Prolog

56K 1K 527
                                    

Miłość, czym to właściwie jest? Czy to uczucie pożądane, przez większość z nas jest warte wszystkich cierpień, zawodów czy pieprzonego uczucia pustki? Od zawsze zadawałam sobie to pytanie, nie będąc w stanie na nie odpowiedzieć. Czy cała ta egzystencja ma w ogóle sens?

Wtorek, był dniem kiedy nie mogłam wstać z łóżka. Jedynym powodem na przebudzenie się było dostarczenie nikotyny do mojego organizmu. Wzięłam czerwone marlboro, które leżały na szafce obok łóżka. Usiadłam na parapecie, otwierając okno zaciągając się papierosem. Było po piątej rano, a już było słychać krzyki dochodzące z kuchni, gdzie mój szesnastoletni brat kłócił się z mamą. O co? Nie miałam pojęcia, jedynie domysły. Przecież złość, sprzeczki były wtedy najlepszym wytłumaczeniem na tą pustkę, która po nim została, prawda?

Jeśli chodziło o mnie, nie nie wyszłam z mojego pokoju ani razu, nie jadłam, ledwo miałam siłę żeby się umyć. Ostatnie co miałam w głowie, było to żeby się kłócić z moją matką. Przecież to wszystko było teraz najważniejsze, tak? Bo, po co po prostu być ze sobą, powspierać się nawzajem. Najwyraźniej w słowniku mojej rodziny nie było czegoś takiego.

Czy ktoś zainteresował się, że siedzę tu od jebanych pięciu dni? Oczywiście, że nie. Czy przejmowałam się tym? Już nie. W ciągu tych pięciu dni, spałam może z osiem godzin łącznie. Czułam, że moja agonia nie może dobiec końca, a przecież wcale nie umarłam tak? Wewnętrznie już dawno to zrobiłam, nie mogłam wziąć się w garść, nie potrafiłam.

Bo jak mam się zachować, gdy ojciec umiera mi na rękach?


My ConsequencesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz