Rozdział 11

977 71 15
                                    

Grace śpi na kanapie w salonie, nie miała na tyle odwagi żeby położyć się w moim łóżku. Ciało ma przykryte lekkim kocem, który zsunął się, odsłaniając jej jedną z piersi. Przyglądam się jej chwilę ale gdy robię kilka kroków w stronę sypialni, budzi się i podnosi zdezorientowana. Przeciera zaspane oczy i spogląda na mnie.
- Długo cię nie było - w jej głosie tli się złość zmieszana z irytacją. Zapewne nie odpowiada jej to że musiała sama siedzieć cały dzień.
- Tęskniłaś? - Nie jestem opryskliwy ale też nie brzmię sympatycznie.
- Stąd czuję zapach seksu - jej komentarz wywołuje niechciany uśmiech na mojej twarzy, lecz bardziej bezczelny niż miły.
Wiem że pachnę przeróżnymi świecami, które ciągle palą się w klubie dla podtrzymania intymnej i naelektryzowanej atmosfery. Nie odpowiadam, zostawiam ją w niewiedzy i wchodzę do sypialni. Zastanawiam się przez chwilę czy jej nie zawołać ale dochodzę do wniosku, że nie chcę żeby dziś ze mną spała. Wciąż widzę jak zabija mnie, stojąc przy wejściu do salonu a tym samym wszystko co było między nami.
Nieokiełznany ból ogarnia moje serce a umysł spowija mrok, dręczę się tak zanim nie zasnę.
Rankiem zamiast promieni słonecznych wpadających do sypialni, budzi mnie łomot. Zrywam się od razu, sięgając po cokolwiek co mam pod ręką - niestety tym czymś nie jest broń którą musiałem schować do sejfu.
Grace prostuje się i klnie cicho, nie do końca zdając sobie sprawę, że mnie obudziła. Stoi odwrócona do mnie plecami, ubrana w moją koszulkę i chyba bije się z myślami czy pozbierać rzeczy z pudełka, które wypadło z szafy gdy w niej grzebała.
- Co ty tutaj robisz? - na dźwięk mojego głosu podskakuje i łapie się za klatkę piersiową. Wiem że mam surowy wyraz twarzy ale na samo jej nieposłuszeństwo zaczyna już we mnie wrzeć.
- Przepraszam.. Ja.. - skubie zębami dolną wargę - Było mi zimno - podnosi na mnie duże oczy i przez chwilę coś w nich błyska, jednak zbyt krótko żebym przypomniał sobie ich dawny blask.
- Ściągnij - nie proszę, tylko rozkazuję, wskazując głową na to co ma na sobie. To że minął jeden dzień, nie znaczy że mi przeszło i nie jestem już zły. Złe posunięcie Mała - jestem wściekły i tak łatwo nie odpuszczę. Kiwa głową odważnie ale gdy ruszam i wolnym krokiem zaczynam do niej podchodzić, mimowolnie się kuli. Palce zaciska na krawędzi białej koszulki z krótkim rękawem, która sięga jej do połowy ud i wpatruje się we mnie. Oddech jej przyspiesza, gdy mierzę ją wzrokiem, czekając aż wykona polecenie.
Na miłość Boską, zamieniam się w Dereka.
- Dlaczego mi to robisz? - mówi z żalem w głosie - Nie poznaję Cię Paul - ostatnie słowo szepcze ledwo słyszalnie - Nie jesteś taki przecież
- Ja też myślałem, że mnie nie będziesz chciała zabić a jednak. Oboje byliśmy w błędzie - wzruszam ramionami choć gula w gardle mi rośnie a żeby ponownie się odezwać muszę przełknąć gorycz - Ściągaj, więcej nie powtórzę - mój twardy ton rozbrzmiewa w pomieszczeniu.
- Nie ma mowy! - unosi się - Nie oddam ci tego, jedynej rzeczy która mi została. Nie masz prawa Paul - łapię za krawędź materiału i ciągnę, rozrywając go na pół. Gdy zrzucam go na ziemię, Grace patrzy w to miejsce.
- Jedynym prawem jestem tutaj ja - warczę ostro - A teraz nic ci już nie zostało - mierzymy się wzrokiem ale nagle mnie zaskakuje. Odwraca się i wyciąga kolejną koszulkę, którą w okamgnieniu na siebie zakłada. Wkurwia mnie niemiłosiernie i muszę się kontrolować żeby nie zrobić czegoś, czego sam sobie nie będę w stanie wybaczyć. Gdy robię krok i znów chcę ją z niej zerwać, tym razem stawia opór. Syczy gdy łapię ją za nadgarstek ale nie puszczam. Rozrywam materiał a strzępy rzucam do poprzednich.
- Dobrze - zasłania się ale już rękami - Porozmawiajmy więc - oczy jej się szklą ale z całych sił stara się nie rozpłakać.
- Nie jestem gotowy - przełykam żółć i odsuwam z myśli obraz który odtwarzam raz po raz. Staram się zignorować ból jaki mi przy tym towarzyszy ale nie jest to proste - Jeśli wrócę a ty będziesz ubrana to zwiążę cię. Myślisz że nie może być nic gorszego od tego co teraz? Mylisz się - odwracam się i wychodzę zabierając ubrania. W łazience jestem dosłownie pięć minut po czym zostawiam ją samą i zamykam drzwi na klucz.
Muszę załatwić sprawę z pracą Grace, żeby nikt nie zaczął nic węszyć. Roczne zwolnienie od lekarza wydaje się być odpowiednim rozwiązaniem. Nie popsuje jej to kariery i pozwoli utrzymać stanowisko jeśli kiedykolwiek wróci do pracy. Nie jestem aż takim potworem żeby zniszczyć jej całe życie. Cóż za ironia, mówię to ja, który zabrał ją i oderwał od wszystkiego. Jednak pół winy leży po stronie Grace. Chciała znać prawdę a ja myślałem że mnie kocha i zaufałem jej na tyle żeby cokolwiek zdradzić, łudząc się przy tym że to zaakceptuje. Nic bardziej mylnego.
Jeśli po roku nadal będzie mnie nienawidziła tak samo jak teraz, nie będę mógł pozwolić jej odejść a tym samym wydać siebie, brata i wszystkich naszych policji.
Co wtedy zrobię? Zabiję ją czy będę dalej przetrzymywał?
Przecież to nie ma żadnego sensu.
Wiem, że musimy porozmawiać ale na tę chwilę nie jestem w stanie, a jeśli mogę odłożyć tę rozmowę to dlaczego nie?
Cały dzień ciągnie się niemiłosiernie a gdy wracam o dwudziestej pierwszej do siebie, zanim wyjdę na górę, zatrzymuję się przy barze i proszę Anikę o drinka.

GRACE
Siedzę sama w cholernym salonie Paula McCrasa sama nie wiedząc czy bardziej nienawidzę siebie czy jego.
Nie wiem co dalej zamierza, ale nie chcę brać w tym udziału. Jak mogłam dać tak się omamić? Uwierzyć że jest dobry, czuły i troskliwy. Udawał, wszystko udawał a dopiero teraz widzę jego prawdziwe oblicze.
Diabeł wcielony bez skrupułów, który wywołuje w moim umyśle spustoszenie i sieje zamęt. Przeraża mnie, boję się go, choć staram się patrzeć pełnymi odwagi oczami i nie zdradzać swojego strachu. Jestem tutaj, zamknął mnie i chwilowo ma przewagę ale nigdy nie zabierze mi moich myśli, moich wyobrażeń i moich snów. Te rzeczy zawsze będą moje, i tylko moje.
Gdy powiedział mi kim jest, miałam ochotę się roześmiać lecz szybko pojawiła się złość że kłamie. Kolejne kłamstwa i kolejne. Ależ ja byłam głupia! Czułam że coś jest nie tak, a i tak brnęłam w to, chcąc poznać prawdę. I co mi z tego przyszło? Jestem zakładniczką mafii.
Próbowałam go zastrzelić choć nie wiem co we mnie wstąpiło. Byłam przerażona, że jeden z ludzi którzy zawsze budzili we mnie odrazę, stoi obok. Boże! Gdy pomyślę że byliśmy razem tyle czasu, że być może wracał do mnie z polowania uprzednio zmywając z siebie czyjąś krew, to mam ochotę zwymiotować. Nie wiem już co mam czuć i myśleć. Paul nie jest dobrym człowiekiem a ja muszę przetrwać.

Blood Hunter - Seria The Blood Chronicles Tom 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz