2. Mistrz Magnus Chase Fu

88 9 39
                                    

Obudziłam się nieżywa. Nie miałam zamiaru wstawać. Ale ''Another Terrible Day'' miało inne plany. Wiedziałam, że ta genialna piosenka będzie grać do momentu, gdy wstanę, by przeżyć kolejny cudowny dzień.

W końcu zwalczyłam zmęczenie, które przygniatało moją głowę do poduszki. Wymamrotałam coś o tym, że nienawidzę życia i sturlałam się z łóżka na podłogę. To zdecydowanie mnie pobudziło. Wyłączyłam budzik i poszłam do szafy, żeby znaleźć jakieś niepogniecione ciuchy. Wzięłam fioletową dżinsową kurtkę, różową koszulkę w czarne słoneczniki i czarne dżinsy. Dzisiaj postanowiłam nie mieć nic niebieskiego, prócz plecaka. Kiedy się ogarnęłam, założyłam na szyję kwagatamę w kształcie fioletowego półksiężyca.

Mama nie zamierzała mnie budzić, wiedziała, że wieczorem byłam wykończona. A przynajmniej sądziłam, że nie zamierzała. Zawsze istniała możliwość, że ktoś ją w nocy porwał, ale wątpiłam w to, bo z dołu dochodził do mnie zapach jajecznicy. A może popcornu? Nie umiałam odróżnić.

Odłożyłam plecak obok półki na buty i weszłam do kuchni. W błękitnym pomieszczeniu stała moja mama, gotując coś. Czyli nikt jej nie porwał. Chyba że podmienili ją na klona. Ale tak czy inaczej, podobnie jak ja podcięła włosy. Teraz sięgały jej lekko za ramiona. Moje zaś do połowy przedramienia.

— Cześć, mamo — mruknęłam, przecierając oczy.

— Cześć, Pyszczku. Nakryjesz do stołu?

— Jasne — powiedziałam i otworzyłam szafkę z naczyniami. Wyjęłam dwa talerzyki, a zaraz potem sztućce z szuflady. Wzięłam jeszcze dwie szklanki z namalowanymi czarnymi gałązkami i kwiatami wiśni.

— Jakie plany na dzisiaj? Wracasz do domu, czy ''dorosłość'' jeszcze nie uderzyła ci do głowy?

— Eee... Się zobaczy? — Uśmiechnęłam się niewinnie. — Wiesz, że ja mało co planuję.

— Pyszczku, nosiłam cię dziewięć miesięcy, zmieniałam pieluchy jeszcze dłużej. Wiem, jaka jesteś.

— Może spróbuję dziś poszukać dziadka. Może nakłonię go do powrotu do domu. Już od miesiąca bawi się w bezdomnego. Mogłam mu nie kazać czytać Magnusa Chase'a: wziął z niego przykład, nie wiedzieć po co!

— Dobrze, Pyszczku — westchnęła. — A ja będę tu siedzieć jak taka kura domowa. Wolałabym nie zostawiać miraculi i nie brać ze sobą aż trzech.

Nie odpowiedziałam jej, chociaż chciałam powiedzieć, że mam trochę dobroczynny, ale też lekko egoistyczny plan. Tylko musiałam znaleźć ofiary.

***

— Oho! Znam ten uśmiech! Co się stało? - zapytała Alya, gdy tylko weszłam do szkoły. Parsknęłam śmiechem i zdjęłam z głowy czapkę, która zostawiła na mojej głowie istne pobojowisko.

— Lila się wywaliła na lodzie i teraz wszytko ją boli — powiedziałam. Okularnica zaśmiała się. Jak chyba każdy w ostatnim czasie zmieniła trochę swój wygląd. Końcówki swoich włosów ufarbowała na lekki rudy. Była to niewielka zmiana, ale zdziwiłam się, gdy zobaczyłam ją na jej osiemnastce. Ech... Osiemnaście lat. A ja niedawno skończyłam siedemnaście. Czułam się taka... młodsza. — Nino już jest?

— Nie, musiał zostać.

— A ty nie? Jeszcze wczoraj mówiłaś, że jesteś chora.

— Bo byłam. Ale mam dość siedzenia pod kołdrą, gdy tyle się dzieje! — oznajmiła, po czym donośnie pociągnęła swoim szlachetnym nochalem.

— Świetnie. Wiesz, lubię Nino, ale potrzebowałam damskiego towarzystwa.

— Rose i Juleka?

Szczęśliwa gwiazda || Miraculous ff ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz