Rozdział 18

907 67 48
                                    

Kolejny dzień mija zaskakująco spokojnie. Grace się nie sprzeciwia, nic nie mówi i omija mnie szerokim łukiem. Uspokoiłem się już i w miejsce gniewu, pojawiły się wyrzuty sumienia. Czy ja zawsze muszę finalnie zachować się jak Derek? Jestem jebanym dupkiem..
Plątam się po mieszkaniu póki nie dostaję adresu, w którym przebywa PJ. Szybko się zbieram i wychodzę załatwić sprawę.

GRACE
- To są jakieś żarty - mamrocze sama do siebie gdy znów zostaję sama. Już nie wiem czy bardziej mi przeszkadza samotne siedzenie w tej złotej klatce czy może obecność Paula? Czy to dziwne że nie mogę się zdecydować? Powinnam się postawić, walczyć o swoje, przede wszystkim o swoją godność. Jednak gdy z Paula wychodzi diabeł, jedyne co potrafię zrobić to skulić się w sobie i podporządkować.
A może to tylko wytłumaczenie? Zwykła mrzonka dla uśpienia swojego sumienia.. Być może nie potrafię już walczyć i jeden niepełny miesiąc zmienił mnie w takim stopniu że nie umiem krzyczeć tak głośno jak kiedyś.
Może popełniłam błąd?
Jednak gdy tylko staram się go naprawić, Paul zachowuje się jak dupek a ja wybucham, z kolei to nigdy nie kończy się dobrze.
Nalewam sobie szklankę wody i siadam na dywanie, przed ogromną kanapą. Pamiętam jak się poznaliśmy, było naprawdę dobrze i magicznie. Paul był uroczy a ja poza nim świata nie wiedziałam. Teraz jednak poznałam zupełnie inne jego oblicze. Pytanie które jest prawdziwe? A co jeśli oba..

PAUL
Obserwuję miejsce ukrycia mojego celu z samochodu zaparkowanego wystarczająco daleko, aby nikt go nie zauważył. Jestem sam, ponieważ ta akcja wymaga dyskrecji i zwinności. Kilku ubranych na czarno facetów mogłoby przyciągnąć za dużo uwagi.
Pokoju hotelowego pilnuje jeden policjant. Prycham, kiwając głową na nieudolność policji. Młody mężczyzna stoi oparty o poręcz na piętrze i wydaje się być wyraźnie znudzony zadaniem jakie mu powierzono.
Wzdycham zanim wysiadam z samochodu, bo wiem że muszę go zabić. Gdy spokojnym, wolnym krokiem wychodzę po schodach i skręcam w zakręt w lewo na balkonie przyciągam jego uwagę. Uśmiecham się przelotnie i kiwam głową na przywitanie a później udaję że szukam kluczy do swojego pokoju, kątem oka widząc jak chłopak się rozluźnia. Pod skórzaną kurtką schowany mam mały pistolet z tłumikiem. Gdy tylko policjant traci czujność, dopadam do niego i przykładam pistolet do skroni.
- Masz rodzinę? - pytam zagryzając zęby. Nie chcę znać tej odpowiedzi ale muszę mu uświadomić, że jeśli będzie współpracował być może mu się to opłaci.
- Tak - kiwa głową, błądząc wzrokiem po otoczeniu. Szuka pomocy a ja muszę działać szybko. Im więcej świadków tym więcej ludzi do sprzątnięcia.
- Patrz na mnie bo zarobisz kulkę - warczę zwracając jego uwagę. Oczy zawiesza na mnie i przełyka nerwowo ślinę - Jeśli chcesz przeżyć, zapukasz do środka - odsuwam się pod ścianę, cały czas trzymając go na muszce. Waha się, być może analizuje wszystkie za i przeciw. Ja jednak wiem że w ostatecznym rozrachunku postawi na siebie i na rodzinę.
Puka do drzwi ale nikt nie otwiera.
- To ja, mam Ci coś przekazać - rzuca od niechcenia. Muszę przyznać że nie najgorszy z niego aktor. Po krótkiej chwili drzwi uchylają się a ja mam kilka sekund na opanowanie sytuacji. Jest ich dwóch a ja jestem jeden, muszę zneutralizować zagrożenie inaczej sytuacja może się obrócić przeciw mnie. W ciągu ułamków sekund dopadam do policjanta, strzelam mu w głowę i popycham na zdezorientowanego PJa. Ten nie mogąc złapać równowagi wywraca się na podłogę a martwe ciało przygniata go, brudząc krwią. Strzelam raz a następnie drugi lecz mój przeciwnik zasłania się policjantem. Wyciąga z kabury jego broń i strzela na oślep niewiele widząc. Klnę w myślach bo tamten gnat nie ma tłumika, zaraz ktoś zacznie się interesować hałasem i nie daj Boże wezwie jeszcze policję. Kopniakiem zamykam drzwi a PJ zrzuca z siebie bezwładne ciało. Dopada do mnie i obaj z hukiem uderzamy o podłogę. Wywiązuje się bijatyka, wytrąca mi broń z ręki i uderza pięścią w twarz. Gdy zrzucam go z siebie i przysiadam zaczynam okładać z ogromną siłą. Jego ręce zaciskają się na moim karku lecz z każdym moim ciosem jego siła oraz wola słabną a on wydaje się być wykończony.
- Jak mogłeś?! Wiedziałeś jak to się skończy - syczę pomiędzy uderzeniami.
- Nie miałem wyboru, złapali mnie na dilowaniu, wiedzieli że jestem od was. Jesteście dla nich niczym duchy, zrobią wszystko żeby was złapać, dowiedzieć się kim jesteście. Kim są ludzie stojący na czele najlepiej zorganizowanej grupy przestępczej w tym kraju - wypluwa krew a gdy jest już tak słaby że mi nie zagraża, przestaję go okładać.
- Byłeś dla nas jak brat, tyle razem przeszliśmy - czuję niemal żal
- Tak, ale zagrozili że zrzucą to na mnie, wybór był prosty. Rób co musisz - wstaję i sięgam po broń.
- Co im powiedziałeś?
- Na początek nic. Pod koniec tygodnia miałem podpisać ugodę ale to już chyba nieaktualne - śmieje się cicho. Napinam mięśnie a gdy już mam strzelać PJ się odzywa - mają swojego człowieka u was
- Słucham?!
- Tyle wiem, znajdź go a przestaną być górą
- Kłamiesz, gdyby tak było już dawno by wiedzieli kim jesteśmy.
- On jest nisko, być może na samym szarym końcu. Najprawdopodobniej nigdy was nie widział ani o was nie usłyszał. Wszyscy surowo przestrzegają zasad dyskrecji - kiwam głową i daję mu kilka sekund a następnie pociągam za spust. Zabieram broń i przelotnie wycieram wszystko czego mogłem dotknąć. Zbytnio się tym nie przejmuję ponieważ nie ma mnie w żadnej bazie.

Blood Hunter - Seria The Blood Chronicles Tom 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz