7. Zabiłabym, umarła i żyła dla niego...

327 22 1
                                    

PRZED PRZECZYTANIEM UPEWNIJ SIĘ, CZY PRZECZYTAŁ*Ś POPRZEDNI ROZDZIAŁ


- Co ciebie znowu do mnie sprowadza? - westchnęła Alice.

- Tym razem nie będę ci się z niczego żalić - zaśmiałam się. - Podjęłam decyzje, wyjeżdżam.

- Skąd ta nagła zmiana? - kobieta wyraźnie się zdziwiła. 

- Po prostu poczułam, że muszę to zrobić i nie mogę tego tak zostawić. I moja mama, i Sanem mogą mnie potrzebować, a ja nie mogę teraz ich zawieść. Być może dorobię im tylko dodatkowych problemów, ale przynajmniej będą wiedziały, że się starałam.

- Z każdym dniem zaskakujesz mnie coraz bardziej - widziałam, jak przyjeżdża rękami po swojej zmęczonej twarzy. - Jesteś pewna, że chcesz to zrobić? To bardzo spontaniczna decyzja, której cały czas byłaś przeciwniczką.

- Wiem, być może i nie chcę, ale wiem, że muszę. A czy było warto, to się okaże. Być może nie będzie aż tak źle, w końcu zobaczę te wszystkie kiedyś dobrze znajome mi twarze. 

- Skoro tak uważasz, to leć. Myślę, że postępujesz bardzo dojrzale, skoro zaczynasz myśleć bardziej o dobru innych niż o sobie. Oczywiście podczas twojej nieobecności będziesz mogła dzwonić ile tylko chcesz, aby się wygadać.

- Dziękuję, to wiele dla mnie znaczy - uśmiechnęłam się szeroko. - Jest Greg w domu? Też bym się z nim chciała pożegnać.

Kobieta skinęła głową, a następnie wyszła z gabinetu razem ze mną. Chwilę później znalazł się już obok nas jej mąż.

- A oto nasza zgniła para bułek bez bułki - zawołał mężczyzna, a następnie przywitał się ze mną krótkim uściskiem. - Co się stało, że przyjechałaś do nas tak po prostu?

- Wyjeżdżam - powiedziałam od razu. - Nie chciałam tego robić bez słowa, więc po to przyjechałam.

- Gdzie uciekasz? - zmarszczył brwi.

- Lecę do Ameryki, żeby spotkać się z mamą. Nie wiadomo co się z nią dzieję, przynajmniej ja nie wiem nic więcej.

- Będzie nam ciebie tutaj brakowało - małżeństwo jak na zawołanie wspólnie westchnęło.

- Mi was też i to bardzo, ale pamiętajcie, że wrócę niedługo, najszybciej jak się da.

Chwilę jeszcze rozmawiamy z Alice i Greg'iem, a następnie pojechałam autobusem do mieszkania Olivier'a. Chciałam z nim skonsultować ten cały wyjazd, więc nie mogłam czekać.

Nawet nie musiałam pukać, po prostu weszłam sobie do środka, a chłopak jak zawsze leżał na swojej kanapie grając w jakieś głupie gry.

- Przywiozłaś coś do jedzenia? - usłyszałam jego mruknięcie, gdy ściągałam kurtkę.

- Jak jesteś głodny to sam sobie zrób. Przyjechałam w innej sprawie.

- To po co wtedy?

- Lecę do Ameryki - stanęłam nad blondynem, który tylko uniósł na mnie wzrok.

- Dobra - wzruszył ramionami. - Co dzisiaj na obiad?

- Dobra? To jedyne co potrafisz powiedzieć? - zdenerwowałam się. - Ja każdą twoją decyzję analizowałam razem z tobą, abyś nie popełnił żadnego błędu i zawsze dobrze na tym wychodziłeś, a ty nie jesteś w stanie powiedzieć nic więcej niż głupie dobra?

- No właśnie, jesteś na tyle rozsądna, aby wiedzieć, czy to dobra czy zła decyzja. Nie wiem po co drążymy ten temat, skoro ja i tak nie mam nic do powiedzenia.

Crumbs Of LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz