Rozdział 6

112 16 16
                                    

     Jesteś jak księga zamknięta na trzy kłódki, Terry. Niestety klucze do niej już dawno leżą zatopione na dnie oceanu.

     Nie potrafię wyrzucić z głowy słów Annie. Czy ma rację? Czy faktycznie izoluję się od najbliższych mi osób? A może to tylko czcza gadanina, mająca na celu zranienie mnie i moich uczuć?

     Podjeżdżam pod dom o dziewiątej wieczorem i wyłączam silnik. Światła w salonie są włączone, co oznacza, że nie ma szans, bym weszła niezauważona. Patrzę w lusterko i staram się zatuszować podpuchnięte oczy. Nic z tego. Decyduję się posiedzieć w samochodzie jeszcze chwilę, by ślady po płaczu całkowicie zniknęły.

     Drzwi wejściowe nagle się otwierają, a na podjazd pada światło z wnętrza przedpokoju. Teddy zbiega po schodach i puka w przednią szybę. Szybkim ruchem ocieram oczy rękawem i otwieram drzwi.

     — Hej, jesteś strasznie szybko. Babcia mówiła, że prawdopodobnie przyjedziesz spóźniona, bo taka jest dzisiejsza młodzież. Dasz jej palec, a weźmie całą rękę... I mówiła jeszcze inne rzeczy, ale nie pamiętam już dokładnie... — Przygląda mi się i marszczy brwi. — Theresa, czy ty roniłaś łzy?

     Uśmiecham się lekko na jego słowa. Ostatnio przechodzi etap używania 'mądrych' sformułowań. Przez chwilę patrzę na mojego małego brata i zastanawiam się, czy odpowiedzieć mu zgodnie z prawdą. Od zawsze mieliśmy bardzo dobry kontakt, pomimo dużej różnicy wieku. Tedd potrafił być dyskretny, kiedy wymagała tego sytuacja, co było rzadkie wśród jego rówieśników. Wiedziałam, że mogę mieć w nim sojusznika.

     — Tak...Powiedzmy, że impreza nie przebiegła całkowicie po mojej myśli. Ale spokojnie, dam sobie radę — mówię, kiedy w jego oczach dostrzegam zmartwienie. — Po prostu nie chcę dodatkowo wszystkiego wyjaśniać przed resztą rodziny. Możesz mi pomóc po cichu dostać się do mojego pokoju?

     Chłopiec myśli nad moimi słowami i potakuje zamaszyście głową. Ściskam go z wdzięczności za ramię, a on ponosi palec wskazujący.

     — Mam jeden warunek.

     Podnoszę brwi ze zdziwienia.

     — Jaki?

     — Zawieziesz mnie w przyszłym tygodniu do salonu gier. Ostatnio kiedy pojechałem z dziadkiem, musiałem dwie godziny tłumaczyć mu, jak uruchomić automat z grą wędkarską.

     — Zgoda.

     Uśmiecha się do mnie z błyskiem podekscytowania w oczach.

***

     — Pomocy! Nie mogę otworzyć drzwi!

     Stoję na progu i czekam, aż Teddy odwróci uwagę domowników. Zamknął się w łazience i zaczął wprowadzać swój plan w życie. Dziadkowie razem z Amelią odrywają się od telewizora i idą w stronę krzyczącego chłopca.

     — Tedd, ile razy mam ci powtarzać, żebyś nie zamykał się na klucz, kiedy idziesz do toalety! — strofuje chłopca babcia. — Julian! Idź po zapasowy klucz do piwnicy.

     Biegnę na drugie piętro i otwieram drzwi pokoju. Na szczęście nie ma w nim Aileen, co prawdopodobnie oznacza, że nastolatka nocuje dziś u koleżanki. Rzucam torbę w kąt i podchodzę do lustra w łazience. Pod oczami widać ślady tuszu, a moja jeszcze kilka godzin temu perfekcyjnie ułożona grzywka jest rozwiana na cztery strony świata. Kiedy już ogarniam makijaż i rozczesuję włosy, kładę się do łóżka i zastanawiam, co dziś poszło nie tak.

     Wszystko zapowiadało się dobrze, mając na względzie to, że szłam na imprezę z całkiem dobrym nastawieniem. Planowałam porozmawiać z kilkoma osobami, może namówić się na jeden taniec z Ann i wrócić do domu z myślą, że miło spędziłam czas pomimo wielu patologicznych ludzi, których na imprezie było pełno. Wszystko zaczęło się psuć od chwili, kiedy Leah niespodziewanie mnie przytuliła, tym samym wywołując atak paniki.

PozornieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz