Rozdział 14- Dzień 734 (część 2)

4.2K 221 8
                                    

- Co się stało, Potter? 
______________

Zignorowałem głowę rodu Malfoy i zwróciłem się w stronę Snape'a. Ten cholerny człowiek zmienił moje dwa jedyne lata życia w Hogwarcie w prawdziwe piekło.

- Naprawdę chcesz wiedzieć, profesorze Snape? - szydzę z niego.
- Niestety tak - odpowiedział najwyraźniej w ogóle nie przejmując się moim tonem.
- Dumbledore cię przysłał? Bo jeśli tak to możesz mu przekazać, żeby się pierzył - moje słowa były przepełnione wściekłością i jadem.

Snape patrzył na mnie jakby wyrosła mi co najmniej jeszcze jedna głowa. Śmiesznie się na to patrzyło. Na moją twarz wkradł się obłąkańczy uśmiech i zachichotałem. Niezbyt się tym przejąłem. 
Pierwszy raz od ponad dwóch lat miałem kontakt z człowiekiem z zewnątrz i oczywiście musiał być to ktoś kto zatruwał moje życie w Hogwarcie oraz blond laluś, znęcający się nad skrzatami domowymi i, który próbował mnie zabić.
Sanpe odchrząknął i kontynuował. 

- Nie Potter, Dumbledore mnie tu nie przysłał.
- Więc dlaczego tu jesteś? - pytam chłodno.
- Chciałem dowiedzieć się, dlaczego cię tu zesłali - odpowiedział bez zająknięcia.
- Wspaniale. Skoro już wiesz, że tutaj jestem, możesz się zmywać.
- Zapytałem "dlaczego". Nie musiałbym się tu pojawiać, żeby mieć pewność, że tu jesteś - powiedział czarnowłosy unosząc brew.
- W takim razie dlaczego nie zapytasz o to swojego blondwłosego przyjaciela - spojrzałem na Lucjusza.

Parsknąłem widząc jak przerażony Lord Malfoy próbuje odzyskać panowanie nad sobą, mrucząc coś pod nosem. Snape również spojrzał na niego, próbując nakłonić go do mówienia. 

- Ehem. Twój powód skazania nie został odnotowany w twoich aktach - zaczął wreszcie mówić Lucjusz. - Szukałem nawet w zatajonych dokumentach Ministerstwa, ale i tam nic nie ma. Nie ma nic o procesie, ani o sposobie aresztowania. Pisze tylko, że tu jesteś. 

Zaśmiałem się ochryple, przypominając sobie, że ominął mnie wcześniejszy posiłek, a wraz z nim woda. Snape, widząc mój ból podał mi butelkę wody, a ja spojrzałem na niego podejrzliwie, starając się wyczytać z jego twarzy czy woda nie jest przypadkiem otruta. Mistrz Eliksirów wzruszył ramionami.

- Nie musisz tego pić, ale wiedz, że nic z tą wodą nie robiłem. Przyjrzyj się, pieczęć nie jest złamana. 

Przyjrzałem się butelce stwierdzając, że pieczęć rzeczywiście jest cała. Nie mając nic do stracenia chwytam wodę i łapczywie ją wypijam, jakby od tego zależało moje życie. Kiedy skończyłem znowu spojrzałem na mężczyznę przed mną.

- Dzięki... Chyba. Mogę ci powiedzieć to co wiem, a co do samego wyroku, wystarczy, że zobaczysz symbole na mojej szyi - powiedziałem opuszczając kołnierz mojego więziennego munduru, ukazując wyrok wypalony na mojej szyi.
- Coś ty na Merlina narobił, żeby zasłużyć na dożywocie? - zapytał zaszokowany Snape.
- Ci cholerni mugole, zasłużyli sobie na to - mruknąłem do siebie. 

W tym momencie do pokoju wszedł strażnik, zabierając mnie z powrotem do celi, nim Snape i Malfoy zdążyli zadać mi więcej pytać.

~~453

Wsadzony do celi ||Tomarry||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz