Ból spowodowany upadkiem dotarł do każdego zakamarka jej ciała. Krew dudniła w uszach, co dodatkowo wzmacniało uczucie oszołomienia. Podniosła się bardzo powoli. Czy wyjście z domu było tak dobrym pomysłem, jak zdawało jej się na początku? Dziewczyna wiedziała, że na takie myśli już za późno. Wędrówka w stronę neonowych świateł zawieszonych tuż nad klubem stała się jej jedynym celem. W miarę stawiania kolejnych kroków oślepiały ją jeszcze bardziej i zaburzały zdolność widzenia. Cienki materiał jej koszuli nocnej unosił się z każdym podmuchem wiatru, ale nieszczególnie zwracała na to uwagę.
Musiała dostać się do środka i odnaleźć czarodziejkę. Sprawdzić, upewnić się, że na pewno przebywa w tym budynku. Wahała się tylko sekundę, po czym szybkim krokiem przeszła przez ulicę, mijając dwójkę ludzi przesiąkniętych zapachem papierosów. Jej płuca wypełnił przytłaczający, piekący dym. Z trudem powstrzymała kaszel, po czym energicznie wkroczyła do pełnego ludzi, ciemnego pomieszczenia zagłuszanego nieustannie grającą muzyką.
***
Wpatruję się w ekran telefonu wciąż niepewna, na co patrzę. Wiadomość od Anne bardzo mnie zaskoczyła, ale jej treść wręcz szokuje.
"Jak widać, nie zawsze potrafisz postawić na swoim."
Odczytuję wiadomość i po raz trzeci spoglądam na zdjęcie, które przysłała. Przedstawia ono dziewczynę wesoło wpatrującą się w kamerkę telefonu. I chłopaka. Chłopaka całującego ją w policzek, a mianowicie Sama. Przesłanie jest jednoznaczne. Anne ma to, na co tak bardzo liczyła.
Nie potrafię powstrzymać ukłucia w sercu, gdy oglądam jej radosną twarz. Świadomość, że napisała do mnie tylko po to, bym poczuła się źle, wywołuje u mnie mdłości. Nieważne, jak bardzo mnie rani, nigdy nie będę potrafiła dostrzec w niej wroga.
Czuję, że muszę zająć czymś umysł, a do głowy przychodzi mi tylko jedno rozwiązanie tego problemu. Wstaję z krzesła i zaglądam do salonu, gdzie dziadkowie oglądają telewizję. Pukam głośno, by zwrócić ich uwagę. Jednocześnie odwracają się w moją stronę. Dziadek ściąga okulary i uśmiecha się do mnie ciepło.
— Co tam, Terry?
— Jesteś głodna? W lodówce zostało trochę makaronu z obiadu — odzywa się babcia.
— Nie, jest w porządku — mówię — Jadę do kina. Nie czekajcie na mnie.
Babcia wywraca oczami i na powrót opiera się o oparcie fotela, burcząc pod nosem:
— No jasne, najchętniej by zamieszkała w tym kinie.
Dziadek puszcza mi oczko i ubiera okulary, wracając do oglądania serialu.
— Baw się dobrze, kochana. Może weź ze sobą Aileen? Będzie ci raźniej.
Krzywię się na tę propozycję. Nastolatka ma niezdrową skłonność do komentowania każdej sceny, która pojawia się na ekranie, co czyni ją słabym towarzyszem w moich regularnych wycieczkach do kina.
— Nie, pojadę sama — mówię i zgarniam kluczyki z szafki.
Wieczorne powietrze jest odrobinę mroźne, dlatego jak najszybciej kieruję się w stronę samochodu. Dostrzegam płomienie ognia po drugiej stronie ulicy. Młodzi siedzą w kręgu i grzeją się przed paleniskiem. Odwilż sprawiła, że ludzie obudzili się z zimowego letargu. Niestety odczuwam tego przykre konsekwencje. Nieprzespane noce i wysłuchiwanie przyśpiewek w stanie kompletnego odurzenia alkoholem stało się moim cotygodniowym zwyczajem.
CZYTASZ
Pozornie
Teen FictionTheresa nienawidzi, kiedy się ją do czegoś zmusza. Zwłaszcza gdy jest to przebywanie w gronie osób, które nieszczególnie darzy sympatią. Dlatego kiedy niespodziewanie przypada jej w udziale zrobienie projektu na temat szkolnego klubu sportowego, lek...