Dwadzieścia cztery

142 9 10
                                    

  Ciężkie blaszane drzwi otworzyły się z hukiem. Czarne glany postawiły trzy potężne kroki po brudnym i dziurawym asfalcie. Po okolicy rozbrzmiało westchnienie młodego mężczyzny.

- Nareszcie - odparł szeptem lustrując głęboko granatowymi oczyma otaczające go murki z graffiti i kilka ulicznych drzew. 

  Fioletowowłosy wyjął z kieszeni telefon, który był oczywiście padnięty. Rozejrzał się ponownie, by zrozumieć, którą drogą musi iść, by trafić do jego wybawcy. Zaśmiał się pod nosem, bo bliżej miał do swojego starego domu niżeli do Rezydencji Pantalone. Ponownie westchnął i zaczął szukać kluczy w kieszeniach kurtki jeansowej. Znalazł. 

- Ajax - mruknął kierując się w dobrze znaną mu stronę.

***

  Blondyn bez słowa udał się do toalety. Było to dla Lapisa i Ajaxa normą. Żółtooki po prostu wstawał i szedł. Po kilku minutach wracał i szedł spać. Tak wyglądały ostatnie siedem dni. Każdy z nich mógł te siedem dni opisać inaczej. 

  Dla Ajaxa były one straszne. Odczuwał ciągły lęk i stres, stracił nadzieję na dalsze, spokojne życie. Jego plan wyjazdu za granicę legł w gruzach w momencie wybicia północy, w ostatnią noc. Wtedy dotarło do niego, że to wszystko co krył głęboko w sobie wyjdzie na jaw. Wszyscy usłyszą prawdę i jego cudowne życie w bańce pęknie. Odwrócą się od niego. Czuł się jak rozjuszona sarna na środku autostrady - nie wie co tam robi, nie wie również co zrobić. Stoi w progu i znów tym razem nic nie zrobi. Nie ma już nic do zrobienia na tym, brudnym od kłamstw i fałszu, świecie.

  Te emocje nie zostały niezauważone przez Zhongliego. Mężczyzna wpatrywał się godzinami na rudzielca i widział jedynie suchą, pustą istotę. Bez wyrazu. Gorzej wyglądającą niż tydzień wcześniej. Niż miesiąc temu. Pół roku. 

  Aether. To o nim najtrudniej jest opowiedzieć. Nie dlatego, że nie daje po sobie nic poznać, nie. To właśnie po nim widać wszystko. Jego oczy i twarz, wysuszone i oklapnięte kosmyki blond włosów, zapadnięte od braku snu policzki, zaczerwienione od łez oczy, powieki i nos. Jego ból. Każda część ciała go bolała, każda myśl o jego Xiao sprawiała mu ból. Cierpienie. 

  Blondyn nie dostał żadnej wiadomości dotyczącej Xiao. Nie miał pojęcia czy brunet żyje, czy ma się dobrze. Nie wiedział nic. To go dobijało jeszcze mocniej, gdyż wciąż się łudził. Wciąż czekał aż Jego Xiao wejdzie drzwiami i go przytuli. Wciąż myślał o tym, co mu ugotuje na obiad. Każdego dnia kuło go serce i każdy mięsień. Dni dłużyły się a noce nie istniały. Dzisiaj już nie wytrzymał.

  Tak jak zawsze - wstał z kanapy i poszedł do toalety. Z każdym stopniem coraz więcej łez gromadziło się w jego oczach. Kierował się powoli do pomieszczenia oddychając nierównomiernie i drżąc. Po długich minutach dotarł do łazienki, pchnął ciemne drzwi i ukrył się za nimi. Domknął je klucząc i z całej siły wgryzł się w dłoń, by nie ryknąć płaczem. Łzy lały się spod jego zaciśniętych powiek. Nagle rozszerzył je mocno i rozkojarzonym wzrokiem rozejrzał się po zlewie. Zobaczył maszynkę na żyletki należącą do Lapisa. Podszedł szybko do mebla i patrząc na porcelanowy kran chwycił ją. Sprawnie wyciągnął plaster stali i wciąż wlepiając wzrok na umywalkę zaczął przysuwać ostrze do skóry. Na oślep celował pionowo, byleby po żyle, byleby po tętnicy. Byleby to wszystko zakończyć. Byleby nie cierpieć. 

  Te słowa powtarzał w głowie jak mantrę. Szurał narzędziem po skórze, raz głębiej, raz płyciej. Jednak w pewnym momencie poczuł tępy, mocny ból na środku przedramienia. Ożywiło to jego ówcześnie zaciśnięte powieki i spojrzał na swoje rany. Po szybkiej ocenie sytuacji zrozumiał, że większość ran sięga tkanki tłuszczowej, niektóre skóry właściwej i jedna, ogromna pionowa rana o średnicy dobrych dwóch centymetrów jest niczym basen krwi. Przeraził się i wyrzucając żyletkę szybko przepłukał ranę pod wodą. Dopiero po wypłukaniu z niej krwi, która i tak równie szybko się tam pojawiła ponownie, dojrzał iż z rozcięcia tryska krew, oraz sięga dziwnej, twardej tkanki. Dopiero po sekundzie dotarło do Aethera, że podciął sobie żyły, tak jak chciał. Jednak ból się nasilał i po chwili chłopak ryknął z bólu.

Amber Eyes - zhongli • childeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz