rozdział 27

273 24 5
                                    

Pov Seth

-Kto to powiedział? - spytałem.

-Ohoho. Czy to młody Sorenson? Witaj młody. Zapewne znasz mojego syna Draco. 

-Pan Malfoy? - Co Pan tu robi? - zapytałem zdziwiony.

-Seth, uważaj on jest śmierciożercą! - krzyknęła Hermiona.

-Ojoj. Widzę, że zadajesz się z bardzo niedobrymi ludźmi Secie. - powiedział ze spokojem.

-Dobra Lucjuszu, skończ ten cyrk! Potter! W końcu cię widzę hahaha! - krzyknęła Bellatriks

-Belatriks Leastrenge! - krzyknął Nevill.

-Tak mój kochany! Pozdrowienia od rodziców! Haahahaha! - 

-Zapłacisz za to co im zrobiłaś! - warknął.

-Haahah! No pokaż co umiesz, mały chłopczyku! - 

-Dręt...! 

-STOP! - krzyknął Lucjusz Malfoy. 

-Ehhh, no dobrze Lucjuszu. - powiedziała Bellatriks.

-Co wy tu robicie? Gdzie jest Syriusz?! - krzyknął Harry.

-Ojj Harry Potterze, czyżby Dumbledor nie nauczył cię odróżniać snu od rzeczywistości? - 

-Kłamiesz! On musi tu gdzieś być! - 

-Harry oni chyba mają racje. Nie ma tu Syriusza. - powiedziałem.

-Widzisz potter, nawet twój kumpel tak mówi. Naucz się w końcu tego, że czarny pan umie tobą manipulować. - powiedziała Bellatriks.

No wiedziałem, że to pułapka. Ehh czemu myśmy tutaj poszli. Przecież to było takie łatwe do przewidzenia. Dobra teraz pozostaje nam albo walka, albo ucieczka. Ale, że jako mamy małe szanse na wygraną to chyba musimy uciekać. A ja chyba mam plan. 

-Kendra mam pomysł. - szepnąłem.

-Ja też. Myślisz o tym samym co ja? 

-Tak. Szepnij to do hermiony i reszty a ja odwrócę uwagę jakoś. 

-Okej. 

-Ej wy jesteście śmierciożercami, tak? 

-Tak.

-A jak można do was dołączyć? Rekrutacja jest jakaś czy po prostu bierzecie kogoś z ulicy? 

-Debil! Oczywiście, że tylko bierzemy tych, którzy mają czystą krew w sobie! - krzyknęła Bellatriks.

Kątem oka zauważyłem, że Kendra powiedziała to już wszystkim. No to teraz potrzeba przynęty.

-Harry rzucaj! - ryknąłem.

Złapałem kulę i krzyknąłem. -Bombarda!

-Uciekajcie! - krzyknęła Kendra.

Bum. Szkło rozprysło się na wszystkie strony. 

-Za nim! - ryknął Lucjusz.

No teraz pozostaje tylko odwrócić ich uwagę aby tamci mogli uciec. I jak najdłużej wytrzymać.

Śmierciożercy zaczęli za mną biec, ciskając jakieś zaklęcia. 

-Seth! Rzucaj śmiało! - krzyknął Harry.

-Masz! Wiesz gdzie masz biec?! 

-Tak!

-Pamiętaj, trzymaj się planu!

-Taaak jest! 

Tak! Na szczęście Kendra zrozumiała o co mi chodzi. Te jej granie w koszykówkę się opłacało. Naszym celem jest wyjście a musimy tam dobiec z kulą. 

-Crucio!

-Drętwota! - krzyknąłem.

-Seth! Wyjście już niedaleko! - krzyknął Ron.

-Dobra! Rzuć kulę! 

-Masz! 

Teraz tylko jedna prosta i będzie po wszystkim.

-Avada kedavra! - 

-Debilko, czarny pan nas zabije jak kuli się coś stanie! Nie zabijaj dzieciaka, bo kuli się coś stanie!

-Sam jesteś debil! On zaraz nam ucieknie! Dołohow! Zablokuj mu drogę! 

Kurde. Muszę teraz gdzieś się ukryć. Może tam? Do tej sali z łukiem?

-Harry? Ron? Reszta? Co wy tu robicie? 

-Haahaha! Wpadliście w naszą pułapkę! Było blisko ale nie uciekliście nam!

Kurde...

***

Sorry za taką przerwę ale miałem kilka spraw do ogarnięcia. Zbliżamy się już bardzo szybko do końca książki! Dziękuje, że to tak chętnie czytacie, gwiazdkujecie i komentujecie! Mamy ponad 5,3 K odsłon! To duuuużo!

Dziękuje też za poprawianie mnie w pisowni nazwisk i innych słów!

Do zobaczenia,

Japetos





Kendra i Seth w HogwarcieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz