🌼 1 🌼

567 17 20
                                    

3 lata później

Słońce powoli wychylało się znad horyzontu. Jasne promienie przeciskały się pomiędzy drzewami, rozoświetlając puste podwórze. Kilka z nich wpadło przez zniszczone okno do stodoły i muskało delikatnie twarz Jadwigi, próbując ją obudzić. Ta wierciła się chwilę, jednak dała za wygraną. Otworzyła powoli oczy i przecierając je, spojrzała w okno. Po szybie nie było śladu, została jeno stara i lekko już spróchniała rama, a widok przykrywał kawałek prześwitującego płótna, imitującego również zasłonkę. Podniosła się powoli i przeciągnęła, a do jej uszu dotarł trel ptaków. Mruknęła cicho. Jej siennik, a zarazem rzeczy osobiste znajdowały się na nazywanym przez nią ,,krużganku".

Tak naprawdę było to zwykłe poddasze, jednak nie zajmowało ono całej powierzchni, a tylko jedną trzecią, co pozwalało doglądać wszystkiego z góry. Lecz, aby mieć choć odrobinę prywatności, o belki, które podtrzymywały dach, zawiesiła koce i inne tkaniny, które pozwalały jej na odrobinę prywatności.

Zrzuciła z siebie pościel i wstała. Przeszła na drugi koniec poddasza i zeszła powoli po starych i trzeszczących schodach. Ten dźwięk zwrócił uwagę zwierzyny, mieszkającej wraz z nią w stodole. Konie podniosły łby, wyczekując śniadania, dwa sokoły zleciały z górnych partii budynku i przysiadły na zagrodzie Dowódcy, a stary już pies, Aleksander, wstał i ziewnął leniwie, spoglądając na swoją panią. W rogu stodoły, w specjalnym kojcu, wierciło się już małe stadko królików. Dwa brązowe, jeden jaśniejszy, drugi ciemniejszy, jeden czarny i jeden biały.

- Dzień dobry, kochani - przywitała wszystkich z uśmiechem.

Przechodząc do części, pełniącej rolę spiżarni, wiązała włosy w luźny warkocz. Mijając każde ze zwierząt, musnęła je delikatnie dłonią na przywitanie. Podeszła do wielkiego worka z owsem. Do dwóch drewnianych wiader nasypała po kilka garści zboża i, dla smaku, dodała kilka kawałków marchewki. Do metalowej misy również wsypała odrobiny owsa. Zabrała wszystko ze sobą i wróciła do towarzyszy. Misę z ziarnem położyła na specjalnie przygotowanym dla sokołów podeście. Ptaki od razu tam podleciały i zaczęły skubać śniadanie. Wiadra z kolei trafiły do Arkadii i Dowódcy. Konie głośno i ze smakiem chrupały marchewkę. Do miski królików również wrzuciła garść owsa i trochę drobno pokrojonej marchewki oraz kilka kawałków suchego chleba. Jadwiga spojrzała teraz na swojego czworonoga.

- No już, dla ciebie też zaraz będzie - podrapała go za uchem.

Podeszła do wielkich, dwuskrzydłowych drzwi i pchnęła je z całej siły. Te powoli otwarły się, wpuszczając do środka chłód poranka i promienie wschodzącego słońca. Gołębie zgromadzone na dziedzińcu odfrunęły przestraszone. Jadwiga nabrała głęboko powietrza. Uwielbiała te żeśkie, ranne powietrze, niby ciepłe, ale jednak z nutką chłodu. Jeszcze raz przeciągnęła się, chłonąc pierwsze promienie poranka. Na sobie miała jeno prostą koszulę nocną. I tak wszyscy o tej porze jeszcze spali, zatem nie musiała się martwić o ubiór.

Ruszyła powoli w stronę wielkiego domu, w którym jeszcze do niedawna mieszkała. Otworzyła boczne drzwi, prowadzące do kuchni, i po cichu wślizgnęła się do środka. Pomieszczenie było dosyć przestronne, jednak zawalone różnymi przedmiotami i naczyniami. Ale cóż, skoro nikt nie miał za bardzo czasu na sprzątanie tego.

Aleksander dreptał leniwie za swoją panią. Jego sierść była już wyraźnie posiwiała. Ale co się dziwić? Ludwik przygarnął go, gdy Jadwiga była jeszcze mała. Od tamtej pory stał się jej nieodłącznym towarzyszem. Wspierał ją po odejściu matki. Zajrzała do niewielkiego kosza, stojącego nieopodal drzwi. Tam zawsze trzymała resztki, które dostawał Aleksander. Wyciągnęła z niego spory kawał kiełbasy i kilka kości. Wzięła je ze sobą i wróciła do stodoły. Sięgnęła po jego drewnianą, wysłużoną już miskę i włożyła do niej jedzenie. Położyła ją przy wejściu, aby mógł jeść na słońcu. Jej macocha nie trawiła obecności psa w kuchni, a tym bardziej w domu, zatem musiał spożywać posiłki na dworze. Patrzyła chwilę jak zajada się kiełbasą i weszła w głąb budynku. Konie zjadły już swoje śniadanie, zatem mogła zabrać wiadra.

Ona JedynaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz