Obudziły go promienie słońca, które niespecjalnie były miłe przytrzymać nauczyciela we śnie. Pierwsze co zrobił to spojrzał się na rudzielca leżącego obok niego. Przytulił go bardziej i przysunął go bliżej siebie delektując się zapachem jego włosów. Nastolatek czując dotyk, ruch i ciepło rozbudził się i mruknął zmieniając lekko pozycję na drugi bok, by wtulić się w pierś starszego. Zaczął odczuwać po pewnym czasie coś dziwnego, jakby drżenie serca i co za tym idzie również żył. Z lekka drgnął co nie umknęło Lapisowi, otulił szczelniej go kocem i uścisnął bardziej myśląc, że nastolatkowi jest zimno.
- Zhongli puść - wycharczał zaspanym, jednak stanowczym głosem rudzielec.
Bursztynooki wykonał prośbę, pozostał w nie małym szoku. Szok diametralnie zmienił się w strach. Twarz Ajaxa wyglądała strasznie; pociemniałe tęczówki, zaczerwienione oczy a wokół nich widoczne pękające naczynka, sińce pod nimi przybrały bardziej nasycony odcień czerwieni i fioletu niż zazwyczaj, nos z resztkami zaschniętej krwi na koniuszku również był siny. Jego cienkie usta były spierzchnięte i suche, skóra straciła połowę pigmentu, był blady.
Nagle nastolatek poderwał się i szybko przebrał w dresy i grubszą bluzę, jakąś czarną z nadrukiem. Bez słowa wyszedł z pokoju do kuchni. Otworzył lodówkę i jak wygłodniały wilczur chwycił co wpasowywało mu się w gusta i zjadł. Zhongli słysząc dziwne dźwięki równie sprawnie zjawił się w pomieszczeniu. Widok Ajaxa, który na szybko robił kanapki z dżemem i od razu je zjadłam po drodze jedząc inne rzeczy na poważnie zaczął się martwić. Już po chwili niebieskooki go zauważył i się uspokoił. Odłożył kromkę i oparł się o blat.
- Gastro. Po wczoraj - cicho wytłumaczył.
- Domyślam się, ale to może coś ci ugotuję? Samymi pustymi kaloriami się nie najesz - mówił Zhongli chcąc pomóc, jednak spotkał się z odmową.
- Nie o to chodzi. Jakbym teraz niczego nie zjadł, umarłbym. To nagły głód po zażyciu tego gówna - złapał się za głowę i włożył dłoń w poczochrane kosmyki - Przepraszam. Zrozumiem jeśli zechcesz jednak odpuścić. Odjebałem dużo ale teraz już przegiąłem. Kurwa - zaczął płakać - To nie miało przecież tak być do chuja. Miało być już lepiej - załkał zaciskając pięść z kłebkiem włosów.
Zhongli nie mógł patrzeć na to w jakim stanie znajdował się jego partner. Bez namysłu podszedł i go przytulił, nie czując odpowiedzi na ten czyn odsunął się i chwycił młodszego za podbródek.
- A ty Ajax byś mnie zostawił gdybym odpierdalał? - zapytał spokojnie wpatrując się w te puste oczy - Zostawiłbyś mnie, mimo tego, że byś widział jak źle jest ze mną i potrzebuję pomocy? - zbliżył twarz do tej rudzielca - zostawiłbyś mnie mimo iż wiedziałbyś, że kochasz mnie tak mocno, że sam nie masz pojęcia co się z tobą dzieje przy mnie?
Tartaglia złączył ich usta a łzy wciąż ciekły po jego polikach. Teraz już nie żal, a szczęście je wywołało. Zhongli go kocha, kocha go do takiego stopnia, że większość by mogła tylko pomarzyć. Całowali się może nie długo ale znaczyło to dla nich więcej niż kiedykolwiek. Gdy się oderwali, nauczyciel starł ślady po łzach młodszego i lekko gładził jego policzek. Patrzyli sobie w oczy co bolało Lapisa. Ta pustka ciągle siedząca w błękicie rudzielca powoli zaczynała mu ciążyć. Nie wiedział co zrobić by jej nie było. Kolejna smuga krwi postanowiła wylecieć z nosa młodszego, czego nie ominął Zhongli. Wytarł ją dokładnie usuwając reszki tej zaschniętej.
- Skoro już zjadłeś... kilka kanapek, to może ja ci coś ugotuję? Żebyś przynajmniej zjadł coś pożywnego? - zapytał brunet, Ajax tylko kiwnął głową na tak - To poszukaj jakiegoś filmu a ja biorę się za zrobienie najlepszych tostów jakie jadłeś. Może to nie obiad, ale aktualnie w lodóce nie masz nic innego.
CZYTASZ
Amber Eyes - zhongli • childe
RomancePRZEDZIAŁ WIEKOWY: +16 Po dwóch latach od pewnego wypadku, Ajax Tartaglia staje na nogi i wraca do nauki. Jednak w nowej szkole, bliżej domu. Już pierwszego dnia poznaje bliżej swojego wychowawcę, nauczyciela historii - Zhongliego Lapisa. Również w...