Przytłaczający, gęsty dym dostał się do jej płuc, kiedy tylko przekroczyła próg pomieszczenia. Sala była przepełniona ludźmi, a wciąż włączające i wyłączające się światła reflektorów nie pomagały w poszukiwaniach, a wręcz przyprawiały o atak epilepsji. Ostry zapach potu i słodkich perfum wywoływał w dziewczynie odruch wymiotny, ale z całej siły starała się go zignorować.
Czuła, jak serce dudni jej w piersi ze zdenerwowania, dlatego zrobiła jedyną rzecz, która zawsze ją uspokajała. Wolnymi ruchami zebrała włosy z karku i zręcznie związała w koński ogon. Potem wkroczyła w tłum.
Muzyka techno dudniła jej w uszach, mimo to słyszała szczątki rozmów i słowa, za które powtórzenie w domu dostałaby porządne lanie. Za barem stał wysoki mężczyzna z ogromną brodą i zniecierpliwionym wyrazem twarzy, a po drugiej stronie ciemnowłosa kobieta oparła głowę na klejącym blacie.
Dziewczynka z desperacją wypatrywała znajomej hebanowej czupryny, ale jej wysiłki spełzły na niczym. Twarze zamazywały jej się w ciemności, a ludzie wciąż zderzający się z jej ciałem nie ułatwiały zadania. Jej początkowy zapał nieco przygasł, ale po sekundzie przekonała siebie, że czarodziejka musi gdzieś tu być. Zawsze tu była. Każdego dnia.
Nagle poczuła mocny uścisk na ramieniu i podniosła głowę jak oparzona. Stało przed nią trzech mężczyzn. Wyglądali na dużo starszych niż czarodziejka, a ich niechlujny wygląd wzbudzał w dziewczynie wewnętrzny niepokój. Łysiejący blondyn, trzymający ją za rękę, powoli pochylił się nad jej postacią.
— Co taka ładna dziewczynka robi w takim brzydkim miejscu? — Śmierdziało od niego piwem, a plamy potu pod pachami zaczynały żółknąć. Dwójka pozostałych mężczyzn wybuchnęła głośnym śmiechem.
Dziewczyna lustrowała wzrokiem otoczenie, ale znajoma postać wciąż nie nadchodziła z odsieczą. Zrobiła energiczny krok do tyłu, ale w tej samej chwili uścisk na ramieniu się nasilił. Czuła, jak skóra w tym miejscu pulsuje, ale starała się nie skrzywić.
— Szukam... mamy. — Jej piskliwy głos nie współgrał z zaciętym i zdeterminowanym spojrzeniem. Wyschnięte na wiór gardło i trzęsące się dłonie ani trochę nie pomagały w zgrywaniu odważnej.
W jednej chwili cały pomysł odnalezienia czarodziejki wydał jej się wyjątkowo tragiczny. Co ona sobie myślała? Kobieta mogła być wszędzie, a nocne wędrówki dwunastoletniej dziewczyny brzmiały jak temat żywcem wyjęty z pierwszych stron gazet. Myśl o spotkaniu rodzicielki nagle wydała jej się przerażająca. Jak zareaguje, kiedy zobaczy dziewczynę szwędającą się w środku nocy po klubie w koszuli nocnej? Nie, musiała się stąd natychmiast wydostać. Niestety, brutalnie zaciśnięta dłoń na jej kościstym ramieniu była jedyną, aczkolwiek dość istotną, przeszkodą do zrealizowania tego planu.
— Szukasz mamy? Ale z nami będzie ci lepiej — odezwał się jeden z trzech mężczyzn, którzy zdążyli już otoczyć drobną dziewczynkę. Panika zaczęła zasilać całe jej ciało, kiedy próbowała wyrywać się z uścisku tłustych, obleśnych rąk. Zanim wyszła z domu, nie rozważała opcji, w której będzie musiała nawiązywać kontakt z kimkolwiek innym niż jej rodzicielką. Niestety przeliczyła się, a w swoim planie zaczęła dostrzegać coraz więcej dziur.
— Theresa? — Głos był wyjątkowo wyraźny pomimo szumu muzyki i krzyków. Dziewczynka dostrzegła smukłą, wysoką postać kroczącą w jej stronę i mieszanina uczuć wybuchła w jej umyśle. Poczuła ogromną ulgę na widok znajomej twarzy, z drugiej zaś strony nie wiedziała, jakiej reakcji się spodziewać, co budziło w niej drobny niepokój. — Odsuńcie się od niej, wy zapijaczone pokraki.
CZYTASZ
Pozornie
Teen FictionTheresa nienawidzi, kiedy się ją do czegoś zmusza. Zwłaszcza gdy jest to przebywanie w gronie osób, które nieszczególnie darzy sympatią. Dlatego kiedy niespodziewanie przypada jej w udziale zrobienie projektu na temat szkolnego klubu sportowego, lek...