31. Nie mogę tak po prostu go odepchnąć...

293 20 10
                                    

Ogólnie kolacja zleciała bardzo szybko i miło. Poznałam w sumie większość rodziny Michaela, najlepiej dogadywałam się z jego mamą i z Janet. Razem z Jacksonem i Mary sprzątaliśmy po posiłku, a reszta już zaczynała sobie powoli tańczyć. Kiedy zganiłam mężczyznę za malinkę na mojej piersi, on stwierdził, że może zrobić jeszcze na drugiej, dla symetrii. I faktycznie by to zrobił, gdyby nie to, że przeszły obok nas nasze mamy. Czułam się jak mało dziecko, kiedy się ukrywało przed innymi, a zwłaszcza przed rodzicami po kątach. W życiu bym nie pomyślała, że jak będę dorosła też się będę chować. 

Uśmiechnęliśmy się niewinnie, a one tylko zmierzyły nas wzrokiem i poszły dalej. Ja za karę uderzyłam Michaela ścierką, która trzymałam w ręce, a on swoją wielką dłonią chwycił mnie za szczękę i mocno pocałował, jakby totalnie nie przejmowało go to, że w tym budynku jest co najmniej dwadzieścia osób i ktoś może nas zobaczyć.

- Jesteś nienormalny!

- Tylko wariaci są coś warci - puścił mi oczko i poszedł sobie jak gdyby nigdy nic, a ja złapałam się na tym, że uśmiechałam się przez niego jak zakochana nastolatka.

Niestety już nie nastolatka, a czy zakochana? Myślę, że też nie, chociaż ja już sama nie wiem co myślę i co czuję. Z jednej strony mam wrażenie, że te wszystkie uczucia sprzed prawie dwóch lat gdzieś się ciągle tlą, ale z drugiej obawiam się, że to już nigdy nie będzie to samo.

- Nie możemy siedzieć tutaj schowani cały czas - zaśmiałam się.

- Mi to jakoś nie przeszkadza - wyszeptał i położył swoje dłonie na moje biodra. - Jak chcesz możemy iść potańczyć. 

Skinęłam głową na jego słowa, dałam mu szybkiego buziaka i jako pierwsza wróciłam do reszty, aby nie wzbudzać podejrzeń. Miałam wrażenie, że niektórzy są już nieźle podpici, a impreza w końcu dopiero miała się zacząć.

- Drineczka? - Saul rzucił się na mnie prawie mnie przewracając. - Moja ukochana nie może pić, więc chociaż ty się napij ze mną. Macie te same geny.

- Hudson...

- Spokojnie, nie powiem Michaelowi - zarechotał, co mnie trochę przeraziło. - Ja wiem, że wy się tam migdalicie, ja to wiem kochaniutka.

- Co robimy? - zmarszczyłam brwi, bo nie mogłam uwierzyć w to co słyszę.

- Bzz bzz, robicie bzz. Ja też robiłam bzz bzz i teraz będę tatą, wiesz o tym? Będę tatą! A może ty też będziesz mamą? Michael będzie ojcem, o mój boże! Michael będzie ojcem! - krzyknął, co zwróciło uwagę niektórych osób obok.

- Zamknij się - przycisnęłam dłoń do jego ust, a on mnie polizał, więc wytarłam rękę w jego koszulę. - Fuj, jesteś obrzydliwy. Nikt nie będzie tutaj rodzicami, nie będzie żadnych dzieci.

- Ale my będziemy rodzicami, wy też będziecie rodzicami. Będziesz dobrą mamą Halley.

Akurat jak Hudson wypowiadał te słowa, Mike znalazł się obok nas. Wiedziałam, że to słyszał, widziałam to po jego minie. Patrzył się na mnie jakby oczekiwał jakiejkolwiek reakcji, ale ja ignorując ból w klatce piersiowej zaczęłam kręcić głową i chciałam zaprowadzić kudłatego chociaż na chwilę do pokoju.

- Mike, stary, będziesz ojcem, z każdego bzz bzz są dzieci. Nasze dzieci będą rodziną, ich mamy są zajebiste - Saul zaczął się cieszyć jak małe dziecko, a ja czułam jak pojawiają mi się łzy w oczach.

- Hudson, posłuchaj mnie - chwyciłam mężczyznę za ramiona i nim potrząsnęłam, musiałam go w końcu ogarnąć. - Skup się teraz przez chwilę. Nie będzie żadnych dzieci, ani teraz, ani nigdy. Ja nie mogę mieć dzieci, to po pierwsze. A po drugie, nie było żadnego twojego bzz bzz czy coś.

Crumbs Of LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz