4. Program miłosierdzia dla idiotów

90 9 44
                                    

Amoki miały to do siebie, że lubiły atakować nocą. Zamiast więc do mojego chłopaka ruszyłam na pole bitwy, żeby pójść spać o pierwszej w nocy, co było prawdziwym luksusem. Alya, aka Lisica, nie pojawiła się, jednak nie mogłam jej winić. Ledwo dałam jej miraculum, a Pawica i Mroczna Feniks były naprawdę twardym piernikiem mojego taty do zgryzienia.

Wstałam o piątej rano, żeby podmienić miraculum żółwia na moją podróbkę. Wayzz był niezadowolony z mojego podstępu, jednak skapitulował, gdy odkrył, że dzięki mnie spędzi ładne parę godzin sam na sam z Lemmy. Chyba bardziej shippowałam Lyzz niż Lixx. Czy to miało sens? I tak zamierzałam odseparować Lemmy od jednego i drugiego.

Wyszłam z domu już w chwili, gdy mama zeszła zrobić śniadanie. Z pewnością była potem zdziwiona widokiem puszki po kukurydzy w koszu na śmieci, po której aktualnie źle się czułam. Na pewno jednak nie zaskoczył jej niedokręcony słoik masła orzechowego, ale dżem malinowy i ciepły toster mogły wywołać mnóstwo teorii. W każdym razie przyszłam do szkoły na długo przed czasem, usiłując się nie zrzygać na przypadkowego przechodnia. Moje śniadanie było mieszanką wybuchową pomieszaną z promieniotwórczą. Należało dodać do listy jeszcze ospały mózg, ból głowy, kichnięcia w odstępach dwóch minut i kolano, które mi się jakimś cudem zepsuło i nie chciało działać, jak należy.

Pod szkołą stała Mayumi, rozglądając się wokół. Była z innego kontynentu i z innego kraju, więc nasza dziura, zwana Paryżem, musiała budzić w niej zdziwienie, jak można być takim zacofanym krajem i nie mieć inteligentnych kibli w każdej łazience, które podają papier i same się spuszczają. W sensie woda się spuszcza, nie kibel. Spuszczenie samego siebie równałoby się z samobójstwem. 

Mayumi od początku roku nie sprawiała wrażenia takiej, z którą mogłabym jeść chipsy, stojąc na rękach albo robić zawody, kto szybciej wypije całą oranżadę gruszkową, oglądając Asterixa i Obelixa. Nie ważne, którego, i tak wszystkie bawiły i uczyły. Maymi przyjaźniła się też z Lilą, a to już zdecydowanie zaprzepaściło szanse na naszą przyjaźń. Kto jak kto, ale ktoś z kraju przyszłości powinien być dość inteligentny, by nie dać się nabrać na gadki oszustki z Włoch.

Dziewczyna zerknęła na mnie i zmrużyła oczy. Uniosłam tylko rękę w ramach przywitania i bez słowa zaczęłam wchodzić po schodach, na których się potknęłam i wywaliłam jak długa. Mayumi szybko podbiegła do mnie i podała mi rękę, której nie przyjęłam, tylko zaczęłam na leżąco wczołgiwać się na górę. Czułam, że jeśli wstanę, to puszczę na nią pawia. Tymczasem w moim plecaku odbywała się nielegalna randka sałatożercy z obsesją na punkcie kolorowych kucyków i rodzynkożerczego kanibala, który uzależniony jest od przystojniaków, wymachujących magicznymi patykami.

— Dobrze wszystko, Marie?

— Nie mów, bo muszę... odpowiadać — powiedziałam, przełykając szybko ślinę i głęboko oddychając, żeby mój nielegalny posiłek został na miejscu.

— Źle jest? — zapytała słodkim głosikiem dziewczynki z anime.

— Tak.

— Mary, dlaczego leżysz na schodach? — zapytał głos podobny do mojego, ale zupełnie nie mój, tylko mojego klona. Camilla powróciła z chorobowego łoża.

— Mrówek szukam.

— Wstawaj, bo cała blada jesteś.

— Nie.

Dziewczyna zignorowała mnie i pociągnęła do góry za nadgarstki. I po co robiłam jej te wykłady o pewności siebie? Teraz było z niej prawdziwe monstrum. Mayumi przypatrywała się temu wszystkiemu z nieodgadnioną miną. Camilla zaś pomogła mi doczłapać na górę, za co jej podziękowałam.

Szczęśliwa gwiazda || Miraculous ff ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz