🌼 22 🌼

365 10 26
                                    

Poszła wraz z matką do domu. Jadwiga wystraszyła się, że ktoś ją zobaczy, ale ta uspokoiła ją. W istocie, cały dom zdawał się spać. Korytarze były puste, w komnatach brak żywej duszy, nawet pochodnie i wszelakie świece były pogaszone. Skierowały się na piętro, do sypialni Anny i Ludwika, którą teraz zajmowała Elżbieta. Otwarły cicho drzwi i weszły do środka. Zasłony były zasłonięte, w pomieszczeniu panował mrok. Anna potknęła się o coś i prawie upadła. Westchnęła z irytacją.

- Ta twoja macocha to nawet o mały porządek zadbać nie potrafi.

Podłożyła dłoń pod usta i dmuchnęła, jakby chciała pozbyć się czegoś ze swojej dłoni. Momentalnie w komnacie zawiał gwałtowny wiatr, który rozpalił wszystkie świece. Wnętrze jednak było trochę inne, niż Jadwiga je zapamiętała po ostatniej wizycie tutaj. Było jaśniejsze, weselsze, czystsze i takie urocze. Anna potarła ręce i oparła je na biodrach.

- Od razu lepiej - rozjerzała się - Znowu w domu... - westchnęła z nostalgią, po czym spojrzała na córkę - Tak wyglądała komnata, gdy mieszkałam tu z ojcem.

Jadwiga pokiwała z uznaniem głową. Wazony pełne kwiatów, przeróżne ozdoby, okazałe skóry, poroża, obrazy. Wszystko to sprawiało, że wnętrze było bardzo ciepłe i przytulne. Wręcz urocze.

Anna podeszła do jednej ze skrzyń i otworzyła ją. W środku znajdowała się pokaźna suknia. Wyciągnęła ją i otrzepała. Była odrobinę zakurzona i pognieciona. Miała kolor bladoniebieski, sięgała aż do samej ziemi, rozszerzając się delikatnie ku niej. Rękawy kończyły się za łokciami. Przy dekolcie była ozdobiona małą falbanką i perełkami. Anna podeszła do córki.

- To w niej szłam do ślubu z twoim ojcem.

Jadwiga dotknęła materiału. Był przyjemny w dotyku. Przeniosła wzrok na matkę. Suknia była piękna, ale trochę... Znoszona? Po prostu wymagała poprawek. Mina jej zrzedła.

- Jest piękna, ale...

Nie wiedziała jak to delikatnie powiedzieć. Nie chciała obrażać matki.

- Ale? - dopytywała.

- Ona jest... Trochę... Taka...

Anna cmoknęła z udawaną irytacją.

- Oj no, powiedz w końcu, że wygląda jak siedem nieszczęść.

Jadwiga zaśmiała się.

- Trzeba ją po prostu trochę poprawić - ratowała sytuację.

- Jak sobie życzysz, córeczko - zgodziła się Anna - To gdzie masz te wszystkie skarby?

- Jakie skarby? - zdziwiła się.

- Do szycia, oczywiście.

- Pokażę ci.

Poprowadziła matkę przez kuchnię do wyjścia. Przeszły przez podwórze i weszły cicho do stodoły. Anna nie kryła podziwu. Stodoła znacząco się zmieniła. Gdy tylko weszły do środka, do Jadwigi podbiegł Aleksander. Pogłaskała go po głowie.

- To Aleksander. Ojciec dał mi go po... Po twojej śmierci - spuściła wzrok.

Anna uśmiechnęła się i również pogłaskała psa.

- Obiecał mi, że zadba o ciebie najlepiej jak potrafi. Dotrzymał słowa...

Ich spojrzenia się skrzyżowały. Jadwiga poczuła wilgoć pod powiekami na wspomnienie ojca. Matka, widząc stan swojej córki, przytuliła ją do siebie, suknię odrzucając gdzieś w kąt. Jadwiga nie zdawała sobie sprawy jak bardzo potrzebowała i tęskniła za tym. Bliskością swojej matki. Wypuściła łzy na policzki i uśmiechnęła się. Anna pogładziła ją po ciemnych włosach i ucałowała w czubek głowy. Trwały tak chwilę w uścisku, którą przerwało rżenie Arkadii. Niewiasty oderwały się od siebie i spojrzały na siwą klacz.

Ona JedynaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz