Life Forever#1

2.5K 55 39
                                    

Portland... Jak ja nienawidzę tego miasta, najchętniej to ja bym się wyniosła stąd na zawsze... Ale nie mogę bo tutaj się urodziłam, tutaj chodzę do szkoły, a właściwie do Akademia Sztuk Magii to szkoła dla magicznych, tak istnieje coś takiego jak magia, a ja jestem na to przykładem bo jestem czarownicą, a co za tym idzie nigdy się nie zestarzeje, ani nigdy nie umrę...

Z jednej strony to super, ale z drugiej to nie super. No bo żyje się wiecznie, co według katolików nie jest możliwe, nie starzeje się co według nich też jest niemożliwe bo wszyscy ludzie się starzeją, ale nie ja... Ja pozostanę młoda już na wieki albo jak się mówi na wieki wieków amen... To działa tylko w kościele

Skończyłam właśnie zajęcia w mojej szkole i już miałam wyjść gdy dopadła mnie moja przyjaciółka Sabrina

- Claire!

- Czego się drzesz?- Zapytałam- Chcesz, żebym ogłuchła?

- Przepraszam- Zaśmiała się- Idziemy z resztą do naszego klubu dla czarowników chcesz iść z nami?

- Przykro mi, ale nie mogę bo muszę iść na kolejny wykład z medycyny- Przyznałam chodź wolałam iść z nimi do klubu

- Znowu? Ty tam chodzisz codziennie?

- Trzy dni pod rząd, jeśli nie pójdę to mnie zawieszą w akademii, a tego raczej bym nie chciała

- Zapomniałam, że dyrektor zadał Ci taką karę

- Niestety, w ramach kary muszę chodzić na wykłady ze śmiertelnymi- Przyznałam co mnie lekko odrażało

Może nie, aż tak bo ludzie są fajni, ale jeśli miałabym wybierać między życiem śmiertelnym, a życiem wiecznym to chyba bym wybrała to drugie

- Kto prowadzi te wykłady?

- Taki jeden doktorek, swoją drogą wygląda jak chodzący trup

- Coś Ty?

- No tak, jest biały jak śnieg. Jakby się położył w śniegu to nikt by go nie rozróżnił

- No to rzeczywiście dziwne

- No, dobra ja lecę na razie

- Do zobaczenia

Wyszłam z akademii, wsiadłam w autobus i pojechałam prosto pod budynek Portland State University. Normalnie o tej porze siedziałabym w domu i oglądała telewizję, albo właśnie z Sabriną i resztą bym siedziała w klubie i piła Gin albo inny procentowy napój...

Wysiadłam z autobusu i weszłam do budynku, od razu wbiegłam po schodach i poszłam do sali gdzie wszyscy zaczynali się schodzić na wykład. W ogóle nie potrzebna była ta kara tylko z to, że ośmieliłam się wziąć księgę z działu dla nauczycieli, co za debil jeden z tego dyrektora...

Usiadłam w środkowym rzędzie nieco wyżej... Póki wykład się nie zaczął zaczęłam pisać z Sabriną

Ja:

- Już mi się nie chce tu siedzieć- Napisałam do niej

Po chwili przyszła odpowiedź od Sabriny

Sabrina:

- Współczuję Ci, gdybym mogła zafundowałabym temu dyrektorowi lekki zawał

Wyłączyłam telefon i wyjęłam swój zeszyt do notowania tylko po to, żeby ładnie wyglądało, ale ja niczego nie pisałam bo mam doskonałą pamięć więc nie muszę pisać...

***

Zaczęłam przysypiać normalnie, a to dlatego, że światło było zgaszone bo jakieś slajdy były wyświetlane i właśnie przez to zaczęłam usypiać. Dopiero jasność umysłu wróciła mi gdy światło się zapaliło, a wszyscy zaczęli wychodzić więc ja wzięłam swoje rzeczy i zeszłam po schodach i kierowałam się ku wyjściu, ale na moje nieszczęście... albo szczęście nie wiem dokładnie zatrzymał mnie wykładowca

Life ForeverOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz