34. To były usta delikatniejsze niż olejek...

221 15 0
                                    

- Gdybyś mógł być dowolnym zwierzęciem, jakie by to było?

- Co to jest w ogóle za pytanie? Dobrze się czujesz?

- Michael, mamy się poznawać, a ty to strasznie utrudniasz!

- Przecież się znamy, nie rozumiem o co ci chodzi - mężczyzna wyglądał na totalnie niewzruszonego, a moja cierpliwość wisiała na włosku.

- No najwyraźniej nie do końca, bo nie wiem jakim zwierzęciem byś chciał być. A to bardzo kluczowe pytanie, może nam się kiedyś w życiu przydać. Może kiedyś będę musiała za ciebie odpowiedzieć na to pytanie i będzie totalna klapa, bo dam ci jakąś mrówkę i do końca swojego życia będziesz biegał jako mrówka walcząca o przetrwanie, bo każdy ją będzie chciał zdeptać.

- Ty jesteś nienormalna, naprawdę - Jackson pokręcił głową z niedowierzaniem, ale widząc mój surowy wzrok odchrząknął i spróbował być poważny. - Ja już jestem kotem, w łóżku, sama potwierdzisz. 

- Jesteś obrzydliwy, nie da się z tobą współpracować - zdenerwowana wstałam z krzesła i zaczęłam iść w stronę drzwi. Mike chciał mnie zatrzymać, ale obróciłam się na chwilę w jego stronę i spojrzałam mu prosto w oczy. - Dystans społeczny, łapy i nie tylko trzymaj przy sobie.  

Postanowiłam, że pójdę na dół, gdzie siedzi cała moja rodzina, ale mój szanowny przyjaciel Jackson najwyraźniej miał te same plany, bo szedł za mną krok w krok, co mnie trochę irytowało, ale dla niego to była niesamowita zabawa. W salonie nie zastałam tylko mojej rodziny, ale też jego. Wszyscy zwrócili na nas uwagę i kazali nam zostać z nimi. Całe szczęście, że nie usiadł obok mnie na kanapie, tylko na przeciwko. Chociaż to też niedobrze, bo cały czas się bezczelnie patrzył. 

- Macie już imię dla dziecka? - spytała siostra Michaela, a moja siostra pokręciła przecząco głową.

- Na samym początku, jak dowiedzieliśmy się, że Gwen będzie w ciąży, to od razu wiedzieliśmy. Córeczka to miała być Diana, a syn miał być Scott, ale teraz wahamy się. Nie zdziwi mnie to jak wymyślimy imię dopiero po narodzinach - Hudson zaczął się śmiać.

- Diana? Scarlett pewnie by była dumna jakby jej siostrzenica tak miała na imię - stwierdziła moja mama, a każdy się na nią spojrzał z niezrozumieniem. - Bo Scar ma na drugie imię Diana i jak była mała to uwielbiała to imię i zawsze się nim przestawiała. Większość dzieci w szkole było przekonanych, że faktycznie się tak nazywa. No ale jak już była starsza to chyba już się znudziło, chociaż niektórzy nasi starzy znajomi dalej tak do niej mówią. 

Michael wyglądał jakby dostał jakiegoś przebłysku w tamtym momencie, ale nie odezwał się ani słowem. Za to znowu odezwała się jego mama, co nie było takie dla nas przyjemne. 

- Mike, skarbie, jeszcze nie siedzieliśmy w takim gronie i ja się tak zastanawiam, może opowiesz nam jak to było kiedy poznaliście się z Halley.

Przyrzekam, że gdybym w tamtym momencie miała coś w buzi to bym to wypluła i opluła wszystkich po kolei. Czego jak czego, ale tego pytania to ja się nie spodziewałam. Kiedy spojrzałam się na Jacksona to widziałam w jego oczach skrępowanie i złość na swoją matkę. On najwyraźniej też był w szoku, ale chyba nikt nie spodziewał się tego w tamtym momencie.

- Po prostu wpadliśmy na siebie, nie ma w tym większej historii - odpowiedział, a mnie trochę zabolało serce, bo może i to było niekomfortowe pytanie, ale myślałam, że powie coś więcej, bo w sumie jeśli się tak zastanowić, to nigdy mi tego nie mówił co pomyślał w tamtym momencie.

- Nieprawda! Gadałeś wtedy jak najęty! - Saul odpalił się i nawet piorunujący wzrok jego przyjaciela nie sprawił, że zamilkł. - Autentycznie, mówił o Halley cały czas, naprawdę. Momentami już miałem tego dość, no ale chłop nigdy wcześniej mi nie mówił o kimś z takim przejęciem i uwielbieniem, więc dawałem mu się wygadać. Chociaż najgorsze były momenty, kiedy coś między nimi zgrzytało, to biedak był załamany, trzeba go było non stop pocieszać i dawać mu jedzenie pod nos jak małemu dziecku.

- Tak nie było, co ty gadasz! - Michael się oburzył i po chwili namysłu zaczął mówić słowa, które jednak mnie zaskoczyły. - Pierwsze wrażenie, kiedy tylko tam przyszła od razu wiedziałem, że było coś niepokojącego w tej dziewczynie. Sposób w jaki się porusza, jej włosy, jej twarz, jej figura, boskość ruchu. Gdy tylko wkroczyła do pokoju dało się wyczuć w powietrzu jej obecność. Wszyscy zwrócili się w jej stronę pełni namiętności i żądzy. - Byłam bardzo przejęta wszystkim co mówił, nie spodziewałam się, że aż tak przykułam jego uwagę. - I potem to się stało. Dotknęła mnie, ustami obcej kobiety, słodszymi niż plaster miodu. To były usta delikatniejsze niż olejek. Ale jej wewnętrzne demony i słowa raniły niczym obosieczny miecz. Ale spodobało mi się, bo było niebezpiecznie.

Po tych słowach wszyscy zaniemówili, a mężczyzna się trochę zestresował, chyba powoli dochodziło do niego to, co powiedział w tamtym momencie. Milczenie oczywiście musiał przerwać nikt inny jak sam Hudson.

- O tym właśnie mówiłem, non stop słyszałem takie testy. Człowiekowi aż rzygać się chciało od tej miłości.

- A potem poznał mnie i to on truł innym dupę - Gwen widząc zakłopotanie moje i Jacksona postanowiła przekierować rozmowę na swoją stronę. - W życiu bym nie pomyślała, że zakocham się w takim idiocie, a tym bardziej, że będzie moim mężem i ojcem mojego dziecka.  

I w ten sposób zaczęła się dyskusja na temat historii tej dwójki, która ogólnie była bardzo ciekawa, ale słyszałam ją już chyba z milion razy, więc po prostu skupiłam się na oglądaniu telewizji. Łapałam Michaela na tym, jak się mi przyglądał, ale on nawet nie próbował tego ukrywać, jedynie uśmiechał się.

Wieczorem, kiedy chciałam sobie sama posiedzieć, zrobiłam sobie gorącą czekoladę, wzięłam kocyk i usiadłam na oszklonym tarasie obserwując gwiazdy. Jak byłam mała zawsze siedziałam z Jasperem wieczorami na podwórku i szukałam gwiazdozbiorów. Opowiadał mi przy tym różne bajki i obiecywał, że też będziemy tak żyć, a ja wierzyłam w każde jego słowo. 

Mimo upływu czasu dalej pamiętam wszystkie historie związane z poszczególnymi zbiorami, no bo oczywiście każdy miał swoją. Obiecałam sobie kiedyś, że opowiem je swoim dzieciom, ale wszyscy wiemy jak sytuacja wygląda. Przynajmniej Gwen się postarała i mogę siedzieć z jej maluchami. 

- O czym tak myślisz? 

- O tym jak fajnie mi się tutaj siedziało bez ciebie - przewróciłam oczami, a w odpowiedzi dostałam tylko ciche parsknięcie. - Widzę, że jesteś w bardzo dobrym humorze, jak zawsze z resztą. 

Mężczyzna usiadł obok mnie i przykrył się kawałkiem kocyka. Objął mnie ramieniem i razem ze mną zaczął obserwować gwiazdy. Przez jakieś dziesięć minut po prostu milczeliśmy. Jego ręka głaskała moje ramię, a ja ułożyłam głowę na jego torsie. Napawałam się tą bliskością i poczuciem bezpieczeństwa. 

- Kiedy wyjeżdżasz? - spytał, a w jego głosie można było usłyszeć smutek, ja w sumie też przygnębiona myślą o wyjeździe.

- Za dwa dni, szybko zleciało.

- Prawda, prawda. A jaką masz tam u siebie pogodę? Bo nie wiem jakie rzeczy ma ze sobą zabrać.

- Co? - spojrzałam się na Michaela z niezrozumieniem. 

- Chyba nie myślałaś, że spotkamy się znowu za parę miesięcy? Akurat mam trochę wolnego, więc przyjeżdżam do ciebie na tydzień. Mam nadzieję, że oprowadzisz mnie tu i tam. A poza tym fajnie będzie spędzić trochę czasu razem, poznajemy się przecież na nowo.

W tamtym momencie zaniemówiłam. Nie sądziłam, że Jackson wziął sobie to do serca, ale muszę przyznać, że ta informacja jest jedną z najlepszych w ostatnim czasie. Naprawdę cieszyłam się, że Mike chce polecić ze mną i spędzić razem czas. 

- Nic nie powiesz?

- Cieszę się - odpowiedziałam szczerze, co go trochę zdziwiło, bo pewnie czekał na kolejną złośliwą uwagę. - Naprawdę się cieszę. To wiele dla mnie znaczy. Jestem pewna, że to będzie udany tydzień, zrobię wszystko, żeby tak było.

- Trzymam cię za słowo - pocałował mnie w czubek głowy, po czym z uśmiechem powrócił do oglądania gwiazd, a ja zaczęłam planować kolejnych parę dni.

Crumbs Of LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz