🌼 9 🌼

567 13 28
                                    

Siedzieli w stodole, bawiąc się z królikami. Jadwiga trzymała na rękach Czarnego, podczas gdy Koniczyna była niezwykle zainteresowana królem, a Zuch i Mazur kręcili się wokół nich. Władysław w końcu mógł na chwilę zapomnieć o tym, że jest władcą dwóch państw. Kiedy tu przyjeżdżał, nigdy by mu przez myśl nie przeszło, że będzie siedział z najpiękniejszą niewiastą na świecie w jednej stodole i głaskał króliki.

Koniczyna opierała się przednimi łapkami o pierś króla i wpatrywała się w niego, cały czas go obwąchując. Jadwiga przyglądała się temu z rozczuleniem. Wielki król dwóch krajów, potężny i groźny, siedzi w starej stodole z malutkim królikiem na rękach. Ciekawiło ją, ilu miało szansę widzieć podobne sceny. Władysław głaskał uszatka po białej sierści, patrząc na niego z fascynacją. Choć te zwierzęta nie były mu obce, to kontakt z nimi był dla niego czymś niecodziennym. Ta chwila mogłabym trwać w nieskończoność.

Koniczynka wyciągnęła się jeszcze bardziej, aby być bliżej jego twarzy. Jagiełło zbliżył się do niej i zwierzę polizało go delikatnie po nosie. Jadwiga zachichotała, a król zaraz do niej dołączył. Odłożyła Czarnego na ziemię.

- Ciekawie, że też nie wstydzi się z samym królem obcować - zaśmiała się.

Ja bym nie miała tyle odwagi. A taka okazja...

- Odważna dziewczyna - stwierdził i spojrzał w jej błękitne oczy.

Jadwiga zatopiła się chwilę w głębi jego ciepłego spojrzenia, ale zaraz otrząsnęła się i wstała.

- Może je wyprowadzimy? Słońce już pewnie dawno wstało.

Władysław podniósł się i pomógł jej schować króliki do koszyka. On wyprowadził Akradię, a ona wzięła uszatków i Dowódcę. Otworzyli drzwi i wyszli na zewnątrz. Wpuścili konie na pastwisko, a króliki włożyli do małej zagrody. W istocie, słońce świeciło i pogoda w ogóle nie przypominała wczorajszej ulewy. Aleksander ułożył się przy pastwisku, wygrzewając się w jego promieniach. Jadwiga założyła rękawicę i zagwizdała. Momentalnie ze stodoły wyleciały dwa sokoły. Władysław otworzył szeroko oczy. Piękne okazy... Uniosła dłoń do góry i po chwili Reduta i Arkan usiedli na rękawicy. Spojrzał na Jadwigę zdumiony, na co ona tylko się uśmiechnęła.

- To Reduta - przedstawiła swoją towarzyszkę - Moja sokolica, którą dostałam od ojca.

Pogłaskał ptaka wierzchem palców po piersi.

- A to Arkan - przedstawiła drugiego - Sokół ojca, właściciel tego pióra.

Jego również pogłaskał.

Mój sokole chmurnooki
Pytaj o mnie gór wysokich
Pytaj o mnie lasów mądrych
I uwolnij mnie...

Zaczęła cicho śpiewać. Popatrzył na nią zauroczony. Ona również na niego zerknęła, ale widząc jego palące spojrzenie, skupiła się na ptakach.

Mój sokole mój przejrzysty
Pytaj o mnie nurtów bystrych
Pytaj o mnie kwiatów polnych
I uwolnij mnie mój miły...

Gestem dłoni nakazała mu iść za nim. Weszli cicho do stodoły. Jadwiga wpuściła ptaki w ich odgrodzone miejsce i zajęła się śniadaniem.

Jak mam pytać gwiazd w niebiosach
Są zazdrosne o twój posag
O miłości cztery skrzynie
I o dobroć twą...

Śpiewała jeszcze ciszej, że ledwo ją słyszał. Stanął obok niej i przyglądał się jej pracy. Nie chciał zaburzać tej, jak się dowiedział, codzienności.

Ona JedynaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz