Dzień był pogodny i słoneczny. Król, wraz z małżonką, wybrał się na polowanie do niedalekich Niepołomic. Początkowo miał wyruszyć sam, jednak Jadwiga uparła się, że będzie mu towarzyszyć, a w jej stanie świeże powietrze jest wręcz wskazane. Kiedy mówił, że przecież ma jeszcze ogrody, ona mu odpowiadała, że zna tam już każdy kąt i każdy liść, a prawdziwe świeże powietrze czuje się w lesie czy na polu - na łonie natury. Sama wiedziała to z doświadczenia, gdyż pomimo pracy na zewnątrz, jeszcze przed ślubem, prawdziwe świeże i rześkie powietrze czuła na swoich porannych lub nocnych przejażdżkach. Władysław nie chciał jej zbytnio denerwować, dlatego zgodził się, a na miejsce polowania wybrał właśnie Niepołomice.
I tak, Władysław właśnie przygotowywał się do polowania, a jego małżonka siedziała na krześle, popijając zioła i gładząc okrągły brzuch. Jadwiga dopiła napar i powoli wstała z krzesła. Podeszła do pleców męża i pogładziła jego ramiona. Król przymknął oczy i odetchnął głęboko.
- Jesteś pewna, że sobie poradzisz? - odwrócił się do niej przodem i ujął jej dłonie - Może zostanę?
- Ani mi się waż - odpowiedziała stanowczo - Nie po to przyjeżdża się na polowanie, by służba robiła to za ciebie. Wiem jak kochasz łowy - ujęła jego twarz w swoje dłonie - Należy ci się odpoczynek. Jesteś taki zajęty, a w wolnych chwilach znosisz jeszcze moje humory. Musisz odpocząć. Kiedy przyjdzie na świat, już nie będzie tak spokojnie - zerknęła na brzuch, obejmując go.
Władysław złapał ją delikatnie za nadgarstki i przysunął jej dłonie do ust, czule całując.
- Na pewno sobie poradzisz? - zapytał z troską.
- Tak - odparła - Możesz być spokojny - nachyliła się i pocałowała go czule.
Władysław odwzajemnił gest. Złapał ją w talii i, na tyle na ile pozwalał brzuch, przyciągnął ją do siebie. Oderwali się od siebie po chwili. Jadwiga poprawiła jeszcze kołnierz jego kaftana i wraz z nim wyszła z namiotu. Odczekała, aż poprawi wszystko przy siodle. Kiedy był już gotowy, podeszła do niego. Ujął jej dłonie i znów ucałował.
- Będę czekać na ciebie, królu - szepnęła, patrząc na niego spod ciemnych rzęs.
Uśmiechnął się i położył jedną dłoń na jej brzuchu.
- Nie przemęczaj się zbytnio, dobrze? A ty - spojrzał w dół - Nie dokuczaj zbytnio matce.
Zachichotała i pocałowali się na pożegnanie. Odsunęła się na bezpieczną odległość. Władysław wsiadł na konia i wraz ze swoją świtą wyruszyli. Zanim jednak zniknęli w leśnej gęstwinie, odwrócił się do małżonki i posłał jej ciepły uśmiech. Pomachała mu, odwzajemniając gest.
***
Dwórki nie były zbyt zadowolone z decyzji królowej, ale nie miały wyjścia. Królowa była nieugięta i dlatego udali się na krótki spacer do pobliskiej wioski. Miejscowa ludność, kiedy tylko ją ujrzała, zaczęła się schodzić. Specjalnie przerywali pracę, by oddać pokłon i pozdrowić królową. Jadwiga posyłała im ciepłe uśmiechy, witała się i machała do tłumów. Tłumiła w sobie drobne bóle, które czuła w podbrzuszu. Przecież nie mogą jej widzieć w takim stanie.
Poddani pokazali jej swoją wioskę, pola, niewielkie sady i inne różności. Jadwiga uważnie wszystkiego słuchała, zadawała pytania, wdawała się w pogawędki z każdym, chcąc zyskać ich sympatię. U kowala złapał ją tak mocny skurcz, że aż zgięła się w pół. Dwórki od razu rzuciły się jej na pomoc. Cały tłum się wystarszył.
- Pani - Erzebeth stała najbliżej królowej - Pani, wszystko dobrze?
Jadwiga oddychała głęboko, powoli się prostując. Już otwierała usta, żeby odpowiedzieć, ale zamiast tego wydobył się z nich cichy, urwany jęk, a królowa znów się skuliła i złapała się za brzuch.
CZYTASZ
Ona Jedyna
FanfictionOsierocona przez matkę i ojca Jadwiga, trafia pod opiekę macochy, która traktuje ją nielepiej od prostej służby. Choć ciężko pracuje, potrafi odnaleźć radość z życia. W przeciwieństwie do króla i wielkiego księcia Władysława, który szuka ucieczki o...