Kiedy dziewczyny zapowiedziały, że organizują mi wieczór panieński, nie tylko byłam zaskoczona, ale także nie podejrzewałam tego, że mój starszy ,,brat" spróbuje się na mnie odegrać.
Dziewczyny wpakowały mnie do wózka na zakupy, a z niesionych przez nie głośników leciała muzyka tak głośna, że ludzie chcieli wezwać policję. Cała wielka ekipa dowiozła mnie do zaniedbanego, w połowie zrujnowanego budynku. Nad drzwiami wisiał nie tylko nieumiejętnie powieszony, ale także malowany przez niezwykle mało utalentowane dwuletnie dziecko.
Wróżka (wyglądała naprawdę okropnie) przepowiedziała mi masę okropnych rzeczy. Była tak przekonująca, że dałam się nabrać... Aż kobietka się zdradziła.
— Félix , ty podła szczotko do kibla! — krzyknęłam, trzepiąc umalowanego blondyna, który skręcał się ze śmiechu.
— Zemsta jest słodka! — zawołał.
Ta zemsta zapewne nie była wystarczająca, ale z drugiej strony cieszyłam się, że Félix był na tyle mało kreatywny. Kto wie, jak mógłby jeszcze odegrać się za tamten numer, który wywinęliśmy mu z Adrienem...
***
Rok wcześniej, może mniej — kogo to obchodzi?
Czasami zastanawiałam się, dlaczego tak łatwo wchodziłam w głupie zakłady. Zastanawiałam się też, dlaczego wciąż utrzymywałam kontakt z Alix, której towarzystwo zdecydowanie miało zły wpływ na mnie i co najmniej pół miasta.
— Zakład, że nie dasz rady wbić na wieczór kawalerski Agreścika? — powiedziała różowowłosa.
— Stoi — odparłam. Nie byłam zapewne w pełni świadoma — Alix zawsze znajdywała sposób, by dodać coś mocnego do zwykłego napoju (aż się bałam, co się stanie, jeśli jakimś cudem dziewczyna będzie mieć dzieci, którym do mleka dolewać będzie czysty spirytus).
— O co się zakładamy? — zapytałam.
— Przegrana stawia pizzę.
Rany, jaką ja musiałam mieć wtedy ochotę na pizzę...
Zapomniałam o tej rozmowie na cały następny dzień, aż w pewnym momencie zerwałam się w środku nocy, omal nie budząc mojej współlokatorki.
— Nie mam zamiaru stawiać jej pizzy!
— Twoja inteligencja sprawia, że aż chcę się rzucić pod zabawkowy samochód — jęknęła Lemmy.
Nie zważając na jej jęki, stęki i groźby przemieniłam się i w środku nocy wbiłam do pokoju Marinette, która wciąż mieszkała z rodzicami, jak na dobrą i kochającą córkę przystało.
— Marinette! — krzyknęłam.
Granatowowłosa zerwała się przestraszona, a ja dopiero wtedy zauważyłam leżącego obok niej Adriena. Wtopa.
— Co do...?
Tikki podleciała do swojej właścicielki, zaalarmowana hałasami na antresoli.
— Marinette, wszystko w porządku? — zapytała czerwona kuleczka.
Plagg jak zwykle miał wszystko gdzieś. Według dziadka przespał w całości drugą wojnę światową.
— Nic nie jest w porządku, Tik — powiedziałam, nie dając mojej przyjaciółce dojść do głosu. — Mari, musisz szybko nauczyć mnie robić ten kostium meksykańskiego dostawcy pizzy, żebym mogła pojutrze wbić na kawalerski do chłopaków.
Posiadaczka miraculum biedronki i sama mała biedroneczka patrzyły na mnie jak na wariatkę. Byłam śmiertelnie poważna.
***
CZYTASZ
Szczęśliwa gwiazda || Miraculous ff ||
FanficGdy widmo niebezpieczeństwa i ataku nowego wroga zawisają nad Paryżem, nasza bohaterka z pewnością jest w gotowości i tylko czeka na... Ach, no tak - to nie ta historia! Mary nie ma na co narzekać - w końcu żyje normalnie. Wreszcie może się wyspać...