3. Prędzej bym się trolla Riordana spodziewała!

97 9 43
                                    

Całą noc walczyliśmy. Dziś nie było tak źle, choć i tak dostaliśmy niezły wycisk. Wciąż nie udało nam się złapać Pawicy i Mrocznej Feniks. Pojedynek z kolejnym amokiem skończył się dopiero o drugiej w nocy, gdy byłam już tak zmęczona, że tylko adrenalina pozwalała mi trzymać się na nogach. Zaraz po walce ucięłam sobie drzemkę w ramionach mojego najstarszego ''brata'', który odniósł mnie do domu. Byłam wówczas już po przemianie zwrotnej, jednak Félix użył akumy. A o wszystkim wiedziałam dlatego, że wnosząc mnie do domu przez okno, potknął się o parapet, zrzucił mnie na podłogę i zaczął kląć tak przeraźliwie, że mama zaczęła go straszyć miotłą, stojąc w swoich kapciach-króliczkach.

Widok mojej zdechłej osoby wzbudził w nieugiętym sercu mej matki litość, przez co pozwoliła mi spać jak najdłużej. I w tej sposób obudziłam się w momencie, gdy zaczynały się lekcje. Gdy tylko przestałam wyglądać i czuć się jak wygłodniałe zombie, tata, który wrócił wreszcie do domu, odwiózł mnie do szkoły. Była już połowa lekcji.

— Przepraszam za spó... — Potknięcie się o własną, tęczową sznurówkę przerwało moje tłumaczenie. Nie dość, że byłam obolała po wczoraj (magia Biedronki nie wyleczyła siniaków), to jeszcze wywaliłam się na ziemię.

— Czy panna Jones wie, do czego służy zegarek?

— Tak, ale skąd facet, który go wymyślił, wiedział, która jest godzina?

— Siadaj na miejsce — powiedziała pani Mendeleiev, a ja bez słowa sprzeciwu zajęłam miejsce obok Alix. Dziewczyna miała dzisiaj całkowicie rozpuszczone, krótkie włosy i ubrała się w oślepiająco limonkową kurtkę. To były jedyne rzeczy, jakie zarejestrowałam, poza obecnością całej mojej paczki. Później prawdopodobnie trochę przysnęłam i zgadywałam, że Marinette i Adrien też. A może także Nino, ponieważ jego kilkumiesięczna siostra była typem drzemkowicza, a nie śpiocha. Drzemka, darcie się, żarcie, drzemka, darcie się, żarcie i tak w kółko przez dwadzieścia cztery godziny na dobę. A przynajmniej tak opisywał to chłopak.

Obudził mnie dopiero dzwonek na przerwę. Nawet nasza nieśmiertelna Alya była zmęczona. Znowu nagrywała całą akcję. Nie mogła pozwolić, żeby ten dziwny gościu robił jej konkurencję. Dziewczyna miała dzisiaj na sobie fuksjową bluzę i włosy związane w kucyka. Adrien był czarną plamą, Nino zawsze był niebiesko-czerwony, a Marinette założyła czarne ogrodniczki oraz różowy sweter i bardzo wysokie podkolanówki.

— Mary, jak sądzisz, czemu chlor się na nas gapi? — zapytała Alya.

— Co? — zapytałam, nie rozumiejąc, o co jej chodzi. Po drzemce byłam dość odświeżona i zdolna do życia.

— Chloé. Od rana się za czymś rozgląda, a jak wychodziłyśmy z klasy, ciągle śledziła cię wzrokiem.

— Przecież ona jest w Nowym Yorku, Al. Mówiłam ci, nie pij tych przeterminowanych soczków.

— Wróciła. Nikt nie wie dlaczego. Trzeba to wybadać.

— Tak, tak, jasne... — mruknęłam i ucięłam sobie kolejną drzemkę. Na angielskim przeżyłam niewiarygodny, wprost epicki szok. Co. Tu. Robiła. Chloé? I dlaczego nikt mi o tym nie powiedział?! Jak długo już była w Paryżu?! Dopiero po tym, jak podeszłam do blondynki, siedzącej za mną, dźgnęłam kilka razy palcem w ramię, po czym usiadłam, przypomniałam sobie, co mówiła do mnie moja przyjaciółka. No tak. Ale dlaczego nikt mi nie powiedział?!

Całą lekcję rozmyślałam o chlorze. Dlaczego wróciła do Paryża? Czy coś się stało? Może tęskniła za Luką? Dlaczego w ogóle wyjechała? Czy to przez Sabrinę? Czy jest sens wychodzić teraz do kibla, czy lepiej poczekać do przerwy?

Zdecydowałam się, że poczekam na przerwę, ryzykując przysłowiowe zlanie się w gacie. Ach, życie...

Gdy tylko zadzwonił dzwonek, zerwałam się z miejsca i poleciałam do świątyni dumania i przejść do Ministerstwa Magii. Zaraz po załatwieniu swoich spraw i wyjściu z domu Jęczącej Marty, zostałam zaatakowana przez blond-bestię.

Szczęśliwa gwiazda || Miraculous ff ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz