Mroźny podmuch wiatru obudził w niej to dziwne uczucie gdzieś głęboko w środku. Jak gdyby obślizgła kreatura przejechała lodowatym palcem po całej długości kręgosłupa. Uczucie minęło tak szybko, jak się pojawiło, natomiast myśl, czy wyjście z mieszkania w środku nocy było aby dobrym pomysłem, pozostała w jej umyśle. Zakotwiczona niczym statek w porcie.
Podwórze otaczające szary betonowy blok miało w sobie ten sam przygnębiający klimat co całe miasto. Opuszczona, zardzewiała huśtawka łagodnie kołysała się na wietrze, a ławka w połowie osnuta cieniem latarni przydawała miejscu charakter rodem z horroru. Nic dziwnego więc, że mijając skwer, dziewczyna stawiała raczej duże i energiczne kroki.
Dźwięki klubowej muzyki odbijały się od grubych murów i uświadamiały, jak blisko znajdował się klub, w którym czarodziejka niezmordowanie spędzała każdą noc. Co miał w sobie wyjątkowego, by regularnie tam przebywać?
Tego właśnie dziewczyna miała się dowiedzieć.
***
Wchodząc do biblioteki, mogę w końcu odetchnąć pełną piersią. Tłok na szkolnym korytarzu był nie do zniesienia tym bardziej, że coraz wyższa temperatura na dworze znacząco wpływała na pogłębiający się nieprzyjemny zapach wiszący w powietrzu.
Szkolną bibliotekę bez wahania można było nazwać ozdobą Queen's School. Stanowiła osobny budynek i najstarszą część na terenie szkoły. Wewnętrzne ściany były wyłożone cegłą, a ogromne zabytkowe okna rzucały dużo światła do pomieszczenia. Gdy tylko przechodzę przez próg drzwi, uderza mnie charakterystyczny zapach starych książek. Na sekundę przymykam oczy i biorę głęboki wdech, pozwalając by chłód tego miejsca otoczył moją postać.
Bibliotekarka rzuca mi przelotny uśmiech, kiedy bez słowa mijam jej stanowisko pracy. Zachodziłam tu kilka razy dziennie, dlatego już dawno porzuciłyśmy podstawowe zasady savoir vivre'u dotyczące przywitania. Skręcam za regałem z powieściami historycznymi i kieruję się w stronę dobudowanej kilka lat temu przeszklonej czytelni.
Nagle czuję wibrujący telefon w kieszeni. Prycham, kiedy zauważam wiadomość od Morgana. Pod głupawym zdjęciem, na którym robi zeza, dodał podpis: "Matma bez twojej pomocy to jakiś koszmar. Dostaję oczopląsu od tych cyferek". Próbuję odpisać, kiedy wolną ręką strącam stos książek leżących na stole. Podskakuję z zaskoczenia, a telefon wypada mi z rąk. Próbuję złapać go, zanim spadnie na ziemię, co w konsekwencji kończy się bolesnym uderzeniem łokciem o ściankę regału.
Pocieszające, że choć telefon uszedł z życiem.
- Przepraszam. - Rzucam do osoby siedzącej przy stole i pochylam się, by zebrać podręczniki z podłogi.
- Niezły refleks.
W głowie dźwięczy mi jedna myśl: znam ten głos. Powoli podnoszę się z klęczek, zapominając ukryć tępawy wyraz twarzy.
- Ty?
Blake unosi brew i poprawia okulary, nasuwając je głębiej na nos. Ma na sobie czarną bluzę z kapturem, tego samego koloru spodnie i wyróżniające się czerwone trampki. Stół pokrywa masa notatek i starych podręczników.
- Jesteś zaskoczona, że mnie tu spotkałaś. - Bardziej stwierdza niż pyta, lekko marszcząc przy tym nos. Musiał siedzieć tu już jakiś czas, bo na policzku odcisnął mu się ślad ręki. - Mam się czuć urażony?

CZYTASZ
Pozornie
أدب المراهقينTheresa nienawidzi, kiedy się ją do czegoś zmusza. Zwłaszcza gdy jest to przebywanie w gronie osób, które nieszczególnie darzy sympatią. Dlatego kiedy niespodziewanie przypada jej w udziale zrobienie projektu na temat szkolnego klubu sportowego, lek...