Rozdział 2

2.1K 98 22
                                    

Dopiero teraz, gdy wyrywam się z otępienia a cała akcja jest doprowadzona do końca, moje myśli biegną do Grace. Mieszka kilkanaście minut drogi od mojego domu w małym mieszkanku. Jest poukładana i ma dobre serce lecz charakterku diablicy nie można jej odmówić. Pracuje jako redaktor naczelny w jednej z popularniejszych gazet w mieście. Myśli że jestem na wyjeździe służbowym i pracuję przy kontroli sieci wszystkich naszych hoteli. Zastanawiam się jak powiem jej prawdę kim jestem i czym się zajmuję. To pojebane. Przez pół roku ją okłamuję a gdy dowie się prawdy z pewnością mnie znienawidzi. Wychodzę spod ciepłego strumienia i owijam się ręcznikiem. Ubieram czyste rzeczy które zawsze mam w swojej sypialni w razie gdybym musiał tutaj zostać.
- Cześć piękna - rzucam standardowym tekstem gdy Grace odbiera telefon.
- Nie próbuj mnie udobruchać komplementami. Miałeś być wczoraj i nie dałeś żadnego znaku życia - uśmiecham się sam do siebie na dźwięk jej stanowczego głosu.
- Wyjazd się przedłużył. Tęskniłaś? - pytam zmieniając temat.
- Telefony nie istnieją w alternatywnej rzeczywistości w której zawsze znikasz? - jeśli zaraz nie przestaniesz to przyjadę do ciebie i złoję ci tyłek - grożę lecz bardziej żartem niż serio.
- Czekam Sir - śmieje się do słuchawki a na ten dźwięk serce mi rośnie. Chyba ją kocham - Tęskniłam - odpowiada na wcześniejsze pytanie.
- Ja też. Przyjadę po południu - żegnam się i kończę rozmowę, odkładając telefon na łóżko. Schodzę na dół i rozkładam się na kanapie.
- Jak się masz bracie? - Uśmiecham się lekko na dźwięk słowa "brat". Emma siada obok i kładzie głowę na moim ramieniu. Traktuję ją jak siostrę, jest rodziną i oddałbym za nią życie.
- Odkąd nie mam na sobie niczyjej krwi to dużo lepiej - widzę że znów lekko się krzywi. Kobiety i ich wstręt do krwi, czy to jest jakoś genetycznie uwarunkowane? - Gdzie Derek? - pytam gdy nie dostrzegam go w pobliżu. Gdy jest w domu nie odstępuje Emmy na krok, są jak papużki nierozłączki.
- Pojechał do portu - tłumaczy wzdychając.
- Jakiś problem? - marszczę brwi zastanawiając się czy mogło coś pójść nie tak.
- Chyba nie
- Co się dzieje Em? - unoszę jej żuchwę spoglądając w oczy.
- Nic. Po prostu chyba co pół roku potrzebuję urlopu bo nuży mnie to co dzieje się w okół a jednocześnie boję się o nasze życie. Niebezpieczne jest to w co się bawicie, wiecie o tym? - śmieję się gardłowo na dźwięk tych słów i spoglądam przed siebie.
- Siostro - zaczynam - Nasza rodzina zajmuje się tym od wieków, to nasze dziedzictwo i przeznaczenie. Wiemy że to niebezpieczne ale staramy się patrzeć na korzyści z tego płynące. Władza, pieniądze nie płyną znikąd. Jeśli my zarabiamy inwestujemy oraz pomagamy innym. Wiesz o tym, że postanowiliśmy wybudować z Derekiem szpital dla dzieci? Jesteśmy źli do szpiku kości, zabijamy jeśli tego wymaga sytuacja ale potrafimy też pomagać.
- Nie wiedziałam.
- Kilka tygodni temu wpadliśmy na ten pomysł, gdy opróżnialiśmy drugą butelkę Macallana - udaje mi się ją rozbawić a ona zaczyna chichotać.
- To się nie zmieni prawda? - doskonale wiem o co pyta. Nie mogę jej okłamać.
- Myślę że nie. Derek i tak z wielu rzeczy już zrezygnował - tłumaczę spokojnie a ona jedynie kiwa głową. Myślę że to kwestia czasu aż zaakceptuje to, z czym będzie się musiała mierzyć każdego dnia. Byciem kobietą Capo. Rozmawiamy aż do momentu w którym Derek wchodzi do domu.
- Bo zrobię się zazdrosny - oboje prychamy nawet nie komentując tej idiotycznej wypowiedzi. To co mnie łączy z Emmą to silna więź utworzona bardzo dawno temu, kiedy to pierwszy raz ze mną chwilowo zamieszkała. Jest kobietą mojego brata i nigdy nie pomyślałabym o niej w tej sposób. Zresztą mam świadomość że Derek obciąłby mi penisa gdybym się na takie coś odważył.
- Jakieś problemy z dostawami? - muszę wszystko wiedzieć, więc całe swoje życie jestem w pracy.
- Ostatnio coraz więcej kontenerów nie zostaje dostarczona. Giną i nie można ich w żaden sposób namierzyć - opada na fotel naprzeciw nas i przeciera oczy.
- Których?
- Z bananami - odpowiada od razu.
- Trzeba zmienić formułę, niech pakują je teraz w wiaderka i zalewają sosami do dań - Przedstawiam swój pomysł lecz i tak wiem, że Derek się zgodzi. Ufa mi - Zobaczymy czy to pomoże.
- W porządku ale uważam że problem leży na linii oznaczeń kontenerów i tego do kogo trafiają. Jest miliony innych z bananami, dlaczego akurat nasze? - przez chwilę analizuję to co powiedział i dochodzę do wniosku że ma rację.
-  W takim razie otworzę jeszcze jedną firmę fasadową i tym razem zamówienie przejdzie przez nią - Derek kiwa głową na znak zgody i wstaje rozlać drinki. Podaje mi szklankę z bursztynowym płynem, którą od razu przechylam, wlewając całą zawartość do gardła.
- Też chcę - Emma mnie zaskakuje ale nie tylko mnie. Derek również unosi wysoko brwi jednak nic nie mówi. Em nigdy nie pije whisky. Derek bierze kolejną szklankę i wlewa alkohol po czym jej podaje. Oboje się jej przyglądamy przez co wzrusza ramionami - No co? - wypija całość czym kolejny raz wprawia nas w osłupienie. Żaden z nas tego nie komentuje.
- Miło się rozmawia ale muszę iść - całuję Emmę w czoło i klepię brata po plecach.
- Kiedy jej powiesz? - Derek naprawdę potrafi popsuć mi humor. Zwykle jestem wesoły ale teraz posępnieję i przestaję się uśmiechać.
- Sam nie wiem - oboje spoglądając na siebie a następnie na mnie.
- Paul, jeśli cię kocha zaakceptuje to..
- Tak jak Emma to zaakceptowała? Porwałeś ją i zamknąłeś tutaj - przerywam mu, niepotrzebnie się denerwując. Na Dereku żadne słowa nie robią wrażenia, jest jak głaz niezdolny do żadnych odruchów.
- Kiedy nie wie, jest w gorszym niebezpieczeństwie niż gdyby wiedziała - siada obok Em i przyciąga ją do siebie. Wiem że ma rację ale jak mogę powiedzieć jej prawdę wiedząc że wtedy na pewno ją stracę. Skinieniem głowy potwierdzam że wiem i wychodzę z domu. Mój samochód stoi na podjeździe, od razu do niego wsiadam i z piskiem opon ruszam. Po drodzę do swojego mieszkania rezerwuję stolik w restauracji. Po kilkunastu minutach jestem już w klubie, gdzie obsługa przygotowuje lokal na wieczór.
- Cześć szefie - Anika, nowa barmanka wita się ze mną z szerokim uśmiechem na ustach. Macham jej i kieruję się od razu na górę, w nie najlepszym humorze. Kiedy poznałem Grace ponad pół roku temu nie sądziłem że tak długo zabawi w moim życiu. 27 letnia kobieta z początku nie wydawała się interesująca lecz z biegiem czasu coraz bardziej mnie do niej ciągnęło. Mam 30 lat, teoretycznie powinienem mieć już żonę, lecz czy życie które wybrałem pozwoli mi na to? Idę do garderoby, zrzucając po drodze ciuchy. Zakładam białą koszulę i czarne spodnie a na palec złoty sygnet który dostałem od ojca. Mój brat ma identyczny ale nie często go nosi. Do tej pory czuje żal do niego że nasze dzieciństwo wyglądało tak a nie inaczej. Kiedy jestem gotowy, wychodzę postanawiając pojechać do Grace wcześniej.

Blood Hunter - Seria The Blood Chronicles Tom 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz