Oddaję zapisaną kartkę Profesor Martinez, która moje odpowiedzi kwituje jedynie delikatnym uśmiechem. Nie potrafię ustalić, co ma to oznaczać, więc po prostu pakuję długopis do plecaka i zasuwam za sobą krzesło.
— Dziękuję, Thereso. Możesz iść. Adios — mówi.
Żegnam się z nauczycielką i zamykam za sobą drzwi. Na korytarzu nie ma wielu uczniów, dlatego mogę się swobodnie przemieszczać bez ryzyka, że ktoś wyleje na mnie klejący napój albo opluje hot dogiem. Jest to przywilej, który doceniam za każdym razem. Dziś był pierwszy dzień moich poprawek z hiszpańskiego. Czuję, że mój mózg jest na skraju wyczerpania po wczorajszym wieczorze nauki z Blake'em, a mimo to dzika satysfakcja po napisaniu kartkówki wciąż nie chce mnie opuścić.
— Terry!
Odwracam się w stronę, z której dobiega dźwięk i zauważam Siennę śpieszącą w moim kierunku z torbą załadowaną podręcznikami. Wciąż nie potrafię zrozumieć, dlaczego targa je wszędzie ze sobą, zamiast schować do szafki.
— Hej — mówię, kiedy zrównuje ze mną krok.
— No cześć — odpowiada z uśmiechem i lustruje mnie wzrokiem. — Co się tak wystroiłaś dzisiaj?
— Uznam to za komplement.
Uśmiecham się nieznacznie i poprawiam kołnierzyk błękitnej koszuli. Dobrałam do niej krótką spódniczkę w kratkę i białe trampki, żeby odrobinę złagodzić formalną stylizację. Czułam się w całości bardzo komfortowo, a ciepły, wiosenny klimat w końcu pozwalał na włożenie lżejszych ciuchów.
— Jak poszła poprawka? — pyta Sienna i poprawia na ramieniu pasek ciążącej jej torby. Przyglądam się temu z rozbawieniem, ale nie komentuję dziwnych nawyków brunetki.
— Zadziwiająco dobrze — mówię — Ale śniadanie podchodzi mi do gardła za każdym razem, gdy ktoś w promieniu kilometra wypowie zdanie w Pretérito Anterior*.
Sienna chichocze pod nosem. Skręcamy w pusty korytarz, który jako jedyny dzieli nas od klasy matematycznej.
— Blake to świetny nauczyciel. To trzeba mu oddać, choć perfekcyjnie mu idzie zgrywanie największego idioty w szkole. — mówi — W tamtym roku omal bym nie kiblowała, gdyby nie on.
— Naprawdę? — pytam zdziwiona, bo Sienna nie wyglądała na osobę z problemami w nauce.
— Miałam poważne zaległości z francuskiego, więc uczyliśmy się razem co drugi dzień przez kilka następnych miesięcy. — Śmieje się, a w jej głosie słyszę mieszaninę podziwu i niedowierzania. — Uczył się tego języka tylko po to, żeby mi pomóc. Powiedział mi, że i tak miał zamiar nauczyć się francuskiego, ale wiem, że ściemniał, żebym poczuła się lepiej.
Oszałamia mnie, jak skrajne opinie usłyszałam ostatnio o Blake'u. Jeszcze niedawno Sam próbował mnie przed nim przestrzec, mówiąc, że jest fałszywy i dwulicowy. Natomiast Sienna ma o nim całkiem inne zdanie . I choć na początku naszej znajomości byłam skłonna uwierzyć Samowi, teraz jego zarzuty wydają mi się tak absurdalne, że chce mi się śmiać.
— To świetny przyjaciel. — Sienna szczerzy się w uśmiechu i po chwili wywraca oczami. — I cholerny poliglota.
— Jak on to robi? — Pytam i chichoczę razem z nią. — Załapuje słówka w sekundę.
— Podejrzewam, że jest cyborgiem.
Z mojej twarzy znika uśmiech w sekundzie, w której Anne zastępuje mi drogę. Ostatnio udało mi się uniknąć konfrontacji, ale najwidoczniej moje szczęście właśnie się wyczerpało. Dziewczyna kładzie ręce na piersi i wnikliwie przygląda się mnie i Siennie.
CZYTASZ
Pozornie
Teen FictionTheresa nienawidzi, kiedy się ją do czegoś zmusza. Zwłaszcza gdy jest to przebywanie w gronie osób, które nieszczególnie darzy sympatią. Dlatego kiedy niespodziewanie przypada jej w udziale zrobienie projektu na temat szkolnego klubu sportowego, lek...