Wsadzony do celi ||Tomarry||

Rozdział 25- Pojedynek

Dzisiaj odbyło się pierwsze pełne zgromadzenie śmierciożerców od czasu akcji ratunkowej Azkabanu. Byłem podekscytowany, Mroczny Lord, mój Pan, zorganizował pojedynek, aby zobaczyć kto jest najlepszym z najlepszych. Jego celem było znalezienie zastępstwa na miejsce niektórych członków wewnętrznego kręgu, którzy zginęli podczas ucieczki lub na jakiejś misji. Byłem jednym z dwudziestu kandydatów do zastąpienia Glizdogona, który ostatnio bardzo zdenerwował Mrocznego Lorda. Stałem na środku ringu wygrywając pojedynek za pojedynkiem, dzięki treningom Bellatrix i Czarnego Pana. Moim ostatnim przeciwnikiem był śmierciożerca o imieniu Jungson. 

Mroczny Pan rozpoczął pojedynek, a ja czułem wzrok Jungsona skupiony na mojej osobie, starając się wypatrzyć moje słabości. Wykorzystując moment w którym na chwilę się rozproszył, wysłałem w jego stronę zaklęcie rozbrajające, które skutecznie zablokował, by następnie rzucić w moją stronę Deffindo. Potoczyłem się po podłodze by go uniknąć i szybko stanąłem na nogi wystrzeliwując Confundo, którego się nie spodziewał. Zdezorientowałem go na tyle, że mogłem wykonać szybkie, łagodne Cofringo.

Wygrałem ten, nieszczególnie trudny, pojedynek, który wystarczył by przyjąć mnie do wewnętrznego kręgu... Przypomniało mi to, że przebywanie w pobliżu Mrocznego Lorda jest trochę... Niezręczne. Za każdym razem gdy zamykam oczy widzę śmiałe, krwistoczerwone oczy wypełnione pożądaniem i pasją. Chyba oszalałem. 
Zresztą, nie ważne. To stało się dawno temu.
Kiedy uczta się skończyła Czarny Pan wezwał mnie do swojego gabinetu. Przełknąłem ślinę zdenerwowany i podekscytowany jednocześnie. Krew wypełniała mi uszy i ledwo mogłem powstrzymać podniecenie. 
Wreszcie dotarłem do gabinetu i nie do końca wiedząc co się dzieje, spojrzałem na mojego Pana, mogąc wydusić tylko;

- Pieprz mnie.

~~246