Rozdział 24

34 5 7
                                    

     Według naukowców sen to jeden z bardziej złożonych procesów, które zachodzą w mózgu człowieka. Choć medycyna stale posuwa się naprzód, badacze tego zjawiska wciąż nie potrafią wyjaśnić, dlaczego tak naprawdę śnimy. Bo jak wyjaśnić, dlaczego raz budzimy się zlani potem w środku nocy, pełni obaw i niepokoju, a dzień później wstajemy z łóżka z całkowitą pewnością, że przecież ta kremowa, skórzana torebka, o której śniliśmy, tak naprawdę nie istnieje?

     Ten temat interesował mnie od lat, choć tak naprawdę dopiero od kilku dni zaczęłam zastanawiać się nad nim głębiej. Efekt nowej torebki zaczął mi się udzielać, odkąd każdego dnia od niemal tygodnia czas spędzony z Peterem po szkole stał się normą. Nim się zorientowałam, niemal bezwiednie czekałam, aż Peter zabierze mnie w kolejne miejsce, z którego przywykł robić wielką tajemnicę.

     Raz był to zwykły wypad do kawiarni, kiedy indziej odkrywanie kolejnych obślizgłych i ciemnych jaskiń. Okazało się bowiem, że tułaczka po brudnych i niebezpiecznych zakamarkach w okolicy była jedną z ulubionych form aktywności chłopaka.

     Nie ukrywam, że odkrycie tego faktu nie wzbudziło we mnie szczególnie pozytywnych emocji.

     Kiedy wracam myślami do tych wydarzeń, wciąż waham się, czy to wszystko naprawdę się wydarzyło, czy może moja wyobraźnia płata mi figle, a to wszystko było tylko niezwykle rzadkim, pełnometrażowym wydaniem snu.

     Czarny SUV stojący na moim podjeździe powinien dość jednoznacznie rozwiać wszelkie wątpliwości z mojego umysłu. Wskakuję na siedzenie pasażera i odwracam się w stronę bruneta. Nie zaszczycając mnie spojrzeniem, ze stoickim spokojem podaje mi papierowy kubek parującej kawy. Zapach zdążył już wypełnić wnętrze samochodu.

     — Takie niespodzianki lubię dużo bardziej niż te tortury w podziemiach.

     Peter wrzuca bieg i wyjeżdża na drogę. Dopiero wtedy odwraca głowę na sekundę i patrzy na mnie z ledwie widoczną rezygnacją. Nieszczególnie się tym przejmując, biorę duży łyk kawy i syczę, kiedy wrzątek parzy mi podniebienie.

     „Zachłanność ma swoje konsekwencje." — Słyszę w głowie cichy głos babci.

     „Doprawdy, babciu? Powiedziała kobieta, która miesięcznie wydaje krocie na limitowane akcesoria kuchenne." — Odpowiadam jej ostro w myślach.

     Tak, w mojej wyobraźni potrafiłam być wobec niej niezłym chojrakiem.

     — Muszę zajechać na chwilę do domu — odzywa się po raz pierwszy Peter. — Zapomniałem spakować pracę na historię. To zajmie dwie minuty.

     Wczoraj chłopak zaproponował, że przyjedzie po mnie przed szkołą. Co prawda byłam lekko zaskoczona jego propozycją, nigdy nie wychodziliśmy poza nasze wycieczki po lekcjach, ale zgodziłam się. Oprócz dość przyjemnej wizji zobaczenia się z Peterem, miałam jeszcze jeden powód.

     Wraz ze zbliżającym się latem, przyszły i wysokie temperatury, przez które niekoniecznie uśmiechało mi się jeździć w starym, pozbawionym klimatyzacji samochodzie dziadka. Okazja, by choć na jeden dzień wydostać się z tej sauny na kółkach, była więc nie do odpuszczenia.

     — Masz historię z profesorem Sullivanem? — pytam po chwili. 

     Peter zerka na mnie, a następnie na powrót skupia się na prowadzeniu.

     — Niestety tak.

     — Czy on nie powinien przejść już na emeryturę? Przecież ten człowiek ma jakieś dwieście lat.

PozornieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz