Rozdział 22

1K 63 10
                                    

Siedzimy wtuleni w siebie a gdy wreszcie się uspokajam i odrywam od piersi Paula, on wplata palce w moje włosy i delikatnie pieści skórę głowy.
- Już dobrze? - jego oczy przykuwają moją uwagę, przez moment błyska w nich coś, co zobaczyłam gdy pierwszy raz się spotkaliśmy. Czy w ostatnim czasie tej iskierki nie było czy może ja jej nie dostrzegałam lub nie chciałam zobaczyć.
- Tak, przepraszam że zareagowałam w ten sposób.
- Dlaczego? - Paul jest dociekliwy, zawsze był. Waham się, nie wiedząc co powiedzieć. Prawda jest taka, że wszystko po trochu mnie przeraża z Derekiem na czele. Czy zostanę tutaj już do końca życia? To albo śmierć.. Chyba dali mi to do zrozumienia już dawno.
Wzruszam ramionami gdy nie decyduję się na żadną odpowiedź lecz Paul mnie ponagla. Wiem, że nie odpuści a na wymyślanie kłamstw nie mam ani siły ani ochoty.
- Po prostu boję się Paul. Przerażasz mnie i ty i Derek.
- Co zrobił?! - marszczy brwi, próbując utrzymać nerwy na wodzy ale widzę że się spina w oczekiwaniu na odpowiedź.
- Nic. Dał mi do zrozumienia, że jeśli się nie dostosuję i zrobię coś co mu się nie spodoba to - tutaj urywam i nie kończę zdania.
- To co?
- To mnie zabije - wzdycham i kładę się na łóżku. Gdy patrzę w sufit, Paul zawisa nade mną.
- Nie musisz się go obawiać Grace. Wie że jeśli Ci coś zrobi, to wypowie mi wojnę - skinieniem głowy potwierdzam że rozumiem. Nie mam ochoty dłużej o tym rozmawiać. Gdy nie wiesz ile jeszcze czasu ci pozostało, wyjątkowo głupim wydaje się być marnowanie go na  zamartwianie się.
- Chciałabym pojechać na jakąś wyspę.
- Nie ma sprawy - Paul całuje mnie w czubek nosa - Daj mi dwa dni na zorganizowanie czegoś - kiwam głową, ciesząc się że wreszcie zobaczę coś więcej niż luksusowy apartament Paula - Chodźmy spać - uśmiecha się gdy ziewam a następnie całuje mnie w usta - Wskakuj pod kołdrę - klepie mnie w tyłek gdy się podnoszę na co piszczę zaskoczona. Za plecami słyszę cichy śmiech a gdy się odwracam jego już nie ma. Jak to jest możliwe, że ten człowiek potrafi się przemieszczać bezszelestnie jak kot. Po kilku minutach wychodzi z łazienki i kładzie się, przyciągając mnie do siebie.

PAUL
Ranek nadchodzi zdecydowanie za szybko. Dawno tak dobrze się nie wyspałem. Zastanawiam się czy to zasługa tego że spałem z Grace czy może tego że byłem zmęczony.
Wstaję ostrożnie żeby nie obudzić dziewczyny śpiącej w moim łóżku. Gdy się prostuję przez chwilę patrzę na nią. Jest przepiękna. Wcięcie w talii, długie włosy i ta delikatna, miękka skóra. Jest drobna i tak idealnie do mnie pasująca. Gdy przechodzę do salonu i wyciągam telefon, decyduję że polecimy na Malediwy. Rozmawiam z Jacobem, któremu każę zarezerwować nocleg oraz wszystkie inne potrzebne rzeczy. Nie lubię tego robić a gdy nie muszę to dlaczego miałbym?
- Ile osób mam zabrać? - wiedziałem że zapyta. Jacob to mój najlepszy człowiek, nigdy mnie nie zawiódł, zawsze jest na czas i zawsze wszystko załatwi. Nie wiem ilu chłopaków wziąć ze sobą, chciałbym żebyśmy byli sami ale nie jest to możliwe. Bezpieczeństwo przede wszystkim w szczególności w obecnym czasie. Nie jestem też pewny co zrobi Grace, czy nie będzie chciała znów uciec. Byłbym głupi gdybym o tym nie pomyślał.
- Powiedzmy, że z nami poleci pięciu łącznie z Tobą. Drugim lotem niech będzie jeszcze dziesięciu - Grace nie musi wiedzieć że tyle ochrony będzie z nami. Gdy zechcę żeby byli niewidzialni to będą.
- Robi się szefie
- Chcę być tam za dwa dni, cena nie gra roli - rozłączam się w tym samym momencie w którym Grace wchodzi do pieszczenia. Przeciąga się i nadal zaspana siada na kanapie.
- Pakuj się bo pojutrze wylatujemy.
- Ale jak to, już? Nie mam ze sobą dokumentów nie wspinając już o podstawowych rzeczach, nie wziąłeś wszystkiego z mojego mieszkania.
- Dokumenty nie są ci potrzebne a wszystkie rzeczy kupimy dzisiaj.
- W porządku - kiwa głową i przeciąga się ponownie. Gdy idzie do łazienki wziąć prysznic, ja korzystając z okazji zamawiam śniadanie z restauracji niedaleko. Nie chce mi się nic gotować więc wydaje się to idealnym rozwiązaniem.
Została mi jeszcze jedna rzecz do zrobienia. Wyciągam telefon i wybieram numer do Tanii - to opiekunka Iwo z którą pojechał na wakacje gdy to całe gówno się zaczęło.
- Dzień dobry Panie McCras - wita się ze mną nieco zbyt formalnie jak na siebie.
- Jak się ma Iwo?
- Jest zadowolony, podoba mu się tutaj - wzdycham a w słuchawce zapada cisza - Coś się stało?
- Nie, ale czy mogłaby Pani przedłużyć ten wyjazd o tydzień? Muszę załatwić jeszcze kilka spraw. Wiem że beznadziejny ze mnie ojciec - słyszę cichy śmiech w słuchawce a następnie kobieta znów się odzywa.
- To że ma Pan gorący okres w.. pracy - robi pauzę przed ostatnim wyrazem - Nie oznacza że jest Pan beznadziejny w roli ojca. Iwo to dziecko, lepiej żeby za wcześnie nie dowiedział się jak to wygląda - Tania ma świadomość dla kogo pracuje i kim jestem jednak nigdy nie mówi tego na głos, nigdy nie dopytuje i nie ocenia.
- Dziękuję, skorzystaj z karty płatniczej którą Ci dałem - odkładam słuchawkę i wchodzę do łazienki a następnie zrzucam z siebie ubrania i dołączam do Grace.
- Kobieto - sięgam do kurka z wodą i zmieniam strumień na chłodniejszy - Chcesz żebym się poparzył? - oboje wybuchamy śmiechem.
- To ty tutaj wlazłeś bez pozwolenia, więc się dostosuj - stoi odwrócona do mnie plecami. Czuję zapach waniliowego żelu pod prysznic lecz nawet on nie jest w stanie stłumić słodkiego zapachu Grace oraz cudownego smaku jej skóry. Składam pocałunki na jej szyi, powoli schodząc coraz niżej aż docieram do barku.
Słyszę że cicho wzdycha lecz gdy popycham ją na marmurowe płytki, wstrzymuje oddech. Obracam ją przodem do siebie, chłonąc widok który jestem w stanie dojrzeć przez kłęby pary unoszące się w kabinie.
- Opleć mnie nogami - warczę gdy unoszę ją z podłoża. Kutas mi twardnieje gdy bez zastanowienia robi to co jej każę. Moja mała, posłuszna dziewczynka. Nie potrzebuję żadnej rozgrzewki ponieważ jestem już twardy jak skała. Zanim wejdę w nią, spoglądam jej w oczy, w których czai się pożądanie. Jej ciało jest napięte w oczekiwaniu a wargi rozchylone. Wbijam się w nią, gdy atakuję jej usta zachłannym pocałunkiem. Gdy ucieka z nich jęk, przyspieszam i odsuwam się. Uwielbiam patrzeć jakie ma pełne, nabrzmiałe i różowe usta od pocałunków. Językiem drażnię sutki, które robią się twarde jak kamyczki a Grace głośno jęczy. Przysięgam że mógłbym słuchać tego non stop.
- Paul, zaraz dojdę - Jęczy gdy nabijam ją na siebie mocniej.
- Jeszcze nie Mała - warczę jej do ucha, chcąc przetrzymać ten moment. Gdy czuję pierwszy skurcz zwalniam i łapię za jej piękne włosy, szarpiąc je do tyłu i dając sobie tym samym nieograniczony dostęp do szyi - Powiedziałem, że jeszcze nie - krzywi się lekko ale rozchylone usta i na wpół przymknięte powieki, dają mi znać że jej się to podoba i mogę posunąć się dalej jeśli zechcę. Jednak nie dzisiaj i nie jutro. Nadejdzie czas, że pójdziemy do klubu a Grace jedyne co zrobi to uklęknie i zapyta co może dziś dla mnie zrobić. Nie dlatego, że ją zmuszę, nic z tych rzeczy. Dlatego że sama będzie tego pragnęła najbardziej na świecie a na samą myśl będzie robiła się mokra. Tylko i wyłącznie dla mnie.
Ta myśl tak mnie nakręca że przyspieszam dwukrotnie, bezlitośnie się w nią wbijając. Gdy sam osiągam szczyt, czuję jak Grace zaciska się na moim kutasie.
Czy mogłoby być piękniej?

Blood Hunter - Seria The Blood Chronicles Tom 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz