Rozdział 26

704 55 15
                                    

- Przestań - szepczę
- Nie słyszałem - drwina w jego głosie mnie przytłacza. Jest teraz podobny do brata. Nieustępliwy, arogancki i niebezpieczny i to utwierdza mnie w myśli że to ja się myliłam. Nie jest inny, być może jakaś mała cząstka jego osobowości jest dobra, lecz zbyt mało jej by zdominować resztę paskudnego charakteru. Czy mogłam się aż tak pomylić? Być może miałam nadzieję na więcej. Podświadomość płatała mi figle, żeby tylko nie przyznać się sama przed sobą że tkwię po uszy w gównie. Teraz już nie mam żadnych złudzeń. Czuję się rozdarta między umysłem a tym co  czuję. Chcę mu kazać przestać więc podejmuję jeszcze jedną próbę.
- Przestań Paul
- Mało przekonująco to brzmi gdy Twoje ciało drży, zaciskając się na moich palcach - Ma rację, ani odrobinę nie brzmiało to przekonująco. Zdradzieckie ciało rządzi się swoim prawem i nie mogę nad nim zapanować. Ustawia się przed moim wejściem i palce zastępuje twardym jak stal członkiem. Zaciskam powieki spodziewając się że wbije się we mnie bez opamiętania, brutalnie i boleśnie lecz nic takiego się nie dzieje. Jego ruchy są płynne i spokojne, zupełnie odmienne od furii którą ma w oczach. Zaciśnięta w okół szyi dłoń rozluźnia się żeby w końcu pozwolić mi swobodnie oddychać a Paul prowadzi mnie powoli na szczyt. Czuję napięcie w podbrzuszu, oraz złość i euforię jednocześnie.
Nie mówi do mnie, nie wydaje poleceń, nie każe zmieniać pozycji. Jedynie delikatnie przyspiesza, obserwując moje falujące piersi.
Dosłownie chwila dzieli mnie od zaciśnięcia się na jego penisie a gdy osiągam szczyt wydaję z siebie przeciągły jęk. Dominuje nade mną, spoglądając mi w oczy a palce wędrują pod moje plecy. Chwilę zajmuje mu uwolnienie moich ciasno skrępowanych nadgarstków a gdy wyciągam je przed siebie, mimowolnie rozcieram czerwoną, obtartą skórę.
- Miałeś rację. Nie będę doszukiwać się w Tobie dobra bo go nie znajdę.
- Byłem zły że chcesz mnie zmieniać - zamykam oczy, nie dlatego że nie mogę wytrzymać jego spojrzenia a dlatego, że nie chcę pokazać mu moich łez. Czuję jak uwalnia mnie spod swojego ciężaru i znika, zostawiając mnie w zupełnej ciszy.

PAUL
Zarzucam na siebie ubrania, które zostawiłem na dole i od razu wychodzę. Jestem zły a nie chcę żeby mnie znów poniosło. Wyciągam telefon i idąc na piechotę przez drewniany pomost, dzwonię do Emmy. Odbiera po drugim sygnale, a w słuchawce rozbrzmiewa wesoły melodyjny głos.
- Jak wakacje? Dowiedziałam się dosłownie przed chwilą że wyjechaliście.
- Mogłoby być lepiej
- Coś się stało Paul?
- Wszystko się stało Emmo, to popierdolone i nie na moje siły - siadam na brzegu i patrzę w turkusową wodę.
- Opowiedz po kolei - prosi a ja wzdycham.
- Grace zapytała czy nie chce odejść od was. Chce mnie zmieniać, co znaczy że nie akceptuje tego kim jestem. Kocham ją ale i tak mnie poniosło i poniesie każdym kolejnym razem. Kiedyś miałem prostrze życie - śmieję się gorzko do słuchawki.
- Co zrobiłeś?
- Pokłóciliśmy się, jestem takim fiutem, że kazałem jej uciekać przede mną - przypominam sobie tę sytuację scena po scenie.
- Co dalej? - Kocham Emmę za to że potrafi idealnie słuchać a dopiero później wyciągać wnioski.
- Złapałem ją, wiedziałem że nie ucieknie. A później ją związałem.
- Paul.. Nie chcesz mi chyba powiedzieć że..
-Nie ale było blisko. Resztkami silnej woli się hamowałem żeby nie zrobić jej krzywdy, byłem tak wściekły że dziwię się że mi się udało.
- Przeproś ją, porozmawiajcie.
- I tak mi nie wybaczy
- Ja Derekowi wybaczyłam - odpowiada - Daj jej kilka godzin, zabierz ją na kolację wieczorem a później zobaczysz.
- Po co? Żebym ją przeleciał za karę w toalecie restauracyjnej lub upokorzył w inny sposób?
- Grunt, że masz wyrzuty sumienia. Nie jesteście idealni ale się staracie i gdy bardzo chcecie potraficie się zmienić na przekór waszemu ojcu - Zaskakuje mnie tym.
- Ty..
- Tak, wiem. Derek mi opowiedział dawno temu. To popierdolone ale możesz się zmienić tylko i wyłącznie jeśli tego zechcesz. Nie chcesz odchodzić z mafii, nie rób tego ale pokaż Grace że ci na niej zależy, że nie ma w Tobie tylko zimnego jak lód egzekutora. Musicie się dogadać.. Sam wiesz..
- Tak wiem - doskonale wiedziałem że albo będzie ze mną albo zginie bo nie utrzyma języka za zębami.
- Dobrze Emmo, ten jeden raz cię posłucham.
- Jak zawsze - prycha po czym żegna się i rozłącza mówiąc że woła ją Derek. Zazdrosny dupek, szepczę pod nosem, śmiejąc się.
Daję sobie jeszcze pół godziny a następnie rezerwuję stolik w pobliskiej restauracji. Zamawiam transport na wieczór i idę do domku w którym mieszka nasza ochrona.
- Pozostali dotarli? - Nie zawracam sobie głowy pukaniem. Przecież nie pieprzą się tu wszyscy w dzikiej orgii żebym musiał to robić.
- Będą za dwie godziny - skinieniem głowy potwierdzam że rozumiem i każę ich skierować do domku obok, bo z pewnością wszyscy się tu nie pomieszczą.
- Grace? - Jest w środku, nie chciała nigdzie wychodzić.
Odwracam się i wychodzę, tym razem już zmierzając do siebie.
Grace siedzi na zewnątrz, na miękkich poduszkach ułożonych na kanapie. Spina się gdy mnie słyszy lecz nic nie mówi gdy podchodzę. Zajmuję miejsce obok niej ale na mnie nie patrzy, to źle czy dobrze? Dochodzę do wniosku że raczej to pierwsze.
- Wybacz, że to się tak potoczyło.
- Nie musisz się tłumaczyć - wzrusza ramionami - Zrozumiałam, że jestem tutaj tylko dlatego że mogłabym coś wygadać. A skoro mnie nie zabiłeś to znaczy że jestem tutaj dla Ciebie i Twoich zachcianek. Jeśli nie mogę z Tobą walczyć to ci mi pozostaje?
- Zrozumieć mnie - Przenosi na mnie wzrok i zaczyna się intensywnie wpatrywać - Jestem zimny i wyrachowany, zabijam bez mrugnięcia okiem bo taki zostałem stworzony ale to nie jest cały mój charakter.
- Ale kochasz być Panem życia i śmierci?
- Oczywiście. Miewam różne myśli, czasem gorsze dni i refleksje że będę smarzył się w piekle ale to szybko mija. Nie zostawię całego mojego życia ale jestem w stanie je ograniczyć.
- Dlaczego?
- Bo chcę też czegoś więcej. Jak zwykły egoista chcę mieć wszystko.

Blood Hunter - Seria The Blood Chronicles Tom 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz