30

320 11 10
                                    

3/10



PRZEPRASZAM ZA BŁĘDY CZY LITERÓWKI ALE JA I AUTOKOREKTA JESTEŚMY W STANIE WOJNY









- yh chcesz może jakiejś herbaty na szybko? - zapytała ściągając swoje przemoczone trampki i kierując się prostu do kuchni, a po zaprzecajacej odpowiedzi na jej pytanie ruszyła szybko do salonu wbiegając do swojego pokoju. Podeszła szybko do szafy wyciągając czarną koszulę oraz niebieskie szerokie spodnie, które ostatnio kupiła razem z Jackiem i Finnem, idealnie upinajały się w jej waskiej talii przez co nie musiała brać paska. Do tego wzięła tego samego koloru co spodnie marynarkę, czysta bieliznę i wbiegła do swojej łazienki połączonej z pokojem. Ściągnęła z siebie lekko przemoczone ciuchy i wytarła się ręcznikiem. Ubrała nowy komplet i wysuszyła, a następnie wyprostowała włosy. Poprawiła lekko zmyty przez wilgoć makijaż i spryskala się nowymi perfumami.
Wyszła z łazienki i zauważyła chłopaka rozwalonego na jej łóżku. Był owinięty w kołdrę i dziwnie się uśmiechał, przez co dziewczyna się zaśmiała.

- wyglądasz jak parówka w naleśniku - powiedziała ubierając czarne skurzane boty na platformie.
Chłopak wygramolił się zdenerwowany z łóżka. Podszedł do dziewczyny i położył ręce na jej talii. Allyssa nie była pewna co chciał zrobić, więc jedynie co robiła to patrzyła się w niebieskie oczy neito.

- ty za to wyglądałaś w tych mokrych ciuchach jak... - przerwał chcąc poddenerwować przyjaciółkę. Co mu się udało. Allyssa uderzyła go w ramię śmiejąc się cicho - wyglądałaś jak mokry szczur - powiedział na jednym wdechu i przytulił do siebie dziewczynę, widząc, że jest gotowa zrobić mu dużą krzywdę fizyczną.
Kty poczuł, że się rozluźniła puścił ją uśmiechając się szeroko.

- rozwaliła Ci się fryzura - mruknęła poprawiając jego włosy. Monoma patrzył na jej twarz pełną skupienia. Już dawno czuł coś do dziewczyny i był tego pewny jak tego, że ma na imię Neito... Przez siedem lat rozłąki, cierpiał jak nikt inny. Nie było przy nim jego Lyssie, która w trudnych chwilach okazywała wsparcie, przy plotkach nie odwróciła się wierząc w kłamstwo, która pomimo, że sama była i jest wysmiewana w szkole, zawsze odganiała od niego typowych łobuzów, którzy chcieli się z nim wdać w bójkę.

- Lyssie... - jęknął zapłakany chłopak - ja nie chce wyjeżdżać... Nie chcę Cię zostawiać... Nie wiem czy nawet będziemy mieli kontakt - mówił cicho przez dużą gule w gardle.
McCartney spojrzała się na niego smutnym wzrokiem. Przybliżyła się do niego i mocno owinęła swoje ręce wokół jego szyji.

- jestem pewna, że kiedyś się znowu spotkamy i dalej będziemy najlepszymi przyjaciółmi - mruknęła - ale nie płacz... Bo ja też się popłacze Monoma

Co prawda swoje prawdziwe uczucia odgadneli w wieku piętnastu lat, kiedy udało im się znaleźć siebie na mediach społecznościowych. Mieli wtedy tak dużo tematów, że zarywali nie jedną noc gadając ze sobą. Później kontakt znowu się urwał przez wir nauki jednego, a później drugiego. Położył rękę na jej policzku, chcąc ją pocałować. Jednak zrezygnował z tego nie wiedząc czy nie zrujnuje to ich relacji. Poruszał kciukiem i powiedział z uśmiechem.

- paproch - zaśmiał się i zapytał - jesteś gotowa? - w odpowiedzi dostał pokiwanie głową i oboje ruszyli w kierunku drzwi. Po sprawdzeniu czy wszystkie drzwi są zamknięte, a światła zgaszone, ruszyli w kierunku auta, dalej pod jednym parasolem. Pomimo brzydkiej pogody w jeden z piątkowych wieczorów jesieni, ich nastroje były niczym słoneczne popołudnie w lato. Idealne i pozytywne. Z dużymi uśmiechami na twarzy pojechali w stronę domu blondyna. Jednak nie wiedzieli, że ktoś równie ważny dla Allyssy patrzył na nich w ukryciu. Ściskając dłoń mocniej na rączce parasola ścisnął zęby. Widział jak nie znany mu chłopak kładzie ręce na talii jego Lyssie, widział jak patrzy się w oczy jego Lyssie, widział jak razem z nim jest szczęśliwa jego Lyssie.
Westchnął zrezygnowany wracając do domu. Jedyną emocją jaka go teraz przepełniała to czysta zazdrość z powodu tego głupiego blondyna. Zdążył się przyzwyczaić do tego, że za Allyssą patrzy sie dużo chłopaków, jednak żaden z nich nigdy do niej nie podszedł, albo go zlewała. Przyzwyczaił się też to tego, że Allyssa nie miała dużo przyjaciół i była nielubiana. Wcześniej nie miał powodów do zazdrości, gdyż jego Lyssie była i wyłącznie na wyciągnięcie ręki. Czuł teraz, że wyciągnięcie ręki zamienia się w maraton po jej serce.

𝓟𝓸𝓴𝓪𝔃𝓪c 𝓽𝓸, 𝓬𝓸 𝓷𝓲𝓮𝔃𝓷𝓪𝓷𝓮 | ° 𝓕𝓲𝓷𝓷 𝓦𝓸𝓵𝓯𝓱𝓪𝓻𝓭  °Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz