37. Obiecuję...

170 12 2
                                    

Nie ma chyba słów, które by opisały jak beznadziejnie się czułam z samego rana. Jak tylko otworzyłam oczy to głowa zaczęła mi cała pulsować, a kiedy usiadłam na łóżku to aż musiałam syknęłam z bólu. Powoli rozejrzałam się po pokoju, dostrzegając miskę przy łóżku, obok niej woda, tabletki, chusteczki, a kawałek dalej na podłodze leżała moja sterta ubrań. Szczególną uwagę przykuł róg pomieszczenia, w którym siedział Michael czytający jakąś książkę.

- Zaraz przyniosę ci kanapkę, żebyś nie połykała tabletki na pusty żołądek - powiedział i uśmiechnął się delikatnie. - Z serem i pomidorem może być?

- Mogę dostać suchy chleb? - spytałam, a mężczyzna westchnął kręcąc głową.

- Tak myślałem, że to już będzie ten kac, gdzie tylko suche piętki będziesz jadła. Za chwilkę wracam.

I tak jak powiedział, tak zrobił. Natychmiast poszedł do kuchni po suchy chleb i kefir, który podobno dobrze działa na kaca. Jadłam swoje a'la śniadanie bardzo powoli, bo miałam wrażenie, że zaraz zwymiotuje. Mike przyglądał mi się z zaciekawieniem, a ja pustym wzrokiem błądziłam po pokoju, bałam się spytać o cokolwiek. Moją uwagę przyciągnął dźwięk pralki.

- Puściłeś pralkę? Czemu? Przecież potem bym to zrobiła.

- Mam być szczery czy miły? - mężczyzna zmarszczył lekko brwi, a jak powiedziałam, że ma być szczery to się zaśmiał. - Krótko mówiąc, obrzygałaś mnie, całego. I to jeszcze w takim niezbyt korzystnym momencie. Nie pamiętasz?

Pokręciłam przecząco głową, bo faktycznie tak było. Nie pamiętałam niczego od momentu moich wspaniałych "szybkich shotów". Kiedy powiedziałam o tym, zauważyłam jakby ból w oczach Michaela, ale próbował to ukryć.

- No cóż, to nie będziemy wracać do tej nocy - pod koniec zdania jego głos się załamał, ale nie pozwolił mi nic powiedzieć. - Powinniśmy dalej świętować, że jesteś zdrowa i nie przejmować się jakimiś głupimi nocami, które i tak nic nie znaczyły.

- O co ci chodzi? Bo aktualnie to mi jest głupio, że zwymiotowałam na ciebie, że upiłam się do takiego stanu przy tobie, a ty dodatkowo mieszasz mi w głowie takimi słowami. Czy coś się stało? - spytałam już lekko zdenerwowana, bo nie wiedziałam, czy mężczyzna chciał coś przekazać tymi słowami. - Przepraszam, że to wszystko tak wyszło, przepraszam, że najwyraźniej zepsułam całą imprezę, ale nie musisz mnie teraz dobijać.

- To nie o to chodzi - Mike chwycił mnie za dłoń, kiedy zerwałam się z łóżka, mimo wielkiego bólu głowy i ścisku żołądka. - Halley, to nie jest twoja wina.

- No nie wiem, z twoich słów można wywnioskować co innego.

- Teraz dramatyzujesz, ani razu nie powiedziałem nic takiego, żebyś mogła pomyśleć, że uważam, że to twoja wina, ani razu. Nic nie pamiętasz, temat skończony, po co drążysz to, mówiłem, że tą głupotę mamy zostawić w zapomnieniu, jak ty to w sumie od razu zrobiłaś.

- Widzisz? Wytykasz mi to! Nie mam zamiaru w ten sposób z tobą rozmawiać, szkoda moich nerwów i czasu, naprawdę mam inne, ważniejsze sprawy. 

Po tych słowach wyszłam z pokoju i poszłam się wykąpać do łazienki. Zakluczyłam drzwi, bo czułam, że mężczyzna będzie próbował nawet tam ze mną porozmawiać. Oczywiście, że miałam rację. Kiedy gorąca woda lała się na moje ciało, poczułam nagły natłok myśli, jakby powracały do mnie urywki poprzedniej nocy.

- Czy ty zaplanowałaś cały nasz ślub?

- Tak, zaczęłam go planować jak tylko się poznaliśmy, chociaż wtedy to były tylko jakieś moje wizje przed spaniem, ale potem wszystko rozpisałam sobie w zeszycie. Chciałam ci pokazać, ale wtedy się rozstaliśmy - wzruszyłam ramionami.

- Myślisz, że gdybyśmy się wtedy nie rozstali, to teraz pewnie byśmy się szykowali do ślubu?

- No oczywiście! Kiedyś ja bardzo chciałam wziąć z tobą ślub. Teraz też bym mogła, bo dalej bardzooooooo cię koooooocham!

Poczułam nagły ból w klatce piersiowej. Wyznałam, że go kocham i to dlatego on był taki szczęśliwy rano, a potem bańka tak po prostu pękła, kiedy powiedziałam, że nic nie pamiętam. To tłumaczyło, dlaczego nagle stał się taki oschły, on był po prostu zraniony, miał pewnie nadzieję, że z rana powiem mu to samo.

Chwilę później miałam kolejny przebłysk, równie bolesny i w sumie bardzo bardzo żenujący.

- Kurwa. Nawet nie masz pojęcia jak bardzo cię kocham.

- Ja cię i tak kocham bardziej - Michael szybko przetarł moje łzy.

- Nie możliwe, nikt nikogo nie kocha bardziej, niż ja ciebie.

- Obiecaj, że to jest na zawsze. Obiecaj, że nigdy mnie nie zostawisz, tak jak ja nie zostawię ciebie.

- Obiecuję.

I właśnie w tamtym momencie cała moja kolacja wylądowała prosto na jego ubraniach.

W tamtym momencie uświadomiłam sobie, że jednym wyjściem z tej całej sytuacji jest jedynie szczera rozmowa. Szybko zawinęłam włosy w ręcznik i ubrałam na siebie szlafrok, po czym udałam się do kuchni, gdzie Michael sprzątał po imprezie. Nawet się nie obrócił w moją stronę, więc podeszłam do niego i przytuliłam go od tyłu. Poczułam jak się spina, ale nie na długo. Kiedy zaczęłam gładzić dłonią jego rękę, zaczął być trochę bardziej spokojny.

- Wiem już, że powiedziałam Ci w nocy, że cię kocham. Mam przebłyski z zeszłej nocy. Ale to, że tego nie pamiętałam, nie oznacza, że teraz tego nie robię. Ja dalej cię kocham, tak naprawdę nigdy nie przestałam i wiem, że nie przestanę. Myślę, że nasza historia jest jedną z najbardziej zwariowanych historii świata ale to wszystko jest tego warte. Wiem, że ty też mnie kochasz, w sumie nawet nie potrafisz tego ukryć.

- To zostaniesz ze mną w końcu? Już na zawsze? - odwrócił się do mnie i spojrzał mi prosto w oczy.

Pogładziłam mężczyznę po policzku i uśmiechnęłam się do niego. Widziałam tą nadzieję w jego oczach i czułam tą jego miłość, co było tak niesamowitym uczuciem.

- Tak, obiecuję...

Crumbs Of LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz