Proszę cię, nie rozmawiajmy na ten temat. Tak jak powiedziałeś, to nie powinno było się zdarzyć. Chciałabym, żebyś mnie odwiózł... Czy możesz to zrobić?

Cała była napięta aż do bólu, niemal bliska nerwowego załamania. Jak mogła sobie pozwolić na podobne postępowanie? Zdradziła się całkowicie ze swoimi uczuciami! I to po tylu długich latach. Z mężczyznami jest zupełnie inaczej. Każdy z nich może doznawać fizycznej przyjemności z kobietą, z którą nie jest emocjonalnie związany.

Modliła się, by Louis zechciał wymazać ze swej pamięci to, co się między nimi zdarzyło.

Nie wyobrażała sobie, jak będzie mogła spojrzeć mu w oczy. Przecież była...

Samochód zatrzymał się. Zerknęła na Louisa ukradkiem, rzucając krótkie, trwożne spojrzenie. Na szczęście nie patrzył na nią.

-Jeżeli sobie życzysz, to wejdę... - zaproponował i w tym momencie zorientowała się, że stoją przed jej domem.

- Nie. Dziękuję. Czuję się świetnie - zapewniła pośpiesznie, szarpiąc się równocześnie z drzwiczkami, których nie mogła otworzyć. Chciała jak najszybciej wyjść z samochodu i obawiała się, że jej niezdarne zmagania z klamką może poczytać za celowe opóźnianie odejścia. A zresztą, o co chodzi? Najwyżej może ją jeszcze pocałować... dotknąć... pieścić... Odetchnęła jednak z ulgą i prawie wyskoczyła, gdy wreszcie udało się jej otworzyć drzwi.

Louis zgasił silnik i zamierzał wysiąść.

- Nie trzeba! - zaprotestowała. - Dam sobie świetnie radę.

- Jak chcesz - rzucił krótko.

Zauważyła ze zdziwieniem, że nawet na nią nie spojrzał. Z pewnością był równie speszony jak ona, chociaż z zupełnie innych powodów. Musi przeklinać chwilę, kiedy zaproponował, że ją podwiezie. Zresztą, czyż nie oszalała, pozwalając, by zwykły pocałunek między przyjaciółmi zmienił się... Czyż nie zachęciła go do tego?

Wzdrygnęła się na myśl o tym i poczuła ogarniający ją wstyd.

Marzyła, by się go pozbyć, by zostać sama i nareszcie skończyć ze swoim chwilowym szaleństwem.

- Kate...

- Proszę cię, zostaw mnie w spokoju.

Dosłownie przebiegła ścieżkę do drzwi domu. Ręce jej drżały i nie mogła trafić kluczem do dziurki. Gdy wreszcie weszła, natychmiast zatrzasnęła drzwi za sobą i stanęła tuż za progiem nadsłuchując, kiedy Louis wreszcie odjedzie.

Gdy posłyszała oddalający się warkot samochodu, westchnęła głęboko i powoli weszła po schodach.


+++


Obudził ją męczący atak kaszlu. Gardło miała obolałe, z trudem mogła przełknąć ślinę, a oczy piekły ją niemiłosiernie. Dygotała pod kołdrą i zastanawiała się, czy lepiej zejść na dół i przyrządzić sobie jakąś miksturę, czy też nie ruszać się z łóżka, zacisnąć mocno powieki i próbować zasnąć.

W końcu zdecydowała się na to pierwsze. Trzęsło ją, gdy wstawała i gdy zdała sobie sprawę, jaka jest słaba. Poruszała się z trudem i musiała bardzo uważać, żeby się nie przewrócić.

W połowie schodów dostała takich dreszczy, że nie spadła z nich tylko dlatego, iż w ostatniej chwili zdążyła uchwycić się poręczy.

W kuchni otworzyła lodówkę i uświadomiła sobie, że jeszcze nie zabrała mleka spod drzwi. Na zewnątrz panowała zupełna cisza, taka jak zwykle przed świtem. O jakąś milę stąd Louis leży spokojnie w swoim domu. Czy myśli o niej? Czy ją wspomina?

Zabrała mleko z ganku i wróciła do kuchni.

Ciągle myślała o tym, co się ostatnio wydarzyło. Jak mogła do tego dopuścić? Jak mogła być taka szalona?

Z wielkim wysiłkiem próbowała przełknąć ślinę. Gardło miała wciąż obolałe i spuchnięte. Czuła się okropnie.

Zajrzała do lodówki i wyjęła z niej trzy cytryny.

Musi być rozsądna. Rozsądna? Gdzież się podziewał jej rozsądek, gdy sama pakowała się w niebezpieczeństwo... to znaczy mówiąc wprost - w objęcia Louisa? Dlaczego jej instynkt samozachowawczy wtedy nie zadziałał, nie zaalarmował? Dlaczego pozwolił, by zachowała się w taki sposób?

Skrzywiła się, gdy odrobina soku z wyciskanej cytryny zapiekła ją, dostawszy się do małego skaleczenia na palcu.

Czyżbym zupełnie zwariowała, krzątając się w kuchni. Była trzecia w nocy, a ona przygotowywała sobie gorącą cytrynową miksturę, która miała przynieść ulgę jej bolącemu gardłu. Rozsądek tymczasem podpowiadał jej, że powinna po prostu zacząć zażywać jakieś antybiotyki.

Gdyby miała choć odrobinę zdrowego rozsądku, toby zażyła kilka aspiryn i poszła do łóżka, modląc się, aby wydarzenia ostatniego wieczoru na zawsze zniknęły z jej pamięci. No, i oczywiście, z pamięci Louisa.

Westchnęła głęboko, zdając sobie sprawę, że jej życzenie jest niemożliwe do spełnienia. Mogła jedynie mieć nadzieję, że Louis, który podobnie jak ona musiał zastanowić się nad tym, co zaszło, przybierze podobną postawę i postara się unikać dalszych spotkań.

Wymieszała dobrze miksturę i usiadła w fotelu, popijając ją małymi łykami.

Zastanawiała się nad sobą i doszła do wniosku, że najbardziej ją dotknęło to, iż była zbyt pewna siebie. Żyła dotychczas w przekonaniu, że jest zupełnie bezpieczna, gdyż wszystkie jej młodzieńcze uniesienia nie mają obecnie żadnego znaczenia. Myślała, że nawet dawne przykrości stały się po prostu wspomnieniem, i że Louis nigdy już nie będzie mógł jej urazić.

I pomyśleć, że wystarczyło zaledwie kilka sekund, by wszystko to runęło w gruzy. Kilka sekund... jakiś dotyk dłoni... pocałunek... ciepło jego ciała...

Krzyknęła z bólu, gdy trochę gorącego płynu wylało się z kubka.

Dopiero teraz zauważyła, że cała dygocze jak w febrze.

Muszę wrócić do łóżka, postanowiła. Dopiła resztę napoju, trzymając kubek oburącz, i poszła na górę.

Długo leżała na łóżku, nie mogąc zasnąć. Gdy tylko zamykała oczy, zaraz pojawiał się przed nią Louis. I to nie ten z jej dziewczęcych marzeń, ale ten nowy, dojrzały i znacznie bardzie zakłócający jej spokój - ten, którego pocałunki nie były już wytworem dziecięcej wyobraźni, ale rzeczywistością.



________________________

Wróciłam! Jestem co prawda wykończona fizycznie, jak i psychicznie po tej wycieczce, ale najważniejsze, że ją zaliczyłam teraz tylko czekać na jaką ocenę.

Boy from the past /L.T ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz