🌼 6 (+) 🌼

551 14 46
                                    

Usadowił się w swojej wannie i odetchnął głęboko. Gorąca woda przyjemnie grzała ciało i rozluźniała mięśnie. W duchu cieszył się, że znaleźli taki dom, a nie karczmę, gdzie byłby centrum zainteresowania. Opanasz szykował mu suche odzienie, zerkając ukradkiem na swojego pana, który leżał w wannie z przymkniętymi oczami.

- Zejdziesz na wieczerzę, panie? - zapytał.

Władysław westchnął głęboko.

- Pewnie zagoniła do pracy całą swoją służbę. Nie wypadałoby nie przyjść. Jeszcze pokarałaby ich za coś, czego nie uczynili.

- Zdziwiła się, gdy odmówiłeś.

- Sama mówiła, że jestem zmęczony, niech nie ma do mnie pretensji. Zejdę tam, ale nie chcę się spieszyć. Dopiero co usiadłem wygodnie.

- Oczywiście.

- A reszta, która z nami przyjechała? Gdzie jest?

- Umieściła ich w jakiejś, podobno wygodnej, stodole.

- Dobrze, byleby nie zrobili tam zbytniego bałaganu.

***

Spędziła u krawca dosłownie kilka chwil. Odebrała zamówione suknie, wymienili przy okazji swoje poglądy na ich temat. Byli zgodni co do tego, że nie są one zbyt ładne. Ale co oni się tam znali? Pogawędzili trochę i Jadwiga ruszyła w drogę powrotną. Dała chłopcu obiecane dwie monety i opuściła miasto. Jechała teraz leśną ścieżką. Niebo zasnuło się chmurami, wiatr zaczął wiać mocniej. Ona jednak nie przejmowała się tym zbytnio, tylko nuciła sobie cicho pod nosem.

Chłodny wicher krew przenika
Niebo zrzuca chmurny płaszcz
Słychać głos przez mgłę, to skały
Pną się tam, gdzie bije blask
Mój to czas, mój to świat
Gonię słońce, chwytam wiatr
Mój to świat
Gonię słońce, chwytam wiatr...

Dowódca przysłuchiwał się jak jego pani śpiewa swoim melodyjnym głosem. Jedno ucho miał zwrócone w przód, drugie zaś zwracało się to w bok, to w tył, słuchając piosenki.

Gdzieś tam w górach wyniosłych
Czy w mroku wiekowych drzew
I w głębinie wód jeziora
Słychać wciąż dawny śpiew
Poznać chcę te opowieści
By sen mój własny śnić
Ty mi daj swoją siłę, burzo
A ty, orle ze mną krzycz...

Wtedy, jak na zawołanie, z nieba zaczęła lać siarczysta ulewa. Jadwiga westchnęła głośno. Niedobrze... Zatrzymała konia i okryła skrzynię z sukniami kawałkiem płótna. Chwyciła za mokre lejce i ruszyła Dowódcę dalej.

- Musisz trochę przyspieszyć, kochany, bo nas zaleje, zanim dojedziemy.

***

Spożywał w spokoju przygotowaną wieczerzę. Cały czas czuł na sobie wzrok dwóch młodych niewiast. Odkąd wszedł do jadalni, wręcz pożerały go spojrzeniem. Domyślił się, że to córki gospodyni. Oczywiście nie obyło się bez wychwalania ich cnót i zalet. Pani domu cały czas zagadywała go, co niezbyt mu się podobało. Chciał w spokoju zjeść i pójść się położyć, ale przez grzeczność mu nie wypadało.

Za to panowie czuli się jak ryba w wodzie. Rozmawiali, śmiali się i pili wino. Przymykał na to oko. Może dzięki temu choć na chwilę przestaną narzekać...

Wziął łyk wody ze swojego kubka i napotkał wzrok jednej z panien - Marii. Wzdrygnął się w duchu. Przeszywała go wzrokiem na wskroś, jakby sama wieczerza jej nie wystarczała i zamierzała wziąć dokładkę. Upił jeszcze większy łyk, aby odgonić myśli, które pojawiły mu się na chwilę w głowie. Będzie musiał postawić na noc dodatkową straż. Z kolei druga, Katarzyna, zupełnie przypadkiem sięgała po to samo, co on, przez co stykali się dłońmi. On uśmiechał się sztucznie, a ta jeno chichotała i przepraszała. Bo na pewno jest ci przykro z tego powodu... Nie mógł już się doczekać końca. Miał nadzieję, że jutro pogoda będzie przychylniejsza i dotrą w końcu na Wawel. Oparł się na krześle i pogrążył w rozmyślaniach. Boże dopomóż...

Ona JedynaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz