Kiedy się budzi, otacza ją gęsty mrok. Całkowita ciemność. Mruży oczy, by dojrzeć staromodny, oświetlany zegar w rogu pokoju.3:27
Środek nocy. Większość ludzi już dawno spoczywała w objęciach Morfeusza, by rano udać się do pracy. Odgarnia puszystą kołdrę, stawiając duży krok na linoleum. Stopy dziewczynki przeszywa ostry chłód, ale szybko wyrzuca tę myśl i kieruje się do korytarza tak, by nie zbudzić śpiącego chłopca.
Falbana jej koszuli nocnej unosi się elegancko z każdym krokiem. Wyobraża sobie, że jest królową. Królową Nocy, wyruszającą, by zaznać najprawdziwszej przygody i odnaleźć zaginioną czarodziejkę.
Nie wracała już od dobrych paru godzin. Obiecała dokończyć opowieść o wojowniczce, która wyrusza w świat, by pokonać złego smoka. Obiecała to zrobić.
Czekała na to. Ale czarodziejka wciąż nie wracała. Dziewczynie przyszło na myśl, że może to czas, by wyruszyć w swoją własną podróż. Odnaleźć czarodziejkę i poznać zakończenie historii.
Otwiera drzwi wejściowe, wychodzi na klatkę schodową i rusza ku przygodzie.
***
Sobotni poranek nie przynosi za sobą szczególnych niespodzianek. Kiedy się budzę, Aileen jeszcze cicho pochrapuje po przeciwnej stronie pokoju. Po nasyceniu światła, wpadającego przez okno, zgaduję, że jest wczesna pora i prawdopodobnie reszta rodziny jeszcze śpi. Bezgłośnie podchodzę do szafy i wyciągam z niej szarą bluzę z kapturem i czarne legginsy. Związuję włosy w kucyk i rozczesuję grzywkę. Kiedy przechodzę obok łóżka kuzynki z zamiarem wyjścia, przez przypadek trącam jej stopę wystającą poza materac.
- Nick, ty mój słodki pysiulku...- mamrocze pod nosem i obraca się na drugi bok, wciąż drzemiąc.
Powstrzymuję chichot. Od jakiegoś czasu pracuję nad filmem dotyczącym ludzkich snów. O tym, jak często wypowiadamy słowa przez sen i czego one dotyczą. W ramach eksperymentu zamontowałam dyskretny dyktafon za szafką nocną Aileen.
Podejrzewam, że film będzie udany.
O tej porze dnia panuje niczym niezmącona cisza. Jest to tak rzadkie w tym domu, że przystaję na chwilę w korytarzu i rozkoszuję się tym dźwiękiem. A raczej jego brakiem. Jest przed siódmą, co oznacza, że jeszcze jakąś godzinę w mieszkaniu będzie trwać ten niezachwiany spokój.
Wychodzę na zewnątrz i wdycham rześkie, poranne powietrze. Ptaki już dawno wybudziły się z nocnego letargu i odśpiewują zrozumiałe tylko dla siebie melodie. Wchodzę do opustoszałego parku, znajdującego się obok naszego domu i siadam na pobliskiej, drewnianej ławce. Zza drzew można zobaczyć okryte lekką mgłą góry. Mieszkam tutaj od przeszło pięciu lat, a tylko raz zdobyłam się na wysiłek, by się na nie wdrapać. Przymykam oczy i rozkoszuję się tą chwilą samotności.
Gdy wracam, wszyscy domownicy są już na nogach. W tle słychać wiadomości dobiegające z telewizora, a kuchnia jest wypełniona ludźmi. Dziadek stoi przy kuchence i przyrządza jajecznicę. Lara wdrapała się na blat i przygląda się jego poczynaniom, co jakiś czas wyjadając z patelni usmażony boczek. Babcia kroi chleb, Amelia szarpie się z Yvonne, która zabrała jej drewnianą łopatkę, a Teddy, nie zważając na wszechobecny hałas, siedzi przy stole i analizuje słownik wyrazów obcych.
Typowy sobotni obrazek naszej rodziny.
- Yvonne, oddaj mi tę łopatkę! Ale już!- Nieczęsto zdarza się, by Amelia podnosiła głos.

CZYTASZ
Pozornie
Novela JuvenilTheresa nienawidzi, kiedy się ją do czegoś zmusza. Zwłaszcza gdy jest to przebywanie w gronie osób, które nieszczególnie darzy sympatią. Dlatego kiedy niespodziewanie przypada jej w udziale zrobienie projektu na temat szkolnego klubu sportowego, lek...