Rozdział 16

1.1K 87 79
                                    

Kiedy się budzę, Grace już nie śpi. Wpatruje się we mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy i milczy. Mam wrażenie że zaraz usłyszę coś, co mnie zdenerwuje ale czekam. Wczoraj obiecałem sobie cierpliwość i postaram się ze wszystkich sił nie złamać postanowienia.
- Dlaczego leżę z Tobą w łóżku? - Jej ton pozostawia wiele do życzenia a zacięta mina mówi mi, że nie podoba jej się że ją przeniosłem.
- Zastałem Cię tutaj, gdy wróciłem - wzruszam ramionami - Następnym razem każę Ci pójść do salonu jeśli chcesz - uśmiecham się delikatnie i przenoszę na nią wzrok.
- Nie wciskaj mi kitu Paul - zakłada ręce na piersi - Nie byłam aż tak pijana żeby tego nie pamiętać.
- A jednak - unoszę brwi nie dając za wygraną. Lubię się z nią droczyć, sprawia mi to radość gdy patrzę jak się dąsa. Gdy próbuje wstać, przyciągam ją do siebie a ona opada na moją klatkę piersiową. Gdy czuję jej zapach oraz ciepło jej ciała, mam nieodpartą ochotę ją pocałować. Przez dłuższą chwilę walczę ze sobą ale szybko się poddaję. Moje usta przylegają do jej miękkich i pełnych ust, delikatnie ale stanowczo. Gdy nie protestuje, pogłębiam pocałunek a mój język wdziera się do wnętrza. Brakowało mi jej, brakowało mi tego dlatego staję się bardziej natarczywy lecz Grace zdaje się to nie przeszkadzać. W końcu zmuszam się i odrywam od niej, nabierając powietrza. Milczę, spoglądając jej w oczy, próbując nie zwracać uwagi na siniaki żeby znów nie wpaść w szał.
- Myślisz, że mnie pocałujesz i nagle wszystko będzie tak jak kiedyś? Jesteś tym kim jesteś i nic tego nie zmieni - wstrzymuję oddech i odwracam wzrok a następnie ściągam ją z siebie i wstaję. Zdąża złapać mnie za dłoń - Ale.. - mówi lecz jej przerywam.
- Ale co? - rozdzielam nasze palce i staję wyprostowany nad nią. Nie wie, że bardzo utrudnia mi wypełnienie postanowienia.
- Ale to nie znaczy, że nie możemy zacząć od początku - kończy i klęka na łóżku.
- Co masz na myśli? - dopytuję nauczony doświadczeniem. Jedna z wielu zasad - Nie domyślaj się co ktoś miał na myśli. Niech sam to powie.
Wpatruję się w nią, nie zmierzam się odzywać i ułatwiać jej tego. To czy zechce zacząć od nowa czy nie, musi być tylko i wyłącznie jej decyzją.
- Przepraszam za to co zrobiłam - opuszcza wzrok i łapie palcami czarną satynę.
- A konkretniej? - wyduszę to z niej choćby nie wiem co. Przełykam żółć, która zbiera mi się w gardle na wspomnienie tego zdarzenia i odruchowo spoglądam w tamtą stronę. Gdyby nie moja ostrożność w nie zostawianiu naładowanego gnata, już bym nie żył.
- Przepraszam za to że, chciałam cię postrzelić tamtego dnia. Mój strach to nie żadna wymówka. Byłam w szoku - robi pauzę i zastanawia się przez moment aż w końcu podnosi na mnie zaszklone oczy - Ale nigdy nie zrobiłeś mi krzywdy więc nie powinnam była tak reagować.
- Wybaczę Ci tylko wtedy, gdy ty wybaczysz mnie że najpierw ukrywałem przed Tobą prawdę a później zabrałem cię wbrew Twojej woli - siadam na łóżku i łapię Grace za rękę.
- Wybaczę - kiwa głową i uśmiecha się lekko ale zaraz znów smutnieje.
- Co się stało?
- Od prawie dwóch tygodni nie byłam na zewnątrz. Wiem że mi nie ufasz ale proszę, chodźmy chociaż na spacer - nie odpowiadam od razu. Przechodzi mi przez myśl że zamierza mnie nabrać a gdy tylko wyjdziemy ucieknie jak najdalej jednak po chwili namysłu postanawiam się zgodzić. W końcu mieliśmy zacząć od początku a moja nieufność może wszystko skończyć nim zdążyło się zacząć.
Nie jestem jednak głupi i gdy po śniadaniu wychodzimy, biorę ze sobą czterech ludzi, którzy pomogą mi dopilnować żeby Grace nie wywinęła żadnego numeru. Gdyby uciekła, to byłby nasz koniec. Spacerujemy w parku ale nie mogę się odprężyć. Grace non stop ogląda się w okół siebie jakby szukała drogi ucieczki lub kogoś kto jej pomoże. Chłopaki nie rzucają się w oczy, nie wiem nawet czy ich zauważyła. W końcu siadamy w odległej części parku, na ławce. Otacza nas bujna roślinność a ciepły wiatr otula zmysły. Próbuję się rozluźnić a gdy już prawie mi to wychodzi, Grace nagle wstaje i podbiega do chłopaka, który idzie ścieżką. Jest zdezorientowany i spogląda to na mnie to na Grace a gdy pojawia się ochrona, wytrzeszcza oczy. Siedzę i udaję spokojnego ale krew mi wrze. Pozwalam Grace powiedzieć wszystko i uwierzyć przez moment że ktokolwiek będzie w stanie jej pomóc a następnie wstaję i podchodzę do niej. Skinieniem głowy każę zabrać chłopaka, nie możemy go wypuścić.
- Zabiłaś go - Syczę zły bardziej na siebie niż na nią. Jak mogłem uwierzyć że chciała się pogodzić? Od kiedy stałem się taki naiwny?
Zaczyna wrzeszczeć ale szybko zakrywam jej usta dłonią i podaję środek nasenny w strzykawce. Każę podstawić samochód, żeby jak najmniej osób widziało nas razem. Oddycham z ulgą gdy wjeżdżamy na parking podziemny. Z Grace na rękach wchodzę do apartamentu i kładę ją na kanapie.

Blood Hunter - Seria The Blood Chronicles Tom 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz