20. Po prostu chciałam być blisko ciebie...

343 17 9
                                    

W skrócie można powiedzieć, że wesele było przefantastyczne. Cały czas z kimś tańczyłam, dużo rozmawiałam z Lukiem, Scarlett złapała bukiet i od razu zadzwoniła do swojego chłopaka, że w tej chwili ma się jej oświadczyć, Michael był nie w humorze, ale uznałam, że jakoś nie będę się tym przejmować, razem z Sanem zatańczyłyśmy nasz dziecięcy taniec i śmiałyśmy się przy tym do rozpuku. To wszystko w takim dużym skrócie, w moim przypadku impreza obyła się bez alkoholu, bo uznałam, że nie ma co sobie odbierać kolejnego dnia.

- Mogę wejść? - usłyszałam, głos dochodzący zza hotelowych drzwi, na co odkrzyknęłam twierdząco. - Chciałem ci tylko powiedzieć, żebyś się pakowała, bo za dwie godziny wyjeżdżamy.

- W porządku, to idę jeszcze na chwilę do Sanem.

- I do Luke'a? - spytał na co zmarszczyłam brwi.

- Nie rozumiem twojego pytania, o co ci chodzi?

- O nic - prychnął, ale ja od razu zrozumiałam co jest na rzeczy.

- Nie wierzę, naprawdę jesteś o niego zazdrosny? O mojego przyjaciela sprzed paru lat? To jest niepoważne, ja nie jestem zazdrosna o wszystkie twoje przyjaciółki i byłe dziewczyny.

To kłamstwo, jestem cholernie zazdrosna, ale on nie musi o tym wiedzieć...

- To akurat są jakieś twoje wymysły Halley, nie jestem zazdrosny, a na pewno nie o ciebie.

To zabolało, nie powiem.

- W porządku, w takim razie powiedz czemu jesteś taki oschły dzisiaj - nalegałam, chociaż doskonale wiedziałam, że i tak to ja mam rację.

- Źle spałem i wstałem lewą nogą, wystarczy ci to? - już bardziej warknął niż powiedział, a ja nie chciałam kontynuować tej dyskusji.

- Jasne, możesz już iść.

Mężczyzna nie spojrzał się na mnie nawet przez chwilę i wyszedł zostawiając mnie już w bardzo złym nastroju. To wszystko pogarszało to dzisiejsze spotkanie, bo doskonale wiem jak ono się skończy.

Chwyciłam telefon, który cały czas mi przypominał o wiadomości, która przyszła jakiś czas temu. Oczywiście nie chciałam jej odczytywać, ale nie miałam wyjścia. Mężczyzna oczekiwał potwierdzenia dzisiejszego spotkania i konkretnej godziny. To drugie musiałam mu napisać na oko, ale na pierwszą część odpowiedziałam oczywiście twierdząco.

Nerwy dawały się we znaki doskonale. Ręce mi się pociły, noga trzęsła się cały czas, a bóle brzucha nie ustawały. Miałam ochotę zwymiotować, a świadomość, że będzie jeszcze gorzej totalnie nie pomagała.

Westchnęłam głośno i bezsilnie, po czym tak jak mówiłam, wstałam i poszłam do przyjaciół. Oczywiście w pokoju był Luke, który na mój widok uśmiechnął się szeroko. Wyglądał nienagannie w joggerach i zwykłej koszulce, która opinała jego wyraziste mięśnie.

- Stęskniłem się - powiedział, na co wszyscy się zaśmialiśmy. - O co wam chodzi? Mówię naprawdę!

- Tak, tak - machnęłam na niego ręką, po czym spojrzałam na Sanem i Justina. - Już małżeństwo, hmm? Jak się z tym czujecie?

- Beznadziejnie, muszę nosić nazwisko tego dzbana - prychnęła dziewczyna, na co jej mąż spojrzał się na nią z udawanym przejęciem.

- Całe życie marzyłaś, aby mieć na nazwisko tak jak ja, nie udawaj, że ci się to nie podoba!

I tak właśnie zaczęła się ich nieustanna kłótnia, na którą musiałam razem z Lukiem patrzeć. Szczerze mówiąc, to w pewnym momencie oboje zaczęliśmy się zastanawiać, czy oni dalej się sprzeczają w żartach, czy to już przeszło na inne tory i wszystko jest mówione całkowicie na serio.

Crumbs Of LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz