24. Dzisiaj jest twój wielki dzień...

336 22 9
                                    

Minął miesiąc, bardzo szalony i trudny miesiąc. W szpitalu zdążyłam już wylądować trzy razy przez bardzo osłabiony organizm. Lekarz ciągle powtarzał, że to nie są żarty i chorobę trzeba leczyć, ale najpierw musimy załatwić sprawy najważniejsze.

Wiem, że może pogubiliście się wszyscy i nie wiecie który jest miesiąc, ale ja wam powiem. Data bardzo znana i ważna dla mnie, mianowicie dzisiaj był 10 lipca - urodziny moje i Scarlett.

Od samego rana mieliśmy niesamowicie wiele gości, przyjechała Sanem i Gwen ze swoją bandą, Luke z Jasperem wrócili ze wspólnych wakacji, jakoś wyjątkowo szczęśliwi. Lottie cały czas męczyła Murphy'ego z jego żoną Olivią, która zajmowała się ich malutką córeczką - Ally. Scar przyciągnęła za sobą Christiana, jej chłopaka i sługę i w jednym.

Chciałam się tego dnia wyspać, bo kolejna noc będzie nieprzespana, a na drugi dzień z rana jedziemy do sądu z Michaelem, który nawet nie zna swojego prawnika. W sumie nikt z nas go nie zna, tylko Nancy, która aktualnie obściskiwała się z Joe na kanapie w salonie.

Kiedy wyszłam zaspana z pokoju próbowałam policzyć wszystkich ludzi, którzy znajdowali się u nas w domu. Doliczyłam się dwudziestu osób i aż mnie zaczęła boleć głowa na samą myśl, jak głośno później będzie.

- W końcu nasza śpiąca królewna wstała - zaśmiał mi się do ucha Jasper.

- Co ty jesteś taki szczęśliwy? - spytałam ziewając przy tym.

- Zaliczyłem - wyszeptał, ale widząc moją niezrozumiałą minę bardziej rozwinął swoją wypowiedź. - To było parę intensywnych dni z Lukiem, mam nadzieję, że wiesz o co chodzi.

Słysząc to od razu się zerwałam i pobiegłam do Nancy odciągając ją od Joe. Ta spojrzała się na mnie jak na kosmitę, ale ja normalnie skakałam z radości.

- Wisisz mi spa ty stara klucho! Jasper i Luke się przespali ze sobą, wygrałam ten pieprzony zakład! - jak nienormalna zaczęłam biegać po całym salonie, autentycznie skakałam ze szczęścia, a dziewczyna spojrzała się na mojego brata z mordem w oczach i zaczęła na niego krzyczeć, że mógł opanować siebie i swojego kutasa, bo przez nich ona przegrała i musi wydać na mnie pieniądze.

Musiałam przyznać, dzień zapowiadał się znakomicie. Wgrany zakład dobrze wróżył, przynajmniej miałam taką nadzieję.

- W końcu nie śpisz, chodź, musimy zrobić sałatkę - moja mama chwyciła mnie za rękę i zaczęła ciągnąć w stronę kuchni.

- A mogę się chociaż ubrać? Dalej jestem w piżamie.

- Nie, z twoim szczęściem i tak się za chwilę wybrudzisz i cała będziesz do prania. Teraz krój tutaj jajka i marchewkę, bo ja muszę resztę swoich dzieci ogarnąć.

- Przecież praktycznie wszystkie twoje dzieci są dorosłe - przypomniałam jej.

- Ale głupie jak but - kobieta przewróciła oczami i wyszła z pomieszczenia, zostawiając mnie samą z patrzącym się na mnie jedzeniem.

Mimo wszystko to krojenie miało swoje plusy. Miałam całkowity spokój, ponieważ nikt nie wchodził do kuchni. No do pewnego momentu, bo oczywiście musiałam zobaczyć opierającego się o futrynę drzwi Michaela, który uroczo się uśmiechał.

- Jak to się stało, że twój brat i ten chłopak kręcą ze sobą? Myślałem, że to między wami coś się dzieje - zapytał po chwili, na co ja prychnęłam.

- Błagam cię, od zawsze oni mieli coś ku sobie, a teraz po prostu zawarłam umowę z Lukiem, że jeśli on mi pomoże w czymś to ja pomogę mu zbliżyć się do Jaspera.

Crumbs Of LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz