9. Rose ma sadystyczne zapędy

68 7 31
                                    

Czasami mam wrażenie, że ktoś rzucił na mnie klątwę. Może ktoś ominął ten szczegół moich chrzcin?

W końcu udało mi się znaleźć dziadka, którego usiłowałam przeprosić, że zabrałam te kieliszki z barku, ale wciąż nie do końca ochłonął. Owszem, jak dotąd było bardzo dobrze. Nowi bohaterowie spisywali się nad wyraz dobrze, ja miałam trochę spokoju i czasu dla rodziców, a Pawica i Mroczna zachowywały się normalnie. Po Kongu ani widu, ani słychu, więc w czym tkwił problem? W każdym razie dziadek zaczął coś bredzić, udając pijanego, że go napastuję i zaczął uciekać. Zaczęłam go gonić, ale po drodze wywaliłam się, zdzierając ręce i tłukąc kostkę u nogi. Czy ja zamieniłam się ciałem z Marinette?

Niestety powrót do domu na piechotę nie był zbyt dobrym pomysłem, dziadek zaszył się naprawdę daleko. Nie mogłam się też przemienić bez powodu, moja kolej na patrol przypadała dopiero wieczorem. Zadzwoniłam więc po Félixa, który jako jedyny miał prawo jazdy i nie będzie miał do mnie pretensji o nic. Taki przyjaciel to skarb, który trzeba trzymać w skarpetce bez pary, żeby nie zginął.

Chłopak trochę narzekał, że musi mnie ratować, jak ten blondwłosy rycerz na białym koniu. (Blond włosy? Są. Biały koń? Kolorem auto się zgadza). Czego się jednak nie robi dla ulubionej i jedynej samozwańczej siostry?

Mama oczywiście od razu chciała wzywać pogotowie i księdza, ale gdy powiedziałam, że nie kupiłam po drodze mleka w sklepie, jej panika od razu zamieniła się we wściekłość, która przeszła, gdy tata znalazł pełną butelkę z tyłu lodówki.

— Mamo, długo jeszcze będziesz robić herbatę? — zapytałam z salonu, zatrzymując grę. Tata i ja już dawno zrobiliśmy połowę questów, podczas gdy mamie zachciało się herbaty.

— Juls, twoja elfka zaraz tu padnie jak długa! — krzyknął tata.

— A ogry już przejęły twój zamek Gąbka! — dodałam. Mama nie odpowiedziała, tylko w ponurym nastroju weszła do pokoju, po czym usiadła na kanapie z kubkiem i telefonem.

— To straszne — powiedziała, pokazując nam ekran. Wpis dotyczył sprawy pięciu morderstw mężczyzn o azjatyckich korzeniach w okolicach Paryża, które według części spekulacji mogły być samobójstwami. Przełknęłam głośno ślinę, gdy pomyślałam, że dziadek, ten stary uparty przedszkolak, żyje teraz sam na ulicy. Bez miracula, które mogłoby go chronić.

Rodzice najwyraźniej pomyśleli o tym samym, a tata szybko objął mamę i pocałował ją w czoło.

— Julie, Fu może i jest starym draniem i oszustem w Monopoly, ale umie o siebie zadbać.

— Wielkie dzięki za miłe słowa — westchnęła sarkastycznie mama, a jej oczy zwilgotniały.

— Mamo, może to ściągnie go do domu? Tutaj będzie bezpieczny, a jak przypomną mu się jakieś zaklęcia, to je rzuci — powiedziałam. — Chyba że to już ten wiek, gdy się o wszystkim zapomina. Zwleka z tą demencją już od trzydziestki.

Mama rzuciła mi zdenerwowane spojrzenie. Wzruszyłam tylko ramionami, uśmiechając się pod nosem. Nie śmiej się, nie śmiej się...

Po obiedzie tata pomógł mi doczłapać do mojego pokoju, gdzie zamknęłam się na cztery spusty, czy też po prostu na klucz.

— Lem... — jęknęłam.

— Czego? — zapytało moje kwami, po raz setny w tym tygodniu rycząc pod poduszką i oglądając portrety Wayzza i Trixxa jej autorstwa. A przynajmniej te, które przetrwały czystkę etniczną. Nie zważając na jej opryskliwy ton, zapytałam:

— Ja się starzeję. Nic mi się nie chce.

— To zamieszkaj w śmietniku i mi nie przeszkadzaj. Ja tu cierpię!

Szczęśliwa gwiazda || Miraculous ff ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz