Po tylu godzinnej podróży nic innego nie marzyło mi się, jak tylko iść spać. Dwie godziny na lotnisko, dziesięć w samolocie i kolejne dwie i pół do domu. Oczy mi się same zamykały, więc na stacji benzynowej kupiłam sobie dwa razy kawę i raz jakiś pierwszy lepszy napój energetyczny.
Ku mojemu zdziwieniu, Hobbs przeżyło renowację. Droga prowadząca do centrum teraz była z asfaltu, a nie piasku, lampy zostały wymienione, a chodniki wyrównane. Ta wieś chyba próbuje się zmienić w miasto, może na dobre im to wyjdzie. Jedyne, co się nie zmieniło, to niektóre domy i oczywiście zwierzęta, które chodziły sobie po terenie, który teraz był odgrodzony płotem. Pomimo tego, że jest już bardzo ciemno, widać było znaczną różnicę.
Zaparkowałam na niewielkim parkingu dla mieszkańców, a następnie razem z moją walizką ruszyłam w stronę mojego starego domu. Jak zawsze wyróżniał on się spośród innych, bo ze względu na to, ile moja mama urodziła dzieci, musiał być on duży.
Wyciągnęłam z kieszeni zapasowy klucz do domu, który Gwendolyn zostawiła u mnie w kuchni na blacie. Bez problemu otworzyłam drzwi, nie robiąc przy tym większego hałasu. W środku wszystkie światła były pogaszone, a to mnie utwierdzało w przekonaniu, że faktycznie jestem i póki co będę tutaj sama. Rozebrałam się na korytarzu i przez przypadek zrzuciłam swoją walizkę. Chwilę po tym usłyszałam coś podobnego do skrzypnięcia podłogi. Zamarłam w miejscu, ale to się już później nie powtórzyło, więc może po prostu to ja to zrobiłam.
Po drodze do mojego pokoju weszłam jeszcze do kuchni po coś do picia. W lodówce znalazłam sok pomarańczowy, którego nie piłam od prawie roku, od zerwania. Niestety nie było nic innego, bo nie chciałam pić wody w tamtym momencie, a na robienie czegoś ciepłego byłam zbyt śpiąca. Powoli wchodziłam po schodach na górę, gdy nagle miałam wrażenie, że drzwi obok mnie się delikatnie otworzyły. Myślałam, że sobie po prostu strzelę w twarz, kiedy zrozumiałam, że to właśnie tam się kiedyś do niego zakradałam, do jego tymczasowej sypialni i właśnie na tym korytarzu nakryła nas moja mama.
Czy teraz jak na złość wszystko mi będzie o nim przypominało?
- Cholerny Jackson - warknęłam sama do siebie. - Raz człowiek popełnił błąd i go przyprowadził do domu, a on już swoim pieprzonym duchem postanowił sobie tutaj zamieszkać i niszczyć ludziom życie.
Przyrzekam, że gdybym nie była aż tak śpiąca to bym pomyślała, że ktoś tutaj jest, bo znowu zdawało mi się, że tym razem ktoś prychnął, ale ja często przez niedobór mam różne głosy w głowie.
- Weź Halley idź już lepiej spać, bo inaczej nie dasz rady - zganiłam samą siebie. - Myślałam, że jesteś chociaż trochę mądra.
Bo jestem...
- Jasne, tak sobie tylko wmawiasz - westchnęłam. - Pora zadzwonić do Nancy, zaraz i tak ma budzik.
Chwyciłam telefon do ręki i wybrałam numer do mojej przyjaciółki, która odebrała dopiero po paru sygnałach.
- Czy ty wiesz, która jest godzina? - warknęła.
- Tak, u ciebie jest jakoś przed siódmą rano, a u mnie przed drugą w nocy, więc to ja jestem w gorszej sytuacji - przewróciłam oczami. - Chciałam ci tylko powiedzieć, że już jestem w swoim pokoju i idę spać, a ty dzwoń do mnie dopiero w twoich godzinach wieczornych, bądź nocnych, bo ja jestem pięć godzin wstecz.
- Ma się rozumieć, a teraz daj mi jeszcze chwilę pospać.
- Dobrze Nancy, dobranoc - westchnęłam.
- Halley, czekaj, nie rozłączaj się! - krzyknęła.
- Co?
- Cieszę się, że jesteś już na miejscu, dobrze, że nic ci się nie stało - domyślam się, że się uśmiechnęła.
- Dziękuję za wszystko Nan - po tych słowach zakończyłam połączenie.
Położyłam się na łóżku i nawet nie wiedziałam kiedy zasnęłam, nawet się nie przebierając w piżamę. Sen mi był bardziej potrzebny, niż by się mogło wydawać.
---
Zaraz po przebudzeniu poszłam do łazienki, aby się porządnie wykąpać i zdjąć z siebie wczorajsze ubrania. Rozebrałam się od razu przy wejściu i kiedy miałam już wchodzić pod prysznic, moją uwagę przykuły męskie płyny do kąpieli. Wątpię, że moi bracia by pojechali bez żadnych środków do higieny, ale może mieli coś w zapasie, kto ich tam wie.
Nie musiałam długo czekać, aby gorąca woda otuliła moje ciało. Umyłam szybko włosy i całe ciało, a następnie jeszcze chwilę stałam pod strumieniem, bo to było bardzo relaksujące. Z transu wyrwał mnie dopiero jakiś trzask na dole, więc prawie natychmiastowo wyskoczyłam w samym ręczniku z łazienki.
Po cichu zeszłam na dół, gdzie do moich nozdrzy dotarł zapach świeżych naleśników. Automatycznie się skrzywiłam i przestraszyłam, bo to oznaczało, że teraz nie jestem sama i być może nie byłam przez całą noc. Od razu zadzwoniłam do Nancy, która już na pewno była po zajęciach.
- Śpiąca królewna już wstała? Jest osiemnasta - zaśmiała się.
- U mnie jest trzynasta, więc cicho siedź. Ktoś jest tutaj w domu.
- No o ile się nie mylę, to ty aktualnie w nim jesteś.
- Ktoś oprócz mnie idiotko. Zrobił nawet śniadanie, bo pachnie w całym domu. A co jeśli zaraz wyskoczy na mnie z nożem? - przeraziłam się.
- Schowaj telefon do kieszeni, ale się nie rozłączaj żebym mogła słuchać i w razie co zadzwonić gdzieś - powiedziała poważnie.
- Nie mogę go schować.
- Bo?
- Bo jestem w samym ręczniku - zaśmiałam się z własnej głupoty.
- Czasami zaczynam tracić wiarę w ciebie - westchnęła. - To idź tam, ale i tak się nie rozłączaj.
Zrobiłam to, co dziewczyna powiedziała. Trzymałam telefon cały czas w dłoni, a następnie powoli wchodziłam do kuchni. I się nie myliłam, na stole leżały naleśniki z owocami, polewą i bitą śmietaną. Zdenerwowało mnie to jeszcze bardziej, niż wcześniejsze trzaski. Podeszłam do nich ostrożnie i kiedy miałam się zacząć rozglądać, kto je zrobił, usłyszałam chrząknięcie i męski głos za moimi plecami.
- Możesz je zjeść, nie wsypałem nic do nich. Są dla ciebie.
To chyba jakiś nieśmieszny żart...
Doskonale znam ten głos i Nancy też go zna, bo usłyszałam przez telefon jak głośno wciąga powietrze. Emocje nagle zaczęły mnie rozwalać od środka, dreszcz przebiegł bo całym moim ciele, w płucach zabrakło mi tchu, a ręce powoli zaczynały się trząść.
Mogłaś ubrać na siebie chociaż jakiś szlafrok...
Rozłączyłam się szybko, a następnie zacisnęłam zęby i powoli odwróciłam się w stronę mężczyzny, który chyba nie chciał na mnie patrzeć, jego wzrok był obojętny. Chciałabym powiedzieć, że nic się nie zmienił, ale to nie prawda. Pomimo tego, że dalej jest cholernie przystojny, ma zapadnięte oczy, bladą twarz, puste spojrzenie i wychudzone ciało.
- Michael - westchnęłam, a na jego widok łza spłynęła po moim policzku.
CZYTASZ
Crumbs Of Love
Fanfic- Mówiłeś, że twoja miłość do mnie pozostanie nawet wtedy, gdy będzie źle. - Moja wielka miłość do ciebie odeszła razem z tobą w dniu, kiedy mnie zostawiłaś. *** Czasami los stawia na naszej drodze różne osoby, które są przyczyną wielu ważnych wyda...