Jedenaście

958 54 78
                                    

  Smutek i wściekłość. To było można wyczuć w mieszkaniu Lapisa. Chaos jaki panował w tamtym miejscu był nie do opisania. Zużyte chusteczki, opakowania po nich, puste butelki wina i różne papiery walały się po podłodze. W zlewie już od dłuższego czasu nie było miejsca na brudne naczynia. W lodówce, niektóre produkty założyły własną planetę, nie wspomnę o owocach leżących w koszyku.
  Brunet nie miał siły na nic. Płakał całymi dniami z tęsknoty za jego Ajaxem. Wiedział, że powinien do niego pojechać i przeprosić, jednak nie mógł. Zdając sobie z tego sprawę szósty raz tego poranka, rozpłakał się. I tak mijały jego ostatnie trzy dni.
  Stan ten trzyma mężczyznę odkąd opuścił mieszkanie Ajaxa, wieść o wpłaceniu kaucji go dobił. Z przyzwyczajenia włączył na swoim telefonie aplikację kontaktów i nacisnął numer niebieskookiego. Tak jak zawsze chciał się rozłączyć przed pierwszym sygnałem, jednak telefon nagle się zaciął, a Zhongli słysząc sygnał zamarł. Tym bardziej gdy w słuchawce usłyszał głos nastolatka.

– Zhongli? – brzmiał, jakby Ajax chwilę temu wstał, bądź płakał – Wszystko u ciebie w porządku? Martwiłem się potężnie.

– Tak, wszystko w porządku – odparł po chwili Lapis chcąc ukryć to, że właśnie płacze.

– Nie płacz. Przyjdę do ciebie okej? Musimy się spotkać.

  Młodszy się rozłączył. Dopiero po chwili dotarły do bruneta słowa rudego. Gwałtownie wstał z łóżka i wziął się za sprzątanie całego domu. Łzy cisnęły się w jego oczy jednak mrugał by je odgonić. W niecałe dwadzieścia minut wszystko wyglądało tak jak wcześniej.
  Nagle usłyszał pukanie do drzwi. Lekko zestresowany otworzył je, a czując ręce Ajaxa oplatające go w uścisku nie wytrzymał.

– Zhongli – mruknął młodszy słysząc szloch Lapisa – Hej, spokojnie. Jestem tutaj.

  Bursztynooki wtulił się bardziej w Tartaglię. Jednak po chwili odkleili się od siebie, a Lapis przyciągnął go do siebie by zacząć go namiętnie całować. Młodszy oddał pieszczotę pogłębiając ją. Nie spodziewali się, że tak się przywitają oraz, że po jakimś czasie błogości zabraknie im oddechu. Niebieskooki odsunął się na kilka milimetrów od Zhongliego i mruknął ciche ,,tęskniłem". Brunet nic nie odpowiedział, po prostu wtulił się w drugiego.

- Ja też - odparł starszy, który po chwili spojrzał na twarz swojego partnera - Ajax, przepraszam. Mogłem to przemyśleć a nie zostawić ciebie samego ze wszystkim.

- Hej, Zhongli spokojnie. Rozumiem twoje zachowanie w stu procentach. No może w osiemdziesięciu. Ale mimo to cię kocham i nie mam zamiaru być na ciebie zły.

  Po tym obydwoje poszli do kuchni. Zhongli wstawił wodę na herbatę, jednak zauważając przerażenie drugiego, spojrzał w tym kierunku gdzie tamten patrzył. W ułamku sekundy klasnął sobie dłonią w czoło. Zapomniał wyrzucić zgniłych owoców z koszyka, w dodatku pleśń była wielkości dorodnego arbuza.

- Wybacz, zapomniałem o nich - powiedział cicho.

- Okej, jedno pytanie brzmi jak udało ci się doprowadzić je do takiego stanu?! Odkąd pamiętam byłeś bardziej pedantyczny niż leniwy.

- Zignoruj to, proszę. Chodźmy do salonu, może coś obejrzymy - zaproponował starszy, a młodszy tylko kiwnął głową. Opuszczając pomieszczenie ciągle patrzył na te biedne owoce.

  Lapis usiadł na kanapie odkładając kubki z wrzątkiem na stołek. Nagle poczuł jak młodszy wtula się w niego mrucząc jakieś niezrozumiałe słowa.

- Co mówisz? - zapytał po chwili, zdając sobie sprawę, że Ajax naprawdę z nim rozmawia.

- W skrócie, Scara ma możliwość wyjścia za kaucją. Nie mam pojęcia czy ktokolwiek mógłby zapłacić tyle pieniędzy za jego osobę, aczkolwiek boję się.

Amber Eyes - zhongli • childeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz