🌼 19 🌼

364 11 51
                                    

Znowu była na balu. Znów tam, pośród tylu gości, w pięknej, balowej sukni. Znowu z nim. A raczej NARESZCIE z nim. Tańczyli razem już długi czas, ale wcale nie miała go dość. Wręcz przeciwnie, mogłaby tak całą noc. Muzyka przygrywała, tworząc uroczy, a zarazem romantyczny klimat. Sunęli po sali, nie zważając na nikogo. W pewnym momencie zatrzymał się i z chytrym uśmiechem pociągnął ją w stronę wyjścia. Uciekli niezauważeni z sali w stronę zamkowych ogrodów, do których tak bardzo pragnęła kiedyś zajrzeć. Biegli krętymi uliczkami w kierunku serca ogrodu. A przynajmniej tak jej się wydawało. W centralnej częściej rósł ogromny i rozłożysty dąb. Zwolnił i delikatnie przyciągnął ją do siebie, obejmując w tali. Oparła dłonie na jego piersi i poczuła rumieniec na policzkach. Przymknęła oczy, jednak zamiast czuć jego usta na swoich, ten złapał ją mocniej w pasie i odchylił do tyłu, jednak wciąż trzymając blisko, aby nie upadła. Drugą dłoń położył na jej policzku. Wpatrywała się w niego z zaskoczeniem, które po chwili ustąpiło fali miłości i czułości. Ciepło jego dłoni rozlało się po jej ciele.

- Jak to było? Dlatego usta są potrzebne tak, dotyk ich, to zakochania znak... - zacytował słowa piosenki, którą śpiewała w dzień, kiedy pierwszy raz się spotkali.

Uśmiechnęła się nieśmiało. Odwzajemnił gest, jednak śmielej, niż ona. Zaczął się do niej zbliżać, by po chwili złączyć ich usta w pocałunku. Przyjemny dreszcz przeszedł jej ciało. Nie chciała przerywać tej chwili. Ona nie, ale ktoś inny już tak. Poczuła jak coś łapie ją od tyłu i wciąga w ziemię.

- Królu! - pisnęła przerażona.

Zapadła się w całkowitą i głuchą ciemność.

- Królu! - sturlała się z łoża na podłogę.

Syknęła z bólu, by po chwili rozejrzeć się z przerażeniem i poczuciem, że otacza ją ciemność. Na całe szczęście na powrót była w stodole. Spojrzała za okno. Słońce już świeciło na niebie. Otworzyła szerzej oczy. Bal! Pozbierała się prędko i zeszła na dół, by później nie tracić czasu i się przygotować. Dzisiaj jest ten dzień. Dzień spotkania z królem...

***

Nie mógł wytrzymać. Od rana chodził nerwowy i podekscytowany równocześnie. Tak bardzo chciał już spotkać się z Jadwigą, ale z drugiej strony martwił się, czy wszystko dobrze pójdzie.

Zamek przypominał teraz ul albo mrowisko. Wszyscy uwijali się, aby wszystko było gotowe na czas oraz król był zadowolony i być może docenił ich trud. A było co sprzątać - kilometry korytarzy, komnaty, kuchnię, salę balową, tronową, wypielęgnować również ogrody. Przede wszystkim ogrody. Król nakazał kłaść szczególny nacisk na porządki w ogrodzie. Podobno zlecił też swojemu słudze, Opanaszowi, aby coś przygotował w samym jego sercu, czyli przy wielkim i starym dębie. Jednak nikt nie wie, co takiego miał przygotować. Jagiełło nawet osobiście przespacerował się po alejkach, doglądając prac, wypytując o różne rzeczy i chwaląc pracę ogrodników. Służba wytrzeszczała oczy na ten widok, gdyż król nigdy nie był, w stosunku do nich, zbyt wylewny. Dzisiaj nagle mu się odmieniło i z każdym nawiązywał krótką rozmowę, chwalił, pytał. Jakby ktoś go podmienił.

Panowie również dziwili się na to niecodzienne zachowanie. Był jakiś taki milszy dla nich, ale zauważyli również u niego podenerwowanie. Miał sporo energii, ale niektórzy snuli domysły, że to z nerwów. Dwór obeszła już plotka o pewnej niewieście, którą król poznał podczas powrotu z Wilna i ten cały cyrk jest właśnie dla niej, ale żeby uśpić ich czujność, zaprosił wszystkie panny. Przedbór wspomniał czasy Kazimierza, Dobiesław pokręcił głową, Dymitr coś tam mamrotał pod nosem, a Spytek popierał ten pomysł.

Ona JedynaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz