Konie pędziły jak na złamanie karku. Noc zrobiła się chmurna i zapowiadało się na deszcz. Jadwiga wciąż dochodziła do siebie po szoku, związanym z oświadczynami. Dowódca i Arkadia uspokajali ją. Wzięła kilka głębszych wdechów i stopniowo uspokajała rozszalałe tętno. Wyglądała za okno, próbując rozpoznać po rozmazanych drzewach, w którym miejscu się znajdują i jak daleko są od domu. Dzwony wciąż biły, co Jadwigę napawało niepokojem. Czary mogły przestać działać w każdej chwili. Powóz znacznie zwolnił, co oznaczało, że byli już na miejscu. W istocie, Jadwiga od razu rozpoznała dziedziniec. Kareta zatrzymała się i mogła wysiąść. Kiedy tylko to zrobiła, ona, wraz z powozem, okryli się pyłem, który stopniowo zamieniał się w mały huragan. Zabrał on całą magię i rozpłynął się jak mgła w letni poranek. Kareta zniknęła, wszyscy byli na powrót zwierzętami, a ona znów sobą, w swojej poniszczonej sukni. Westchnęła ciężko i pokręciła głową. Aleksander zaraz do niej podbiegł i oparł się łapami o jej uda. Jadwiga ujęła jego pysk w swoje dłonie i zbliżyła do niego swoją twarz.
- Było cudownie, kochany - potarła czubkiem nosa jego czarny i wilgotny.
Zaśmiała się, kiedy w odpowiedzi polizał ją po twarzy. Pogłaskała go po głowie i razem z resztą udała się do stodoły. Każdy udał się na swoje miejsce, króliki z lekką pomocą Jadwigi oczywiście. Ta weszła na górę i od razu padła na łoże. Zamknęła oczy i momentalnie zasnęła.
***
Poczuła jakieś łaskotanie na policzku, a potem usłyszała dziwny szum. Otworzyła powoli powieki i momentalnie zerwała się do siadu. Znajdowała się w głębokim lesie, w potwornej ulewie, w środku nocy. Wystraszyła się, gdyż w nocy dzika zwierzyna budziła się do życia. Rozglądała się w poszukiwaniu jakiegokolwiek śladu ludzkiej obecności, ale była sama. Ostrożnie wstała, wciąż pozostając czujną. Spokojnie Jadwigo, to na pewno zły sen, a ty zaraz obudzisz się w swoim łożu i wszystko będzie dobrze... Tak się uspokajała. Wybrała przypadkowy kierunek i postanowiła znaleźć jakąkolwiek pomoc. Ostatnie, co pamiętała, to jak zasnęła w stodole po powrocie z balu. Jakim więc cudem znalazła się tu? Nie wiedziała, czy chciała znać odpowiedź na to pytanie.
***
Pędził w środku ulewy prosto do domu Jadwigi. Musiał ją odnaleźć, nie mógł pozwolić jej uciec. Ciężkie krople uderzały w jego twarz, końskie kopyta ślizgały się po błocie, ale nie zwracał na to uwagi. Chciał jak najszybciej znaleźć Jadwigę i zabrać ją z powrotem do zamku. Wjechał na ścieżkę, którą znał. Za zakrętem powinien wyłonić się jej dom. I tak w istocie się stało. Skręcił w bramę i zatrzymał gwałtownie konia na podwórzu. Jego ludzi zostawił gdzieś z tyłu. W oknach paliło się nikłe światło. Zsiadł z konia i od razu ruszył w stronę stodoły.
- Panie! - usłyszał krzyk.
Elżbieta stała w progu domu, aby nie zmoknąć na deszczu. Król zatrzymał się i odwrócił w jej stronę.
- Zapraszam do środka! - zawołała, aby przekrzyczeć szum.
Zdecydował się skorzystać z zaproszenia. Wszedł do środka i zatrzymał się w holu.
- Zapraszam, królu, zaraz każę podać coś na rozgrzanie, proszę - próbowała skierować go w stronę głównej komnaty.
- Ja tylko na chwilę - odpowiedział stanowczo - Jest Jadwiga? - zapytał, patrząc jej prosto w oczy.
Elżbieta spodziewała się tego pytania. Wszystko szło według planu.
- Wybacz mi, panie, ale Jadwigi nie ma - odpowiedziała, udając smutek - Wyjechała z narzeczonym, zaraz po powrocie z balu.
CZYTASZ
Ona Jedyna
FanfictionOsierocona przez matkę i ojca Jadwiga, trafia pod opiekę macochy, która traktuje ją nielepiej od prostej służby. Choć ciężko pracuje, potrafi odnaleźć radość z życia. W przeciwieństwie do króla i wielkiego księcia Władysława, który szuka ucieczki o...