Rozdział 4

1.2K 85 12
                                    

Przez resztę kolacji staram się skupić ale kurwa nie mogę. Jestem niemal na tysiąc procent pewny, że mamy z tym coś wspólnego a zwłoki budzą niepotrzebne pytania. Jestem odpowiedzialny za bezpieczeństwo, zawsze o wszystkim wiem, więc jakim kurwa sposobem nie dopilnowałem tej kwestii?
- Paul - cichy i przyjemny dla ucha głos mojej dziewczyny, wyrywa mnie z zadumy - Czy ty mnie słuchasz? - unosi brwi w oczekiwaniu, upijając łyk półsłodkiego wina które wybraliśmy do kolacji.
- Oczywiście
- Więc gdzie wolisz pojechać na wakacje?
- Gdzieś gdzie jest ciepło - odwzajemniam uśmiech lecz jej szybko gaśnie a w jego miejsce pojawia się wojowniczy wyraz twarzy.
- Kłamca - wymierza w moją stronę palec wskazujący - Nie pytałam o wakacje - zakłada ręce na piersi odrobinę obrażona że jej nie słucham.
- Wybacz Mała, zamyśliłem się - wzruszam ramionami i przechylam swój kieliszek, wlewając do gardła całą jego zawartość.
- Mówiłam o tym, że zamierzam śledzić każdy krok policji i pisać o tym morderstwie, ludzie muszą poznać prawdę, dowiedzieć się że w mieście są Ci którzy nie zasługują żeby tu być. Powinniśmy się ich pozbyć raz na zawsze w przeciwnym razie w Los Angeles nigdy nie będzie bezpiecznie. Mam nadzieję że ich złapią - Biorę głęboki wdech ale gdy nachodzi mnie szybka refleksja, zaczynam cały wrzeć. Według niej "Ci" nie zasługują na życie, krzywdzą innych. Przecież to my, to ja, to Derek i Emma i cała nasza organizacja aż do podrzędnych przekupionych lub zastraszonych policjantów, sędziów i polityków. Ona nie ma pojęcia jak daleko sięgają te macki ale jedno jest pewne : Grace brzydzi się nami. Nigdy nie będę mógł jej powiedzieć prawdy chyba że licząc się z tym że mnie znienawidzi i wyda.
- Skąd masz pewność że to morderstwo? I jacy "Ci"? - udaję zdziwionego albo głupiego, sam nie mogę się zdecydować.
- Proszę cię, zaginione ciało porzucone na mokradłach, ktoś spaprał robotę - w rzeczy kurwa samej - Mafia, myślę że to sprawka mafii jak każda grubsza sprawa którą zajmuje się policja - Gdyby wiedziała, że była w domu należącym do mafii, rozmawiała z ludźmi którzy zabijają na rozkaz i stała w miejscu w hollu w którym Derek zastrzelił człowieka, znienawidziłaby mnie w jednej sekundzie.
- Praca powinna cię nauczyć już, że nie wolno wysuwać pochopnych wniosków - gestem dłoni przywołuję kelnera i proszę o rachunek. Jest już późno, chcę odwieźć Grace i załatwić tą sprawę bo nie zasnę w nocy.
- Być może ale mam rację i przekonasz się jutro - wsiadamy do samochodu, zmieniając temat. Żegnam się z nią długim pocałunkiem i odjeżdżam gdy wejdzie do klatki. Kieruję się od razu do Dereka, mając nadzieję że to ja tym razem wysunąłem pochopne wnioski.
Chłopaki wpuszczają mnie na posesję ale od razu wyczuwają że nie jestem w nastroju, dlatego żaden z nich się nie odzywa. Wchodzę do domu ale nie ma nikogo na dole więc wybieram numer brata i każę mu zejść na dół. Nie chcę jazdy o to, że wszedłem do jego skrzydła ponieważ ma na tym punkcie obsesję. Po pięciu minutach schodzi razem z Emmą i usadawiają się na kanapie naprzeciw mnie. Patrzą na mnie wyczekująco ale ja cały czas myślę o Grace i o obrzydzeniu jakie wyczułem gdy mówiła o Mafii.
- O co chodzi, przerwałeś nam coś ważnego - Przerwałem im pieprzenie. Wywracam oczami i skupiam wzrok.
- Znaleźli ciało na mokradłach
- Czyje?
- Nie wiadomo, pewnie jutro podadzą w wiadomościach - Derek wzrusza ramionami, czasem zadziwia mnie jego beztroskość. On działa gdy coś się dzieje a teraz nie widzi potrzeby.
- Jakie jest prawdopodobieństwo że mieliśmy z tym coś wspólnego? - pytam wyraźnie poirytowany.
- Stu procentowe - robi pauzę, zastanawiając się nad czymś - Ale raczej ciężko będzie im cokolwiek zidentyfikować.
- Tego nie wiesz - przenoszę wzrok na Em, która wyraźnie się denerwuje. Nie powinna tu być i tego przeżywać a ja chciałem w to wszystko wciągnąć Grace. To my wybraliśmy takie życie nie one - Zawołaj wszystkich - przez chwilę patrzy na mnie pytająco ale w końcu wzdycha, wstaje i wychodzi przed dom każąc się zebrać wszystkim, którzy są na miejscu. Wie, że nie odpuszczę, traktuję pracę poważnie i nie wyjdę póki czegoś się nie dowiem. W ciągu dziesięciu minut, ogromny salon zostaje  zapełniony. Czasem zapominam jak wielu nas jest. Derek wystawia rękę i siada, mówiąc tym samym że są moi.
- Którzy wyrzucili jakiekolwiek ciało na mokradła? - pytanie jest proste, odpowiedź też powinna taka być. Mogą się bać ale i tak dowiem się prawdy. My tak nie działamy, trzeba całkowicie pozbyć się wszelkich dowodów a to nie oznacza wyrzucania ich na pieprzone mokradła.
Po chwili przed szereg występuje trzech więc resztę odsyłam gestem głowy. Dwóch z nich znam bardzo dobrze, trzeci z pewnością nie jest z nami od lat. Alek jest leniwy ale nigdy nie popełnił takiego błędu, jest dowodzącym daną grupą gdyż jest najstarszy stażem. To od niego w tamtej chwili zależało co zrobią ze zwłokami.
- Dlaczego tam? - podchodzę do niego, skupiając całą swoją uwagę. Jestem zmęczony ale to nie może zaczekać do jutra.
- To wydawało się dobre miejsce - Czuję jego strach, gdy mierzę go wzrokiem.
- Czy kiedyś jeszcze coś podobnego zrobiłeś? - Wolałbym wiedzieć jeśli zaraz wyłowią kolejne zwłoki.
- Nie
- Co ci strzeliło do głowy? Zabrakło kwasu i beczki jak zwykle? - teraz już wybucham ale nikt mi nie przerywa. Nie są przyzwyczajeni do tej strony mojego charakteru. To zwykle mój brat daje się ponieść emocjom, jest wybuchowy i wymachuje bronią, grożąc śmiercią. Ja natomiast jestem jego przeciwieństwem, choć teraz nie mogę nad sobą zapanować. A może nie denerwuje mnie to co myślę, tylko niemożność powiedzenia Grace prawdy? - Wyłowili ciało z jebanych bagien. Jest ciało, są pytania i śledztwo, myślisz że kto pójdzie siedzieć jak się czegoś dokopią? - Chłopaki doskonale wiedzą że za takie błędy się płaci, w przypadku policji na karku to winni są kozłami ofiarnymi i słusznie - Wytłumacz się - rozkazuję autorytarnym tonem, przygniatając go zimnym spojrzeniem. Zaczyna opowiadać, że to jego wina i po przemyśleniu postanowił zmienić z góry ustalone reguły postępowania i tak dalej, i tak kurwa dalej. Siadam na brzegu kanapy i wsłuchuję się w to co mówi - Czyje to było ciało?
- Tego policjanta - spoglądam na Dereka, który się spina. Jestem pewien że gniew zaczyna wrzeć w jego żyłach na wspomnienie Grassa i gdyby mógł chciałby go zabić jeszcze raz na milion różnych sposobów.
- Mieliście załatwić sprawę - mój brat wstaje i podchodzi unosząc wysoko głowę. Widzę jak chłopaki się spinają, Derek jest nieobliczalny gdy się wkurzy - Wiecie jak należycie to zrobić, powinienem was zabić!
- Teraz mamy problem. Jeszcze nigdy nie znaleźli ciała, to dużo komplikuje - odzywam się ponownie stając ramię w ramię z bratem - zaczną się interesować czy miał wrogów, czy ktoś mu groził, jaka była ostatnia sprawa, którą się zajmował - łapię się za bolącą głowę i spoglądam przez ramię na Emmę. Wiem co teraz się wydarzy, nie chcę żeby to oglądała.
- Emmo, idź do pokoju i zaczekaj na mnie - Derek mówi do niej ale patrzy na Aleka.

Blood Hunter - Seria The Blood Chronicles Tom 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz