Rozdział 25

697 51 16
                                    

- Męczy mnie to pieprznie. Dlaczego usilnie starasz się udowodnić, że jestem inny, lepszy? - unosi brwi i zagryza zęby - Uważasz że jestem lepszy od Dereka? Łagodniejszy? Że mam dobre serce? - Pyta odszukując moje spojrzenie.
- Tak, tak właśnie uważam - Po tych słowach zaczyna się śmiać. Nie jest to lekki śmiech, ten z rodzaju których relaksował mnie lub ten cwaniacki typowy dla nich obu. Ten jest wrogi, ostry i przejmujący do tego stopnia, że mimo gorącej wody zaczynam odczuwać ciarki na ciele.
- W takim razie naprawdę mało o mnie wiesz. Chcesz się przekonać, mam pokazać kim jestem? - Jednym silnym szarpnięciem obraca mnie tyłem do siebie i przygniata do ściany jacuzii. Mam wrażenie że zmiażdży mi żebra ale dopóki mogę oddychać ignoruję ból.
- Wiem kim jesteś. Dokładnie tym mężczyzną, którego poznałam, łagodnym i miłym. Taki właśnie jesteś! Tylko nie wiedzieć czemu wmawiasz sobie inaczej - Czuję jak szybko bije mu serce, czuję że mięśnie mu drżą, starając się powstrzymać swoje zwierzęce odruchy.
- To ty wmawiasz sobie coś co nie istnieje. Chcesz mnie zmienić, chcesz żebym się zmienił dla Ciebie lecz to nie możliwe. Nigdy nie zostawię tego, nigdy nie zostawię Dereka! - Jest naprawdę zły a mój żołądek z nerwów zaczyna zaciskać się w supeł - Nie oczekuj ode mnie niemożliwego. Musisz zaakceptować wszystko takim jakim jest - Te słowa mnie jednocześnie ranią i rozjuszają. Z całą siłą którą zbieram w sobie odpycham Paula od siebie i odwracając się zaczynam okładać go ciosami.
- Co mam zaakceptować ty pieprzony dupku? Że mnie porwałeś i trzymasz jak zabaweczkę robiąc co ci się żywnie podoba? A może to, że nigdy mnie nie wypuścisz bo inaczej będę wąchała kwiatki od spodu? - Uderzam w niego na oślep a woda rozpryskuje się w okół zamazując mi obraz - A może to że Twój braciszek poniewiera mną jak szmacianą lalką w piwnicy? - Czuję jak się spina i mobilizuje wszystkie mięśnie po czym mnie obezwładnia. Płaczę ale nie wiem które to moje łzy a które bąbelki gorącej wody. Jestem żałosna i wiem że muszę wziąć się w garść. Ale tak bardzo chciałam wiedzieć czy Paul żałuje, czy chce się zmienić. Nie dla mnie lecz dla siebie. Lecz teraz już nie mam wątpliwości, to morderca, który zabija z zimną krwią zarówno winnych jak i niewinnych, ponieważ to kocha i nic ani nikt nigdy tego nie zmieni.
- Uspokój się
- Zostaw mnie i pozwól decydować lub zrób ze mną to co Ci chodzi po głowie tu i teraz, bo ja dobrowolnie ci się nie poddam! Rozumiesz to?! - Te słowa mu się nie podobają, zamiast spuścić z tonu jeszcze bardziej go podjudzam a pieprzona duma dominanta nie odpuści mi w tym momencie. Jego oczy to istny ogień i gdy wyciąga do mnie ręce, zamykam oczy. Czy jest sens się bronić? Nie mam nawet jednej setnej jego siły.
Słyszę trzask materiału a następnie otwieram oczy, dostrzegając jak rzuca moje majtki za siebie. Mam wrażenie że serce zaraz wyskoczy mi z klatki piersiowej, odczuwam niemiłosierny ból lecz to nie koniec. W tym momencie widząc go w takim stanie, zmieniam zdanie. Adrenalina zaczyna krążyć mi w żyłach i szukam sposobu jak się z tego wyplątać.
- Uciekaj! - popycha mnie ku wyjściu - Uciekaj, masz dziesięć sekund, później za Tobą ruszę - Nie zastanawiam się nawet chwili. Wychodzę słysząc jak zaczyna odliczać - Jeden, Dwa, Trzy - Tyle czasu zajmuje mi wyjście z ogromnej wanny, gdy biegnę w pośpiechu mocząc podłogę mokrymi stopami, przewracam się klnąc - Cztery, Pięć, Sześć - Słyszę zanim dotrę do schodów na piętro. Nie wiem co tam będzie, nie byłam tam, lecz zamierzam zamknąć się w łazience aż się nie uspokoi a później uciec mu jak najdalej będę mogła. Już nie słyszę liczenia gdy wbiegam po drewnianych schodach. Wpadam do ogromnej sypialni i dostrzegam łazienkę i gdy już ułamki centymetrów dzielą mnie od chwycenia klamki i zatrzaśnięcia ich, mokre ręce łapią mnie w pasie i podnoszą do góry. Zaczynam wierzgać i kopać, uderzając Paula w nogę lecz słyszę w zamian śmiech. Jak można być nic nie odczuwającym robotem? Adrenalina krążąca w moich żyłach, zmusza mnie do walki ale równie szybko słabnę. Zalewa mnie fala strachu i paniki gdy rzuca mnie na duże, miękkie łóżko i siada na mnie okrakiem.
- Paul nie! - dostrzegam że w ręce ma pasek od spodni, czarny i skórzany. Obraca mnie na brzuch i w zwinny sposób krępuje mi ręce, po czym znów przewraca na plecy. Mam unieruchomione pod ciężarem swojego ciała ręce i idealnie wyeksponowane cycki. Oboje jesteśmy nadzy, oboje dyszymy niesamowicie lecz ja ze strachu natomiast Paul z ekscytacji. Jemu się to podoba! Gdzieś czai się niesamowita złość, ale pożądanie wusuwa się na pierwszy plan. Twardy członek wbija się w wewnętrzną część mojego uda a ja staram się złapać drogocenny oddech.
- Co powinienem z Tobą zrobić? - pyta ostro.
- Zabić mnie bo nigdy ci się dobrowolnie nie poddam! - Znajduję w sobie siłę by to wykrzyczeć lecz wpadam w rozpacz gdy jego usta formują się w uśmieszek. Jestem na siebie zła że twardnieją mi sutki a w głowie pojawiają się nieprzyzwoite obrazy. Może oboje jesteśmy tak samo popieprzeni.
Schodzi ze mnie i maksymalnie rozchyla mi nogi, które na przekór próbuję złączyć. Wkłada we mnie dwa palce a następnie łapie mnie za szczękę i zmusza do ich oblizania.
Gdy znów zaczyna je we mnie poruszać, moja wola walki słabnie a ja mam ochotę się za to zabić.
- Właśnie mi się poddajesz i to dobrowolnie - Te słowa trochę mnie otrzeźwiają i próbuję się wyswobodzić lecz gdy drugą dłonią łapie mnie za kark, wiem że nie mam już szans. Kciukiem zaczyna masować moją łechtaczkę i wtedy się odzywa.
- Teraz każ mi przestać - dokłada trzeci palec a ja mimowolnie wzdycham - No dalej, gdzie Twoja wola walki Mała.

Blood Hunter - Seria The Blood Chronicles Tom 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz