21. Dzień, w którym doceniono mój geniusz

64 9 61
                                    

Sama nie wiem, czy powinnam czuć ulgę, czy może jakąś inną niezidentyfikowaną emocję po tym, jak odkryłam, że nasz wróg leży martwy w którymś już studium rozkładu.

Nikt nie pamiętał, żeby coś mu zrobił lub po prostu rzyganie było wymówką. Ja z pewnością nie pamiętałam niemal nic z ostatnich kilku godzin. Zdecydowanie nie było możliwe, żebyśmy sami zdołali zrobić to... to wszystko.

Miałam wrażenie, że ktoś nam pomógł, ale Biedronka i Czarny Kot mieli mgliste wspomnienie tego, że to ja wymyśliłam genialny plan uratowania naszych bliskich i pokonania Konga. Nie żeby to nie było możliwe, przecież słynę z genialnych pomysłów, ale coś mi tu nie grało — to, że nie pamiętałam żadnego wymyślania planu, gdzieniegdzie walały się dzieci mordercy Titanica (czytaj: odłamki lodu), kałuże wody (chociaż nie padało), a na dodatek gdzieś w oddali widziałam coś, co przypominało szkielety w starodawnych strojach, które pochłaniała ziemia.

Oczywiście nie przyznałam się do tego nikomu, bo oczywiście znowu wszyscy narzekaliby, że mi odbiło, a tak to chociaż wszyscy byli mi wdzięczni. Wreszcie zrozumieli, komu tak naprawdę należy się szacunek w tym mieście.

Zaraz po tym, jak Biedronka naprawiła to, co dało się naprawić, wszyscy zostali odprowadzeni do domów. Nikt nie pamiętał zbyt wiele z ostatnich wydarzeń, a zwłaszcza naszych tożsamości, ale chyba wszyscy byliśmy zgodni co do tego, że pora się wszystkim przyznać. Niebezpieczeństwo minęło. Nikt już nie będzie nasyłał na nas złoczyńców, którzy chcieli nas obrabować z biżuterii. A przynajmniej taką mieliśmy nadzieję, bo mieliśmy już serdecznie dość. Bycie superbohaterem to nie jest taka super sprawa, jak wszystkim się wydaje. To praca na bardziej pełen etat niż pełen etat. Musisz być gotowy w każdej chwili, a twoje życie prywatne teoretycznie nie powinno istnieć. To męczy.

Mayumi poszła z nami.

Pamiętam, że przeszła na naszą stronę, że przeprosiła za to, co zrobiła. Wciąż czułam się lekko niekomfortowo w jej towarzystwie, ale próbowałam to przezwyciężyć. Jack mówił mi, że raczej się nie zaprzyjaźnimy. Słuchanie Jacka to zawsze dobry pomysł, nikt nie jest tak mądry, jak głos w twojej głowie, który lubi śpiewać piosenki z reklam w czasie wuefu.

Moi rodzice, dziadek i ja udaliśmy się razem z rodziną Agreste do ich willi. Wszyscy byliśmy szczęśliwi, że ciocia Emilie znowu jest z nami. Ona cieszyła się jeszcze bardziej — omal nie utopiła nas w swoich łzach i nie udusiła na powitanie.

Kobieta bez stroju wydawała się niezwykle drobna i mizerna. Skóra, choć nosząca ślady opalenizny, wydawała się dość ziemista. Zielone oczy, które zawsze przypominały las deszczowy, straciły swój blask, choć wciąż czaiła się w nich ta wyjątkowa iskra Emilie Agreste. Najgorsze było jednak to, jak bardzo schudła przez te lata — można było policzyć jej wszystkie kości.

Félix wyglądał znacznie lepiej, gdy go znaleźliśmy, jednak on znacznie krócej był trzymany w piwnicach i ciągany po świecie przez Konga. Połowę tego czasu spędził na strychu w Paryżu, co jest o tyle lepsze, że ktoś przynosił mu czasem pizzę do jedzenia zamiast sucharów i wody. A tym kimś była matka Mayumi.

Japonka razem z ciocią Emilie opowiedziały nam trochę o ostatnich latach. Kong już dekady temu zbudował swoje ,,imperium". Był właścicielem wielu firm i wielkiego majątku. Oczywiście firmami za niego zarządzał jego syn, a potem jego wnuk. W międzyczasie Kong podróżował po świecie razem z miraculum teriera, którego mocą było... wyszukiwanie innych miraculi. Na świecie wciąż pozostawało wiele nieodkrytej magicznej biżuterii, która tylko czekała na to, żeby ją znaleźć. To, co udało mu się znaleźć i co zabrał ze sobą ze świątyni, było teraz w naszych rękach: miraculum jeża, pająka, żaby, flaminga, aligatora, białego lwa, surykatki, foki, strusia, kameleona, byka, orła, owcy i oczywiście teriera, kobry i feniksa. Trzeba przyznać, że to była naprawdę olbrzymia kolekcja.

Szczęśliwa gwiazda || Miraculous ff ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz